Turkusowe wody otaczają dobrze zagospodarowane plaże wschodniego wybrzeża. A egzotyczne krajobrazy i doskonałe warunki do uprawiania sportów zaspokoją zarówno zwolenników biernego, jak i czynnego wypoczynku.

Ląduję późnym popołudniem na niewielkim lotnisku niedaleko Monastiru. Wita mnie słoneczna pogoda – najlepszy zwiastun udanego wypoczynku. Wpycham więc kurtkę do walizki i zakładam okulary przeciwsłoneczne. Obiecuję sobie nie myśleć o pracy i kapryśnej aurze, które zostawiłam w Polsce. Nie mogę się już doczekać ciepłego piasku i kąpieli w szmaragdowej wodzie.

Kurort z twierdzą
Zaledwie 10 km od lotniska leży Monastir – kurort otoczony prawie sześciokilometrową strefą luksusowych hoteli. Jest tu port rybacki oraz ładna marina, którą okupują klimatyczne restauracje. Piaszczyste, znakomicie zagospodarowane plaże ciągną się na południe i na północ od miasta. Spragniona błogiego wypoczynku już pierwszego poranka zaliczam orzeźwiającą kąpiel w Morzu Śródziemnym, a potem rozkładam się z książką na plaży. Zamawiam miętową herbatę, ulubiony napój Tunezyjczyków, i cieszę się chwilą. Mogłabym oddawać się takiemu lenistwu w nieskończoność, tymczasem znajomi zapraszają mnie do gry w siatkówkę plażową. Stawką jest butelka czerwonego wina Magnon w portowej tawernie. To tradycyjne wino tunezyjskie zyskało uznanie enologów, zatem musi być wyjątkowe. Podrywam się z leżaka. Ten mecz trzeba wygrać! Uwielbiam plażę, ale kuszą mnie także atrakcje miasta. Po degustacji wina zostawiam więc znajomych, którzy postanowili wybrać się na wycieczkę żaglówką, i kieruję się w stronę pełnej uroku medyny (starego miasta), by zobaczyć największą atrakcję Monastiru. Jest nią górujący nad miastem ribat wzniesiony w 796 r. Dawniej mieścił się tu klasztor muzułmański i twierdza broniąca wybrzeża. Muzułmańskich pielgrzymów czekało tu serdecznie przyjęcie, wrogowie zaś omijali to miejsce z daleka. Dziś masywna fortyfikacja oczarowuje nie tylko turystów, ale także filmowców. To tutaj kręcono sceny do takich filmów jak: „Jezus z Nazaretu” Franca Zeffirellego czy „Żywot Briana” Monty Pythona.

Aleją do medyny
Kolejny dzień spędzam na plaży w Sousse – pełnej uroku stolicy wschodniego wybrzeża. Miasto założone w IX w. przez Fenicjan jest popularnym kurortem. Szczyci się wysadzaną palmami nadmorską promenadą oraz sąsiadującą z portem średniowieczną medyną wpisaną na listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Wąskie uliczki starego miasta są pełne straganów kuszących feerią barw i zapachów, maleńkich warsztatów, antykwariatów i kawiarenek z tarasami na dachu. Jedną z atrakcji jest kolej zbudowana w czasach protektoratu francuskiego. Pociągi przemykają przez miasto, wstrzymując ruch samochodów.

Golf w Port el Kantaoui
Szerokie i długie plaże wokół miasta ciągną się przez 12 km aż do eleganckiej miejscowości wypoczynkowej Port el Kantaoui. Przy dobrze zagospodarowanych plażach można poszaleć na nartach wodnych i wypożyczyć sprzęt do nurkowania. Ja wraz z przyjaciółmi postanowiłam oddać się najbardziej twórczemu z plażowych sportów, czyli budowaniu rzeźb z piasku. Zaopatrzeni w wiaderka i łopatki ruszamy nad brzeg morza, by dać upust fantazji. Z pieczołowitością i troską o detale powstają piaskowe zamki, mosty, wieżowce, a nawet słonie i biedronki. Ogłaszamy oczywiście konkurs na najpiękniejszą budowlę. Przegrani fundują sziszę, fajkę wodną, w jednej z knajpek w Port el Kantaoui, dokąd wybieramy się po południu. Hotele w tej ekskluzywnej miejscowości wypoczynkowej cieszą oko tradycyjną arabską architekturą. Stylowe domy toną w kwiatach jaśminu i bugenwilli. Oprócz pięknych plaż jedną z tutejszych atrakcji jest 18-dołkowe pole golfowe. Trudno o lepsze miejsce na rozpoczęcie nauki gry w golfa. Nie zastanawiając się długo, rezerwuję lekcje z instruktorem i próbuję sił na 130-hektarowym zielonym polu. Cóż, do Tigera Woodsa jeszcze mi daleko, ale zabawa jest wyśmienita. Cieszę się, że mogę aktywnie spędzać czas i poznawać tajniki tej elitarnej dziedziny sportu.

Zabytkowe kąpielisko
Kolejną ciekawą miejscowością we wschodniej części wybrzeża Morza Śródziemnego jest Hammamet. O urodzie jednego z najsłynniejszych kąpielisk Tunezji decydują kręte uliczki medyny, stare łaźnie, wiekowa kazba, i piękne plaże oblane czystą wodą. Miasto otaczają dwa turystyczne miasteczka, tzw. zone touristique, w których nikogo nie dziwi topless. W starszym, usytuowanym na północy znajdują się hotele o zróżnicowanym standardzie. Młodsze miasteczko, położone na południu od centum miasta, jest bardziej luksusowe, tutaj rozpościera się największa w Tunezji marina. Goszcząc w Hammamet, nie mogę odmówić sobie konnej przejażdżki po plaży. Nie pamiętam już, kiedy siedziałam w siodle. Proszę więc o spokojną klacz. Właściciel śmieje się i zapewnia, że wszystkie konie są łagodne, i nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo. Wycieczka o poranku, gdy plaża jest jeszcze pusta, to najlepsza recepta na udany dzień. Moi przyjaciele zapisali się na zajęcia do szkły windsurfingu (dobre warunki do surfowania panują tu niemal przez cały rok), ja wodzę wzrokiem za spadochronem ciągniętym przez motorówkę. Jak wygląda plaża z lotu ptaka? Jakie to uczucie znaleźć się w powietrzu? Wkrótce strach przegrał z ciekawością i zdecydowałam się na tę nietypową „przejażdżkę”. Krótki, ale bogaty we wrażenia lot, jest dla mnie niewątpliwie jedną z ciekawszych plażowych atrakcji.

Smaki Tunezji
Na kolację wybieramy się kolorową bryczką, przypominającą dawne, królewskie karety albo baśniowe zaprzęgi. W nadmorskiej knajpce z lokalnymi smakołykami długo zastanawiamy się nad wyborem dań. Decyduję się na kuskus, czyli kaszę z pszenicy, z jagnięciną. Potrawę tę podaje się także z baraniną, sosem gulaszowym marga, kurczakiem lub rybą. Proszę, by do kaszy dodano harissę, pikantną pastę z papryki chili i czosnku. „Ostro grasz!” – żartują znajomi i wybierają inne specjały: szorbę – zupę pomidorową z kluskami gotowaną na wywarze z jarzyn i jagnięciny, brik – prawie przezroczyste naleśniki nadziewane tuńczykiem, kaparami i jajkiem sadzonym, mechouię – pikantną sałatkę z grillowanych bakłażanów, cukini, papryki i pomidorów. Na deser zamawiamy miętową herbatę i talerz różnorodnych słodyczy: daktyli nadziewanych prażonymi migdałami, baklawą, chałwą. W TunezjI znalazłam wszystko, co jest dla mnie synonimem udanego wypoczynku. Piękne, dobrze zagospodarowane plaże, ciekawe zabytki, luksusowe kurorty oraz pełne lokalnego kolorytu zaułki arabskich medyn. A do tego wyśmienitą kuchnię, w której mieszają się arabskie, tureckie i francuskie smaki. W tyglu wielu kultur i krajobrazów każdy znajdzie coś dla siebie.

Dojazd: samolotem; międzynarodowe lotniska znajdują się w: Tunisie, Monastirze, na Dżerbie, w Tauzar, Tabarce, Safakis. Samoloty czarterowe odlatują z większych lotnisk w Polsce. Kiedy jechać: sezon trwa od maja do października.
Waluta: dinar tunezyjski (TND), 1 E – 1,85 TND Nie wolno wwozić i wywozić dinarów.
Wiza: nie obowiązuje tylko turystów przyjeżdżających z biurem.
Warto wiedzieć: napiwki – w restauracjach ( ok. 10 proc.), bagażowi – 1 TND, taksówkarze i pokojówki – napiwek nie jest wymagany; targowanie się – jest zwyczajowo przyjęte i bezwzględnie należy negocjować cenę. Poza strefami turystycznymi, gdzie obowiązują europejskie normy zachowań, należy uszanować miejscowe zwyczaje i nie ubierać się wyzywająco (kobiety powinny mieć zakryte ramiona i nogi).

Tekst: Edyta Buchert

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze czerwiec 2010 na str. 22-27.