Południowa Etiopia to jeden z najbardziej fascynujących obszarów Afryki. Oddalona od centrów cywilizacji i trudno dostępna tworzy niezwykle kolorową mozaikę plemion, obyczajów, wierzeń i tradycji

Dolina Omo jest jednym z regionów administracyjnych południowej Etiopii. Graniczy z Kenią, Sudanem, regionem Gambela oraz Oronia. Nawet dziś podróżuje się tu z dużym trudem. Doświadczony etiopski kierowca, który odwiedzał to miejsce wielokrotnie, jedzie wyjątkowo ostrożnie. Samochód terenowy porusza się po wyboistych drogach z prędkością 30 km na godzinę. Awaria auta w tym miejscu oznaczałaby kilkudniowe czekanie na pomoc. Brakuje mostów, a liczne rzeki można przekraczać tylko w porze suchej. Kiedy pada deszcz, stanowią zaporę nie do przebycia i Dolina Omo ponownie staje się ukrytą przed resztą świata oazą pradawnych plemion, które zachowały swoją pierwotną kulturę.

KRĄŻEK NA SZCZĘŚCIE
Pośród wzgórz pokrytych sawanną, między rzekami Omo i Mago, żyje plemię Mursi. Jedna z najbardziej niezwykłych grup etnicznych południowej Etiopii liczy zaledwie ok. 5 tys. członków i praktykuje obrzędy, które budzą zarówno zdumienie, jak i przerażenie. Młodym kobietom nacina się dolną wargę i umieszcza się w niej gliniany krążek. Krążki zmienia się stopniowo, a otwór powiększa się do tego stopnia, że może zmieścić się w nim krążek o średnicy kilkunastu centymetrów. Im większy krążek, tym kobieta ma większą wartość na rynku matrymonialnym. Ponoć rekordzistki są w stanie założyć rozciągniętą wargę na głowę i żądać za ożenek nawet 50 sztuk bydła, które jest tu oznaką bogactwa i zapewnia byt całej rodzinie Po co się to robi? Teorii jest kilka i każda do obalenia. Przypuszczalnie stosowano tę praktykę, by zniechęcić handlarzy niewolników. Według innej hipotezy krążek miał odstraszać złe duchy, mogące przedostać się do ciała przez usta. Niektórzy badacze przyjmują za wiarygodne wyjaśnienie, że kobieta, która go nosi, dowiodła swojej dzielności i wytrzymałości na ból, będzie zatem dobrą żoną. Kobiety jednak nie noszą krążków cały czas, bo są niewygodne i zbyt ciężkie. Często ich dolne wargi zwisają poniżej szczęki, odsłaniając wybite zęby, co ułatwiało mocowanie krążków. Czy kobiety z plemienia Mursi są piękniejsze od innych? Z pewnością nie dla Europejczyków.

WALKA O ŻONĘ
W wiosce plemienia Mursi dowiaduję się także o innych przedziwnych zwyczajach, które wprawiają mnie w osłupienie. Okazuje się, że żadnen mężczyzna z plemienia Mursi nie ma prawa się ożenić, dopóki nie wygra „donga”, czyli walki na kije. Kandydaci do walki stają nago i brutalnie okładają się dwumetrowymi drągami, których falliczne zakończenie jest synonimem męskości. W społeczności wybiera sobie żonę. Wśród Mursi dopuszczalne jest wielożeństwo. Jeśli mężczyznę stać na żonę (trzeba za nią zapłacić nawet 40 krów), to może mieć tyle kobiet, ile tylko zapragnie. Mężczyźni manifestują gotowość do ożenku piórem zatkniętym na czole. Dodatkowym zdobieniem są rytualne blizny na ciele. Bolesne nacięcia zasypuje się popiołem, potem ponownie pogłębia i powtarza tak długo, aż na ciele powstaną fantazyjne, wypukłe wzory.

HONOROWA CHŁOSTA
Spośród ludów zamieszkujących Dolinę Omo szczególną urodą wyróżniają się przedstawiciele 35-tysięcznego plemienia Hamer. Kobiety o pięknych, posągowych rysach i charakterystycznych kościach policzkowych przypominają topmodelki z okładek kolorowych magazynów. Z zaciekawieniem przyglądam się ich włosom zrolowanym w minisprężynki. Na fryzury, a także na skórę nakładają wilgotną pastę w kolorze ochry. Ich skórzane stroje są przyozdobione drobnymi muszelkami, sznurami barwnych koralików. Na szyjach, nadgarstkach i kostkach noszą ciasne bransoletki. Mężatki dodatkowo zakładają grube miedziane obroże, często zakończone okrągłym wisiorem o średnicy ok. 10 cm. Dopiero po chwili spostrzegam wielkie blizny przecinające plecy większości z nich. Przewodnik opowiada Mursi nie ma miejsca dla słabeuszy. Każdy dorosły mężczyzna musi być przede wszystkim nieustraszonym wojownikiem. Zwycięzcę pojedynku odprowadza się do grupy młodych dziewcząt dojrzałych do małżeństwa, spośród których mi o rytuale biczowania, któremu kobiety z plemienia Hamer poddają się dobrowolnie podczas ceremonii inicjacji młodych mężczyzn. Kiedy panowie skaczą przez byka, by udowodnić swoją dojrzałość, panie upiwszy się wcześniej lokalnym trunkiem, przygotowują się do rytuału chłosty. Mężczyźni, którzy przeszli już inicjację, długimi rózgami, uderzają w gołe plecy kobiet. Żadna z nich nie krzyczy ani nie okazuje bólu. Wręcz zachęca do coraz silniejszych uderzeń. Krew płynie strumieniami. Dla plemienia Hamer nie ma w tym nic strasznego. W ten sposób kobiety wyrażają oddanie i podziw dla młodzieńca wchodzącego w dorosłość. Taka praktyka prowadzi do krwawiących ran, a później blizn, które pozostaną na całe życie jako dumne świadectwo honoru.

MISTRZOWIE MAKIJAŻU
Plemię Karo zamieszkuje zaledwie trzy wioski, liczy około tysiąca członków i jest zagrożone wyginięciem. Dawniej ludzie ci trudnili się pasterstwem, lecz na skutek wyginięcia bydła, do czego przyczyniła się m.in. plaga muchy tse-tse, zajęli się uprawą sorgo, fasoli i tytoniu. Odwiedzam ich wioskę położoną na niezwykle stromym urwisku, z którego roztacza się zapierający dech w piersiach widok na przełom rzeki Omo. Otaczają mnie barwnie przystrojeni mieszkańcy. Karo uważani są za mistrzów nakłuwania i malowania ciała za pomocą kolorowej glinki. Przyglądam się im z zainteresowaniem i przyznaję, że niektórzy potrafią umalować się w taki sposób, że trudno na pierwszy rzut oka rozpoznać w nich istoty ludzkie. Zdobienia na ciałach mężczyzn są zwykle bogatsze niż u kobiet. Świadczą o ich sile, dominacji i roli społecznej. Od niedawna w ich świat stopniowo wkracza nowoczesność, zagrażająca ich wielowiekowym tradycjom. Nie rozumieją jej i korzystają z niej w sposób, jaki wydaje im się odpowiedni. Gwoździe podarowane przez turystów służą kobietom jako kolczyki, świecące papierki po cukierkach wystają z nosów, a maszynki do golenia i jednorazowe długopisy pełnią funkcję ozdób zwisających z szyi. Zastanawiam się, czy zdobycze cywilizacji są im do czegoś potrzebne. Odjeżdżam z mieszanymi uczuciami, zafascynowana ich odmiennością. niż w innych plemionach. Zajmują się wychowywaniem dzieci i utrzymywaniem domu. Gdy umiera ich mąż, nie są skazane na wieczną żałobę ani na życie na skraju nędzy. Wprawdzie nie mają prawa ponownie wyjść za mąż, ale mogą utrzymywać stosunki seksualne z innymi mężczyznami i pozostają nadal pełnoprawnymi członkami plemienia. Podczas wizyty w wioskach w Dolinie Omo trudno samodzielnie zrobić parę kroków bez towarzystwa tubylców. Ludzie ci domagają się, aby zrobić im zdjęcia, w zamian oczekują zapłaty. Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie poważne zagrożenie ze strony naszej cywilizacji. Obecność turystów, nasza fascynacja ich odmiennością burzy odwieczny rytm życia tych plemion. Jak zatem poznać ich zwyczaje, jednocześnie nie naruszając i nie zmieniając kultury?

KORALI CZAR
Arbore są jednym z mniejszych plemion południowej Etiopii. Ich społeczność liczy ok. 7 tys. osób. Dawniej odgrywali ważną rolę jako pośrednicy w handlu między rzeką Omo a górami Konso. Dzisiaj są przede wszystkim pasterzami. Podobnie jak w innych plemionach krowy są tu wyznacznikiem bogactwa i statusu społecznego. Najbardziej fascynują mnie kobiety Arbore. Od razu dostrzegam na ich szyjach sznury pięknych, barwnych korali. Charakterystyczne są też czarne chusty osłaniające ich ciała. Od słońca? Od ciekawskich spojrzeń? A może jest to związane z islamem, który wraz z domieszką wierzeń plemiennych stał się główną religią Arbore? Kobiety mają tutaj silniejszą pozycję

Dojazd: samolotem z Warszawy z przesiadką w jednej ze stolic europejskich, np. we Frankfurcie, cena w zależności od sezonu ok. 3–4 tys. PLN
Waluta – Birr (ETB), kurs wymiany waha się stale; 1 PLN – 4 ETB, 1 USD – 13,4 ETB, 1 EUR – 16,5 ETB
Noclegi: hotele klasy turystycznej oferują nocleg za 20 USD za dobę. Najtańsze kwatery kosztują poniżej 10 USD, ale nie poleca się ich ze względów bezpieczeństwa i sanitarnych. Luksusowe hotele w stolicy, jak Sheraton i Hilton, to wydatek powyżej 200 USD. Transport: wewnętrzne przeloty Liniami Ethiopian Airways do głównych miast w kraju, cena ok. 150 USD w jedną stronę, wynajęcie samochodu terenowego – ok. 100–150 USD na dobę.
www.tourismethiopia.org

Tekst: Edyta Buchert

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze grudzień 2011 na str. 16-22.