Na pozór chaotyczne miasto jest uosobieniem perfekcji i doskonałości – ponadczasowej i ponad podziałami religijnymi. Zrozumiałem to już po pierwszych kilku godzinach spaceru i obcowania z mieszkańcami.

Połowa świata – tak mówią o Isfahanie Irańczycy. Dla mnie dawna stolica Imperium Perskiego jest również połową raju. Po raz pierwszy zdałem sobie z tego sprawę, patrząc jak po turkusowych, jak niebo ścianach i kopule meczetu Imama wiją się zielone liście. Oplatają aywany i wnikają do wnętrza.

EDEN
Zdejmuję buty i podążam z nimi. Idę przez ciemny korytarz w stronę światła, niczym dusza po śmierci, by za chwilę odrodzić się w rajskim ogrodzie, czyli na dziedzińcu meczetu. Rajski krajobraz oddają wzory misternie wymalowane na kaflach. Dominują kolory typowe dla ery safawidzkiej: turkus i ultramaryna. Te kolory znajdziemy w innych meczetach Isfahanu. Główne wrota meczetu prowadzą na jeden z największych na świecie placów – Majdan Naqshe-Jahan (zwany po prostu placem Imama) o imponującej powierzchni 500×160 m. Z wysokości pawilonu szach Ali Qapu wraz ze swoim dworem oglądał odbywające się na nim oficjalne uroczystości, wyścigi konne czy modne mecze polo. Ponoć czasem zamiast piłki zawodnicy używali ściętych głów…

STOLICA PERSJI
Isfahan swoją świetność i najwspanialsze budowle zawdzięcza szachowi Abbasowi I Wielkiemu. To on w 1592 r. przeniósł tu stolicę i w krótkim czasie uczynił ją jednym z największych i najwspanialszych miast na świecie. Szach pomyślał o wszystkim. Żeby miasto kwitło gospodarczo i rosło w siłę sprowadził najlepszych kupców bliskiego wschodu – Ormian. Przesiedlił tu zatem całe ormiańskie miasto -Dżulfę. Aby przesiedleńcom było jak najłatwiej się zaaklimatyzować w nowym miejscu, zbudował im w Isfahanie dzielnicę o nazwie Dżulfa, która była wierną kopią ich rodzinnego miasta. Przez bezkompromisowych Ormian, isfahańczyków podziwiano i przeklinano, wszędzie mówiąc, że są to kupcy zdolni sprzedać każdy towar. Wyglądające znajomo, niczym po europejsku, małe, kamieniste uliczki prowadzą po dzielnicy, w której znajduje się 13 kościołów. Centralnym miejscem jest duży, zamknięty plac z katedrą Vank. Tylko Ormianie jako niemuzułmanie mogą obecnie sprzedawać alkohol. W Dżulfie zobaczyłem też tablice upamiętniające pobyt blisko dwóch tysięcy polskich sierot, które przybyły tu wraz z ewakuującą się z ZSRR armią gen. Andersa.

SWASTYKA I DOSKONAŁOŚĆ
Zupełnie inny wystrój od meczetu Imama ma Meczet Piątkowy. Jego architektura to przekrój trzech stylów – z okresu panowania Seldżuków, Mongołów oraz dynastii Safawidów. Miejsce typowej dla irańskich meczetów turkusowej ceramiki zajmują tu piaskowe kolory ściennych rzeźbień z dominującym motywem swastyki. Ten liczący sobie kilka tysięcy lat znak pochodzi właśnie z Azji. Od czasów prehistorycznych swastyka była symbolem Słońca, a jej ramiona metaforą promieni słonecznych. Jak wyglądał wielki budowniczy Isfahanu? Nie obawiajmy się, że jako muzułmanin nie pozostawił po sobie żadnego wizerunku. Szyici, w przeciwieństwie do sunnitów, mniej ortodoksyjnie podchodzą do zakazu malowania portretów. Wizerunek szacha Abbasa Wielkiego mógł się znaleźć tylko w miejscu na miarę władcy doskonałym – jak raj, Isfahan, jak… pałac Chechel Sotun. Po polsku jego nazwa brzmi Pałac 40 Kolumn – liczba 40 symbolizuje doskonałość, liczbę lat nauczania Mahometa, długość jego postu na pustyni. Na 40 kolumnach wsparty jest również wszechświat. Jeśli jednak zaczniemy liczyć kolumny przekonamy się, że jest ich raptem 20. Gdzie zatem pozostałe? Odbijają się w wodzie!

MOSTY
By zobaczyć drugą stronę miasta, przechodzę przez jeden z mostów. Mosty wiszące nad rzeką Zajandeh są atrakcją samą w sobie. Prezentują się świetnie, zarówno w dzień, jak i w nocy. Pięć z nich to masywne, wymurowane przy użyciu jasnego kamienia konstrukcje, wybudowane jeszcze za czasów Abbasa I. Środkiem każdego z tych mostów biegnie służący niegdyś karawanom szeroki pasaż, po którym przechadzają się całe rodziny. Po bokach znajdują się ozdobione arkadami ścieżki, intymne miejsca, w których wieczorem przesiadują młodzi ludzie. Siedząc w jednej z nadbrzeżnych kawiarni, upajam się widokiem tętniącego tu życia.

BAZAR
Czasów safawidzkich sięga też tradycja tkania dywanów. Szybko zyskały one międzynarodową renomę i były eksportowane do Europy jako dywany… polskie. Zamieszanie spowodowała polska szlachta, która zamawiała kobierce ze swoimi herbami, od czasu do czasu odsprzedając je dalej na Zachód. Isfahań-skie dywany wciąż są jednymi z bardziej poszukiwanych na świecie. Dywan, od początku do końca tkany ręcznie, wymaga przynajmniej kilku miesięcy żmudnej pracy. Jego cena zależy przede wszystkim od liczby węzłów i grubości materiału. Do produkcji zwykle używa się wełny, ale najcenniejsze wykonane są z jedwabiu. Fascynują wyrafinowane odcienie perskich kobierców. Barwniki pochodzą z roślin, np. kolor żółty otrzymuje się z szafranu. O oryginalności dywanu decyduje utkany na nim wzór. Najbardziej wyszukane są motywy kwiatowe, które najpierw na papierze tworzą prawdziwi artyści.

MIESZKAŃCY
W Isfahanie niewiele osób mówi po angielsku, nie stanowi to jednak przeszkody w nawiązywaniu kontaktów. Kiedy gubiłem się w labiryncie uliczek, zawsze mogłem liczyć na pomoc przechodniów. Dzięki nim wieczorem trafiłem nad brzeg rzeki Zajandeh wśród zielonych ogrodów i herbaciarni. Pijąc czarną herbatę, obserwowałem przepływający tłum – piękne dziewczęta o mocno wymalowanych oczach, którym spod chusty wykradają się dyskretnie włosy i młodych mężczyzn z odważnymi fryzurami z dużą ilością żelu. Z zamyślenia wyrywa mnie pytanie przyjaciół – „Kiedy znów odwiedzisz nas w Ishafanie…?”.

Tekst: Dorota Chojnowska

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze grudzień 2009 na str. 16-21.