Czerń nocy niezauważalnie przechodzi w szarość. Z ziemi podnosi się mgła. Gęstym welonem, jak dymem z kadzideł namaszcza i błogosławi krainę.

Pierwsze promienie słońca stopniowo rozświetlają plantacje herbaty, kawy, teku, kauczukowców i kardamonu. W Kerali, w południowo-zachodnich Indiach, do życia budzi się nowy dzień.

PORANNA MODLITWA
Tuż po piątej rano wraz z dźwiękiem świątynnych dzwonków Gurukkal, mistrz i opiekun, otwiera drzwi do Kalari. Przez próg przestępuje zawsze prawą nogą. Tak każe tradycja. Potem ręką dotyka glinianej podłogi. W ten sposób oddaje hołd bogom, a jednocześnie czerpie płynącą z niej energię. Zapala lampki oliwne i przystaje przed Pootharą – ołtarzem z siedmioma kręgami boga Siwy. Obok stoi figurka Ganeszy, boga odpowiedzialnego za usuwanie wszelkich przeciwności na drodze do samodoskonalenia. Ze ścian w milczeniu spoglądają portrety 21 ojców założycieli, którzy według legendy zostali wybrani z czterech antycznych klanów przez boga Parasuramę, aby doskonalić sztukę walki nazwaną Kalarippayattu. Gurukkal ogarnia wnętrze ostatnim spojrzeniem. Jest już gotów. Plecami opera się o zachodnią ścianę i czeka. Za chwilę pojawią się tu jego ucznowie.

KALARIPPAYATTU
to keralska sztuka walki stworzona ok. IX w. dla kasty wojowników zwanych nayarami. Ich misją była obrona króla i kraju. Nazwa powstała z połączenia słowa „Kalari”, czyli miejsca do ćwiczeń sztuk walki, ze słowem „Payattu” oznaczającym sam trening. Pierwotnie Kalari łączyło w sobie funkcję sali treningowej ze szkołą i świątynią, gdzie uczniowie zdobywali gruntowne wykształcenie. Podczas zajęć uczono też medytacji, odporności na ból, determinacji potrzebnej do pokonywania kolejnych barier i ograniczeń ciała oraz skupiania energii, dzięki czemu można było szybciej i skuteczniej zaatakować przeciwnika. Nauka w szkole zobowiązywała adeptów do bezwzględnego podporządkowania się Gurukkalowi.

SZTUKA DLA KAŻDEGO
Każda z czterech kast mogła się szkolić w Kalarippayattu. Także kobiety. Bramini (kapłani) doskonalili się w sztuce strzelania z łuku, kszatrijowie (władcy i wojownicy) opanowali zdolność władania mieczem i tarczą, wajśjowie (kupcy i rzemieślnicy) używali włóczni, a śudrowie (rolnicy i służący) walczyli za pomocą maczug. Sam trening odbywał się codziennie przez kilkanaście lub kilkadziesiąt lat, a w przypadku mistrzowskich poziomów przez całe życie. Pierwszym etapem było nadanie ciału odpowiedniej gibkości, szybkości i wprawy w akrobatycznych wyskokach. Następnie uczono posługiwania się najróżniejszego rodzaju bronią, w tym giętkim mieczem urumi. Niewprawni uczniowie podczas fechtunku mogli sami sobie odciąć nim głowę! Najwyższym stopniem wtajemniczenia była wiedza o ludzkim ciele przekazywana za pomocą technik ajurwedy. Mistrz znał rozkład punktów energetycznych na ciele i potrafił kontrolować przepływ limfy w ludzkim organizmie. Odpowiednie ich uciśnięcie mogło uzdrowić lub uśmiercić człowieka.

TRENING
Punktualnie o szóstej pojawiają się pierwsi uczniowie. Zanim wejdą do Kalari, ich ciało zostaje natarte specjalną mieszanką ciepłego oleju z aromatycznymi ziołami. Miksturę wciera się za pomocą stopy podczas rozluźniającego masażu, który pomaga rozgrzać mięśnie i zabezpieczyć je przed kontuzjami. Mężczyźni z nagimi torsami, przepasani wąskim skrawkiem materiału, błyszczą w promieniach porannego słońca. Kobiety noszą tradycyjne tuniki zwane churidarem.
Potem wszyscy kolejno wchodzą na salę. Ten sam ukłon w stronę bóstw i czekającego na nich mistrza. Tak samo ręką dotykają ziemi. Następnie w grupach, w rytm komend wypowiadanych przez Gurukkala, rozpoczynają indywidualny trening. Ta część praktyki nazywa się meypayattu, czyli ćwiczenie ciała. Uczniowie machają nogami nad głową, wykonują kopnięcia i skoki. Wiele pozycji zainspirowanych jest ruchami konkretnych zwierząt. Jest pozycja konia, węża, kota, ryby, koguta, Iwa, słonia, a nawet świni. Poszczególne elementy ruchu łączy się w sekwencje, dzięki którym ciało uzyskuje maksymalną elastyczność, siłę i szybkość. Słychać oddechy i miarowe klaśnięcia stóp uderzających w wysoko podniesione dłonie. Podłoga drży od skoków i lądowań z powietrznych salt i obrotów. Ponoć glina na niej nigdy nie powinna być sucha. Mijają minuty. Na sali pojawiają się coraz bardziej zaawansowani uczniowie. Gurukkal zarządza trening z długimi bambusowymi kijami. To pozostałość po czasach kolonialnych, kiedy Anglicy zakazali używania ostrej broni i mistrzowie musieli znaleźć inne sposoby na zachowanie tradycji walki orężem. Tempo ćwiczeń wzrasta. Powietrze przecinane jest szybkimi, sycącymi ciosami, które rozbijają o umiejętnie postawione bloki. Jeżeli ktoś się zagapi się i nie sparuje lecącego w jego kierunku kija, będzie miał pręgę lub bliznę. U starszych uczniów można zobaczyć po kilka takich pamiątkowych ran. O dziewiątej rano w Kalari jest już cicho. Gurukkal zamyka drzwi do sali.
Kołowrót karmy i dharmy zatoczył krąg kolejny raz.

Dojazd: najwięcej połączeń z lotniskiem w Cochin jest z Deli, Bombaju i Bangalore. Pobyt: do Kerali najlepiej przyjechaç w okresie od grudnia do maja. www.keralatourism.org

Tekst i zdjęcia: Sebastian Durbacz

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze marzec 2009 na str. 34-38.