tak profesor Roch Sulima z Instytutu Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego określi) obecny image świętego Mikołaja. Jest to również powód, dla którego w latach 60. ten całkiem sympatyczny święty został wykreślony z oficjalnych rejestrów Kościoła, chociaż zezwolono na jego lokalny kult.

Tym samym dołączył do kategorii bohaterów komiksowych – Kaczora Donalda, Batmana i Supermana. Zmerkantylizowany święty Mikołaj stał się więc obiektem masowej kultury w amerykańskim stylu. To właśnie w Ameryce zrobił prawdziwą karierę. To tu w końcu XIX wieku przeniesiono jego wizyty z prezentami z 6. grudnia na znacznie bardziej rodzinny wigilijny wieczór.

Również za Oceanem skorygowano jego strój, przefarbowując z białego na bardziej rzucający się w oczy czerwony. Zbyt długi, niewygodny, choc praktyczny zimową porą kożuch, zastąpiono krótką kurtką pozwalającą świętemu hasać i tańczyć w razie potrzeby.

„Prototypem” świętego Mikołaja był zmarły w 342 roku biskup Miry, miasta położonego w Azji Mniejszej, na terenie dzisiejszej Turcji. Jego legenda tworzyła się w IX-X wieku i stała się na tyle silna, że jego doczesne szczątki kupcy włoscy wykradli w 1087 roku z sanktuarium w Mirze i przewieźli do Bari, dla większej chwały swojego miasta. O samym życiu biskupa Mikołaja (imię greckie Nikolaos, pochodzi od zbitki dwóch słów: nike – zwycięstwo i laos – lud) wiemy niewiele. Ponoć był obecny na soborze nicejskim i tam zdzielił pięścią w szczękę Ariusza – jednego z pierwszych groźniejszych dla Kościoła schizmatyków. Potem złagodniał.

Obecnie jest patronem miasta Aberdeen w Szkocji, dawnej Rosji, parafialnych kancelistów, uczonych, żeglarzy, podróżnych, złodziei, pragnących rychło wyjść za mąż starzejących się dziewic oraz małych, lubiących rozrabiać, chłopców.

W wyobrażeniach ludowych przedstawiano zwykle Mikołaja w stroju biskupim, z trzema złotymi kulami lub mieszkami ze złotem. Liczne są również jego wizerunki w otoczeniu trzech chłopców lub… trzymającego kotwicę.

W tradycji agrarnej święty Mikołaj należał do opiekunów ludzi ryzyka. Tę funkcję przejął po pogańskim „boskim wysłanniku” – Hermesie. Kapliczki z Mikołajem ustawiano zazwyczaj przy drogach prowadzących przez las, a więc na granicy świata znanego i nieznanego. Jego opieka gwarantowała również poszanowanie stad przez wilki. Szczególnie dzisiaj podkreślana jego funkcja socjalna, polegająca na rozdawaniu prezentów, przez całe stulecia uchodziła za drugorzędną Zresztą, w obrzędowości dawnej wsi mógł jedynie ograniczać swe podarki do jabłek czy orzechów, a te – jak wiadomo – symbolizowały płodność co też nie do końca było do zaakceptowania.

„Złota legenda” opowiada o tym, jak to Mikołaj pomógł pewnemu biednemu szlachcicowi, który w swej determinacji do zebrania posagu i wydania wreszcie za mąż starzejących się trzech córek gotów był uczynić z nich ladacznice.

Biskup zlitował się nad niedolą „pracujących” przy traktach i karczmach niewiast i podrzucił owemu szlachcicowi trzy mieszki pełne złota. Pozwoliło to zachować owe pannice w cnocie, chociaż bez nadziei na „urozmaicone” życie. Niestety, legenda milczy i nie dopowiada czy wraz ze złotem znaleźli się na owe pannice amatorzy.

Trzej chłopcy lub – jak głoszą inne legendy – trzej uczniowie w otoczeniu Mikołaja wzięli się za sprawą pewnego oberżysty. Ten, nie mając czym nakarmić podróżnych, zdecydował się zamordować trzech nastolatków, a uzyskane z nich mięso podać jako pieczyste następnym gościom. Mikołaj przywrócił ich do życia, zaś zainicjowane legendą opowiadania o „czerwonej oberży” potoczyły się już dalej własnym losem. Natomiast rozdający dzieciom podarki św. Mikołaj pochodzi – podobnie jak zwyczaj ubierania choinki – z Niemiec. Około połowy XIX wieku rozszerzył się na tyle, że zaczął się przyjmować nie tylko w krajach chrześcijańskich.

Przeniesiony do Japonii z Ameryki, Mikołaj zrobił prawdziwą furorę i obok Presleya uważny jest za najważniejsze bożyszcze naszego kręgu kulturowego. Jednak święty Mikołaj, a przynajmniej jego osoba, wykorzystywany był także w celach więcej niż niecnych. Do historii weszła przede wszystkim tzw. Manna św. Mikołaja z Bari – trucizna bez smaku i zapachu, masowo sprzedawana przez najsłynniejszą trucicielkę XVI wieku – Teofanę, która sama przyznała się do otrucia przy pomocy tzw. aqua teofay ponad sześciuset osób.

Tekst: Krzysztof Łukaszewicz

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze Listopad 2004.