Trzeba przyznać, że potomkowie Piastów nie bardzo lubili Jagiellonów – swoich następców na polskim tronie, chociaż kontakty pomiędzy obu rodami z biegiem lat stawały się coraz ściślejsze.

Gdy spaliły na panewce ambitne plany Władysława Opolczyka, by wspólnie z Krzyżakami dokonać rozbioru Polski, Jan Kropidło, Konrad VI Oleśnicki, Konrad i Władysław Biały, Henryk Ziębicki, Kazimierz Oświęcimski i Rudolf Żagański otwarcie opowiedzieli się po stronie panów z Malborka i spiesznie gotowali się do zbrojnej rozprawy z Jagiełłom. Niestety, grunwaldzka victoria przekreśliła ich nadzieje, zmuszając do zmiany politycznych planów i trwających nieomal całe jagiellońskie panowanie zabiegów o mariaże z monarszą rodziną.

Pierwszy sukces odniósł legnicki Fryderyk II, któremu Kazimierz Jagiellończyk oddał rękę swej córki Elżbiety, a po jej rychłej śmierci, swej wnuczki – Zofii brandenburskiej. Jednak i to małżeństwo nie przyniosło Piastom spodziewanego sukcesu. Jagiellonowie w przeciwieństwie do Hohenzollernów nie okazywali zbyt wielkiego zainteresowania Śląskiem i nie posiadali aż tylu córek, by obdarzać nimi wszystkich starających się o to pomniejszych książąt.

Wnukiem jagiellońsko-piastowskiego stadła był Henryk XI – nawet jak na europejskie standardy – postać aż nadto barwna. Hulaka i awanturnik. Ujmujący swą powierzchownością osobnik znany był w zasadzie na wszystkich dworach XVI stulecia. Ojciec zostawił mu w spadku zadłużone po uszy księstwo legnickie, co już samo w sobie mogło stanowić powód do niepokoju. Może dla wierzycieli, bo nie dla naszego Henia. Ów żył na szerokiej stopie, jakiej jeszcze nigdy na Śląsku nie oglądano. Otaczał się licznymi „przyjaciółmi” i protegowanymi, a jego żona miała do dyspozycji aż 17 pokojówek. Legnickie turnieje i przyjęcia budziły zazdrość całej europejskiej śmietanki dworskiej. Nic dziwnego, że opowieści o książęcym stylu bycia cieszyły się wtzw. sferach nieukrywanym zainteresowaniem. A czegóż to wówczas o nieboraku nie opowiadano…

Zamek w Lublinie

Gdy po dekadzie radosnego panowania, zadłużenie księstwa wzrosło niemal trzykrotnie do 200 tysięcy talarów Henryk wpadł na pomysł, by jego możni poddani zrzucili się i wykupili długi swojego władcy. Nie zdzierżył odmowy i uwięził hardych przedstawicieli szlachty. Następnie zaś łaskawie ich uwolnił. Przy okazji wpadła mu w ręce olbrzymia suma 66 tysięcy talarów, za którą postanowił odbyć długo odkładaną podróż po Europie. Zaglądał tu i ówdzie, a we Francji wplątał się nawet w trwającą właśnie wojnę religijną. Stanął po stronie protestantów, co tak rozsierdziło cesarza, że odebrał mu władze w księstwie i panem na Legnicy uczynił jego młodszego brata Fryderyka IV.
Henryk, czy chciał czy nie, musiał się pogodzić z wyrokiem. Tak się jednak tylko niektórym wydawało. Przebywając w Chojnowie rychło zwrócił uwagę na niedaleki zamekw Grodźcu, w którym zgromadzone były ogromne zapasy zboża. Niebawem nie tylko zamek był już w jego rękach, a zboże sprzedane, ale też pod topór poszły książęce lasy. Gdy ponownie zabrakło mu grosza, z równą mu, wesołą kompanią zaczął grasować po traktach napadając na kupieckie karawany i rabując dobytek przejezdnych.
Czymże jednak – wobec toczących się wówczas w Europie krwawych rzezi- mogło być ucięcie jednego czy dwu upartych łbów stawiających opór wysoko urodzonemu rozbójnikowi czy gwałt na przerażonej napadem kupieckiej córce? Prawda, że niczym? Książę szybko to zrozumiał i czym prędzej udał się w bardziej cywilizowane strony. I któż wie, czego by tam nie dokonał, gdyby nie dotknęła go kolejna niesprawiedliwość ze strony wiedeńskiego dworu, który Chojnów- opuszczony „na chwilę”-przekazał Fryderykowi.
Latem 1569 roku udał się więc nasz Henryk na sejm do Lublina, wiodąc ze sobą w darze dla Zygmunta Augusta wspaniałą parę lwów wielkich, jakich tam jeszcze nigdy nie widziano. Niczego wprawdzie nie uzyskał, bowiem i Litwa, i Korona miały wówczas o wiele większe kłopoty, niż wdawanie się w problemy niewielkiego księstwa, ale pobyt wśród otaczających go ogromnym zainteresowaniem delegatów rodzącej się właśnie Rzeczpospolitej Obojga Narodów, zrodził w nim ogromne ambicje polityczne.

Oczywiście, nie mogło się to podobać ani na Wawelu, ani w Wiedniu i cesarz nakazał czym prędzej Henryka uwięzić, podając za oficjalny powód jego długi, które tymczasem sięgały już astronomicznej sumy 800 tysięcy talarów. Osadzony we Wrocławiu szybko zmylił straże i uciekł pod opiekuńcze skrzydła marszałka Opalińskiego, który miał w stosunku do niego własne plany. Zneutralizować je próbował za wszelką cenę hetman Jan Zamojski, który wówczas chyba nie mniej skrycie marzył o koronie, mocno zabiegając o rękę Anny Marii córki Fryderyka IV. Kiedy jednak po śmierci ostatniego z Jagiellonów kandydatura niedoszłego teścia uzyskała zaledwie trzy głosy elektorskie, kanclerz potrafił z gracją wycofać się z nie rokującego niczego mariażu.

Tymczasem, będący już gościem dworu Anny Jagiellonki i umierającego Stefana Batorego, Henryk zaangażował się w elekcję Zygmunta Wazy i posłował w tej sprawie aż do Szwecji, gdzie zyskał sympatię elekta, obiecując przyłączyć księstwo legnickie Polski. Niestety, zarówno z tego, jak i z prób uzyskania ręki rządzącej wówczas w Anglii królowej Elżbiety I nic nie wyszło. Poważnie zaniepokojeni jego poczynaniami Habsburgowie polecili struć go czym prędzej, przekreślając tym samym najbardziej barwny, piastowski życiorys nie tylko epoki Renesansu.

Tekst: Krzysztof Łukaszewicz

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze październik 2004.