Wyspa jest największą łachą na świecie wpisaną na listę UNESCO. rozciąga się na jakieś 120 na 15 km. Ale myli się ten, kto sądzi, że jest to po prostu łacha piasku w pobliżu wschodniego wybrzeża Australii. Wyspę porastają lasy z zadziwiająco różnorodną i bogatą florą oraz mnóstwo zwierząt. Jest na niej oraz około 200 jezior słodkowodnych, zasilanych w większości jedynie wodą deszczową.

Kiedyś zamieszkiwały ją przez plemiona, które nazywały ją Rajem – K’gari. Wierzono bowiem, że powstała z ducha, który pomagając wielkiemu Bogowi stworzyć Ziemię, tak pokochał to co udało się im wykreować, że na własną prośbę został zamieniony w wyspę. Wyspa była świadkiem okrutnej rozprawy z Aborygenami w połowie lat 60. XIX wieku. Poszło przede wszystkim o drzewo satynowe – unikalny, tropikalny gatunek rosnący wyłącznie tutaj, który jest niezwykle odporny na wilgoć i tym samym stanowi doskonały budulec okrętowy, ale nie tylko. Drzew z Wyspy Frasera użyto, miedzy innymi do wyłożenia Kanału Sueskiego. Lasy eksploatowano aż do 1991 roku. Współczesną nazwę, wyspa zawdzięcza Elizabeth Fraser, która jako jedna z nielicznych przeżyła zatonięcie statku w 1836 roku. Swoje przygody i kontakty z Aborygenami Fraser opisała w książce, która stała się bestsellerem.

Samochodowy Park Narodowy
Obszar wyspy to teren parku narodowego, z którego nie wolno wywozić absolutnie niczego. Może się to wydawać dość rygorystycznym zarządzeniem, ale pamiętajcie – wyspę odwiedza rocznie około 200 tysięcy ludzi i gdyby każdy z nich zabrał chociaż ziarnko… Nie ma szans. Każdy bagaż jest dokładnie skanowany przy wyjeździe z wyspy.

A przybywają tu nie tylko tłumy wielbicieli przyrody, czy wędkarze, ale także miłośnicy szaleństwa pojazdów o napędzie na 4 kota. Atrakcją dla zmotoryzowanych jest nie tylko najdłuższa plaża na świecie, która liczy sobie aż 123 km. Plaża „75 mile beach” nosi oficjalnie status drogi szybkiego ruchu i należy na niej przestrzegać wszystkich zasad ruchu drogowego. Szeroka – miejscami na 100 metrów – plaża jest wspaniała. Jednak nikt się tutaj nie kąpie. Nawet wędkarze nie wchodzą głębiej do wody niż po kostki. Wybrzeża wyspy Frasera to jedno z umiłowanych miejsc australijskich rekinów i płaszczek. I każdy dostrzeżony w wodzie „cień” na 100 % należy do jednego z tych żarłocznych potworów.

Zmotoryzowani też nie mają tu jak w bajce, Z plaży trzeba zjechać przed przyjściem przypływu, bowiem zalewają ją wody oceanu. Otwierana jest dla ruchu następnego dnia o poranku,

Poruszając się „75 mile beach” przejeżdżamy przez strumienie, z których największy to Eli Creek. Strumień ten zasila ocean aż w 4 miliony litrów wody na godzinę. Niedaleko ujścia, dosłownie kilka kilometrów dalej, możemy zatrzymać się przed wrakiem statku Maheno, który podczas cyklonu w 1935 roku urwał się z holu Japończykom i tu właśnie zatonął. Wrak powoli pogrąża się w piasku i zjada go korozja, ale wciąż wygląda tajemniczo i imponująco. W sąsiedztwie wraku można zobaczyć The Cathedrals – piaszczyste klify, mieniące się rożnymi kolorami żółci i złota, rzeźbione przez lata przez deszcze i wichury.

Podążając w głąb wyspy należy koniecznie odwiedzić dwa miejsca: Central Station – niegdyś główną osadę Aborygenów oraz jezioro McKenzie. Jezioro to jest nieprawdopodobnie czyste i przejrzyste. Jego ph jest tak bardzo zbliżone do kobiecego, że kąpiele w nim zaleca się dla poprawy cery. Po kąpieli w jeziorze skóra jest gładka i delikatna, nie potrzebuje kremu. Ale aby utrzymać czystość jeziora, które jest zasilane tylko przez deszcze, nie możemy smarować ciała żadnymi kosmetykami. Tutejsza woda i piasek są także doskonałe do czyszczenia biżuterii srebrnej.

Groźne paskudy wieloryby
Będąc w Central Station możemy zobaczyć niewielką wystawę ilustrującą historię wyspy oraz wybrać się na spacer w głąb lasu tropikalnego. I mimo, że sam spacer nie trwa dłużej niż pół godziny, to jednak jest co oglądać. Wyspę zamieszkuje bowiem około 325 gatunków ptaków, włączając australijskiego bociana jabiru, kilka gatunków małego kangura, oposy, nietoperze, kolczatki idyngo. Tu także w słodkowodnych jeziorach występuje kilka unikatowych gatunków żółwi. By jednak lista była pełna, nie można zapomnieć o jadowitych przedstawicielach tutejszej fauny – wężach i pająkach. Oprócz znanego i występującego w całej Australii Redback Spider, którego ugryzienie jest nie tyle groźne, co bolesne, występuje także większy z tych kilkunożnych potworów – Funnel Web Spider. Nie brakuje tu także jeszcze bardziej jadowitych odmian pająków, ale są one aktywne jedynie nocą. W dzień, zagrzebane głęboko w norze, śpią słodko nie reagując na żadne odgłosy.

Australijczycy którzy są obeznani z tymi wszystkimi groźnymi zwierzętami starają się informować wszystkich przybyszy o potencjalnym zagrożeniu. Chodząc po lesie bez przerwy dostrzeżemy tabliczki przestrzegające przed miejscowymi dingo. Dingo stanowią istotne zagrożenie szczególnie dla dzieci, które ze względu na swój wzrost wydają się tym „przemiłym pieskom” łatwym kąskiem.

Kolejną, wielką atrakcją wyspy są wieloryby Każdego roku wpływa do dzielącej wyspę od lądu zatoki Hervey Bay ponad 3 tysiące tych ssaków. Robią tu sobie „maleńki przystanek” w drodze powrotnej z Antarktyki po blisko 5 tys. km podroży. Australijczycy jednak są przekonani, że prawdziwym powodem „wizyty” jest konieczność odpoczynku po wyczerpującym okresie godowym i porodzie, W sierpniu i wrześniu możemy zobaczyć kilkuosobowe wielorybie rodzinki chętnie pokazujące się ludzkiemu oku i skore do zabawy… Ale… Przyjemność oglądania wielorybów z bliska kosztuje około 75 AUD za dzień, (od 7.30 do 15.30) włączając w to lunch i poranną herbatkę.

Lenistwo i wypoczynek
Na wyspie Frasera jest kilka ośrodków wypoczynkowych, do których dostać się można promem kursującym kilka razy dziennie z drugiej strony zatoki Harvey Bay. Goście mogą wybrać pomiędzy ofertami tańszych ośrodków z pełnym wyżywieniem a tymi z „wyższej półki” – w tym wypadku rozumianej dosłownie. Wszystkie pokoje są bowiem umieszczone w piętrowych domkach wśród drzew i krzewów, Każdy z pokoi posiada mały taras wychodzący na mokradła. Przez cały dzień słyszymy jak nie krzyk ptaków, to cykady lub żaby. Czasami można zobaczyć dingo. Śmiało można powiedziecie jesteśmy bardzo blisko natury, czasami aż za bardzo…

Każdy z tych ośrodków ma bogatą ofertę nie tylko spędzania czasu na ich terenie, ale także wycieczek po wyspie od kilkuosobowych do grupowych autobusem 4WD. Można też zabrać swój 4WD pojazd uprzednio opłacając zezwolenie na wjazd, które wynosi około 40$ AUD. Wynajęaeauta w jednym z ośrodków na wyspie kosztuje około 100$ AUD, jest więc to raczej droga impreza,

Wyspę Frasera polecam gorąco wszystkim miłośnikom natury w jej jeszcze nieskażonym pięknie oraz tym, którzy chcieliby stanąć oko w oko z australijską przyrodą. Ale wyspa to także wspaniałe miejsce na ceremonię ślubną i miesiąc miodowy.

Tekst i zdjęcia: Katarzyna Kochanowska

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze październik 2004.