Dzisiaj to brzmi doprawdy nierzeczywiście, ale przez całe stulecia na linii Białki i Dunajca w Pieninach i środkowego Popradu przebiegała polsko-węgierska granica. Ukształtowała się ona mniej więcej pod koniec wieku trzynastego i przetrwała, aż do… 1920 roku, kiedy to najbardziej na północ wysunięte części węgierskiego królestwa przypadły w udziale II Rzeczypospolitej.

Siedem stuleci w czasach, gdy w Europie i świecie zmieniło się w zasadzie wszystko, to wynik godny pozazdroszczenia, chociaż przyznać trzeba, że owa granica okazałą się o wiele trwalszą, niż nawet wyznaczjace ją państwa.
czorsztyn_12_new

Czorsztyn
Pierwsi wznieśli nad Dunajcem zamek warowny Polacy. Miał strzec nie tylko południowych rubieży przed zbrojnym napadem sąsiadów, ale przede wszystkim kontrolować i chronić, przebiegający w dolinie trakt, niezwykle ożywionej już w wieku XIV wymiany handlowej pomiędzy obu krajami. Zamek swój nazwali Wronim, a termin ten w sataropolszczyźnie zarezerwowany był dla koloru czarnego. Osadnicy niemieccy zwać go jednak zaczęli Schorstein – „stercząca skała”, co z biegiem lat spolszczono na Czornstyn, a następnie na Czorsztyn. Tak przynajmniej mówią ci, którzy zawodowo zajmują się pochodzeniem nazw w geografii. My możemy im tylko dać wiarę…

Za rządów Kazimierza Wielkiego wałowo-ziemny gród zmieniono w murowaną fortecę. W tym też czasie po stronie węgierskiej Kokosz Borzeviczy dzierżący okoliczne ziemie z nadania węgierskiego króla Roberta, wzniósł drewniano-ziemną strażnicę w Niedzicy. Zamkiem – novum castrum de Dunajecz, jak zwać go zaczęto w ówczesnych dokumentach – uczynił ją dopiero Wilhelm Drugeth. On bowiem przed swą śmiercią zdążył jeszcze wznieść czterokondygnacyjny kamienny donżon, w następnych dziesięcioleciach rozbudowywany do rozmiarów zupełnie liczącej się w rejonie twierdzy.

W niedzieckiej warowni doszło w 1412 roku do spisania aktu zastawu 16 miast spiskich przez Zygmunta Luksemburczyka Władysławowi Jagielle. W tym czasie panem na sąsiednim Czorsztynie był nie kto inny, jak sam Zawisza Czarny, najdzielniejszy i najbardziej znany ze wszystkich polskich rycerzy.

W połowie niespokojnego wieku piętnastego oba zamki na wiele lat dostały się w ręce raubiterów – rycerzy rozbójników, którzy niczym dzisiejsze mafie nakładały własne cła i podatki na przejeżdżających dolinami kupców. Były to ciężkie czasy. Nic więc dziwnego, że wraz z zakończeniem trwającego w Polsce faktycznego bezkrólewia i objęcia rządów przez Kazimierza Jagiellończyka pozbycie się łotrów uznano za priorytet. Niebawem na zamku znów zaczął sprawować władzę królewski starosta. I tak było aż do końca istnienia Rzeczypospolitej. Za wyjątkiem krótkiego okresu władania fortecą przez zbuntowanych chłopów Kostki Napierskiego. Ale jego bunt był dla możnych małopolskich tak ważny, że wbrew królewskim rozkazom i prośbom zdecydowali się osłabić nawet wojska idące na walną rozprawę z Kozakami Chmielnickiego. I bynajmniej nie chodziło w tym wypadku jedynie o dywersję na tyłach, ale bardziej niepokoiła możnych możliwość ograbienia ich dóbr przez buntowników.
Zamek ponownie odzyskano, a kolejni starości urzędowali w nim aż do 1795 roku, kiedy to spłonął od uderzenia pioruna. Ale w tym czasie nie było już Rzeczypospolitej.

____Niedzica2

Niedzica
Nieco inaczej potoczyły się losy fortecy w Niedzicy. Pogrążone w wewnętrznych niepokojach Węgry potrzebowały o wiele więcej czasu by sobie poradzić z rycerzami-rabusiami i rozmaitymi bandami łupieżców, jakie zwykle rodzą się w niespokojnych czasach. Ale niedzicki zamek zamieszkiwany był aż do końca ostatniej wojny i podlegał dewastacji stosunkowo krótko, chociaż trzeba przyznać, że jego dawni właściciele równie mało, jak rabusie dbali o najstarsze części budowli, pozwalając im popadać w ruinę. Sami zaś woleli coraz większe i wygodniejsze komnaty wznoszonych coraz niżej budowli.

Dzisiaj już tylko niewielu pamięta, że w czasach średniowiecza w okolicy znajdowało się wiele jeszcze innych warownych miejsc. Najczęściej nie ma już po nich najmniejszego śladu, czasem też uległy tak daleko idącej dewastacji, że w niczym już nie przypominają tych, które miały odstraszać ewentualnych napastników.

Podręcznikowym, modelowym wręcz tego przykładem jest chociażby obronny kasztel w pobliskiej wsi Frydman. Wiele takich budowli i dziś jeszcze spotkać można na obszarze dawnych Górnych Węgier, czyli dzisiejszej Słowacji. W Polsce są jednak one rzadkością i dlatego tak bardzo może drażnić dokonana przed stuleciem „przebudowa” pozbawiająca budowlę wszystkich cech obronnych. Już na początku ubiegłego wieku Dunajec uważany był za jeden z ciekawszych rejonów turystycznych. Świadczy o tym najbardziej rozpoczęty właśnie 171 sezon „tratwiany”. I chociaż po wybudowaniu wodnej zapory trasa spływu uległa znacznemu skróceniu, pojawiły się jednak nowe możliwości rozwoju turystyki. I tak sztuczne jezioro stało się nowym, atrakcyjnym rejonem sportów wodnych, który rokrocznie przyciąga dziesiątki tysięcy wczasowiczów i turystów.

Tekst: Krzysztof Łukaszewicz

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze Kwiecień  2004.