Kanał Augustowski był największą, jakbyśmy to jeszcze niedawno powiedzieli – sztandarową inwestycją gospodarczą Królestwa Polskiego XIX wieku i miał za zadanie gospodarcze powiązanie ziem Polski i Litwy oraz Rosji. Pretekstem było uniezależnienie gospodarki Królestwa od pruskich portów, co stanowić miało pokłosie dawnej wojny celnej.
Z inicjatywy Ministra Skarbu księcia Franciszka Ksawerego Druckiego – Lubeckiego wiosną 1823 roku Ignacy Prądzyński, generał raczej kiepski za to zdolny inżynier, rozpoczął prace nad projektem Kanału Augustowskiego, który miał połączyć dorzecze Wisły przez Narew i Biebrzę z dorzeczem Niemna przy wykorzystaniu dolnego biegu Czarnej Hańczy.
Arteria miała się składać z dwóch części: Kanału Augustowskiego – po stronie polskiej i Kanału Windawskiego – po stronie rosyjskiej.
Początek
Prace rozpoczęto już w lipcu 1824 roku od regulacji koryt Biebrzy i Netty, usypania wałów i utworzenia dróg holowniczych. Równocześnie wzniesiono dwie cegielnie (jedną w Augustowie, drugą na Hańczy), powstały warsztaty kowalskie, ślusarskie, stolarskie, co przyczyniło się do znacznego ożywienia gospodarczego okolic. Żelaza kutego i lanego dostarczała huta Karola Brzostowskiego w Krasnymborze.
Budowę kamienno – ceglanych śluz rozpoczęto w połowie 1 825 roku używając wodoszczelnego wapna uzyskiwanego dzięki opracowanej specjalnie na potrzeby kanału technologii. Zapewniło to wznoszonym elementom ogromną wytrzymałość i trwałość. Pracami dającymi zatrudnienie niekiedy nawet i siedmiu tysiącom ludzi jednocześnie, kierowali inżynierowie wojskowi i to ich nazwiska widnieją uwiecznione na wszystkich śluzach i stopniach wodnych. Ponieważ inicjatywa miała petersburskie poparcie, z równą żarliwością przystąpiono do prac po stronie rosyjskiej i to właśnie Rosjanom należy oddać hołd jako tym, którzy budowę kanału zakończyli w latach 1833-39, bowiem myśmy w tym czasie utracili – na sKutek kolejnego nieudanego powstania – resztki samodzielności.
Całkowita długość kanału wyniosła 101,2 km, z czego 80 znajduje się w obecnych granicach Polski. Wzniesiono 18 kamiennych śluz (14 znajduje się na terenach Polski), domy dla służby kanałowej przy każdej śluzie, upustach i mostach zwodzonych, stałe mosty na jazach oraz zwodzone i podnoszone na kanale.
Kanał zaopatrywany jest w wodę z jeziora Sajno. Średnia głębokość wynosi ok.1,8 m i mogą po nim pływać jednostki do 100 t wyporności.
Znaczenie otwartego dla żeglugi w 1839 roku kanału szybko zmalało na skutek zmiany polityki gospodarczej i znacznego obniżenia ceł przez Prusy. Ale dzięki temu po dziś dzień zachował wiele pierwotnego, technicznego wyposażenia. A to obok uroków okolicy, przez którą przebiega, decyduje teraz o jego turystycznej atrakcyjności. Najlepszym tego dowodem jest popularność organizowanego od kiIku lat Międzynarodowego Spływu Kajakowego Kanałem Augustowskim i rzeką Niemen z Augustowa do Druskiennik.
Obecnie trwają prace nad odrestaurowaniem Kanału po stronie białoruskiej, aby umożliwić żeglugę na całej jego długości.
Od 1968 znajduje się pod ochroną jako zabytek inżynierskiej sztuki budownictwa wodnego i kandyduje do wpisania na listę światowego dziedzictwa kultury UNESCO.
Kto naprawdę zniszczył Kanał Augustowski?
Przez lata odpowiedzialnością za fatalny stan rzeczy poza polską granicą wschodnią obarczać się zwykło ZSRR i te kraje, które w spadku po imperium przejęły władzę nad obszarami wcześniej wchodzącymi w skład Rzeczpospolitej. To nawet ładnie brzmiało i pozwalało przeciwstawiać własną gospodarność barbarzyństwu Wschodu.
Spójrzmy jednak na sprawę tak, jak ona wyglądała naprawdę. Wobec dość znacznych zamian przebiegu granic, kanał zatrącił swe pierwotne znaczenie i tak czy inaczej podzieliłby losy zapomnianych i nikomu już niepotrzebnych technicznych urządzeń, gdyby nie wojna.
Sam – karmiony latami opowiastkami o wschodnich zaniedbaniach – byłem niepomiernie zdziwiony, gdy szukając niegdyś materiałów do publikacji o londyńskim „puczu Zalewskiego” w tzw. Archiwum profesora Stanisława Kota – przyjaciela i powiernika generała Sikorskiego, natrafiłem na raport majora Władysława Żukowskiego – dowódcy 101 rezerwowego pułku ułanów.
We wrześniu 1939 jednostka ta wchodziła obok 102, 103 i 110 pułku ułanów oraz 103 pułku szwoleżerów w skład brygady kawalerii “Wołkowysk” płk Edmunda Tarnasiewicza. Jednak nie było jej nigdy dane walczyć z Niemcami w całości, a na odsiecz Warszawie ruszył jedynie 110 pułk ppłk Bolesława Jana Dąbrowskiego, w składzie którego znajdował się major H. Dobrzyński -Hubal.
Raport majora Żukowskiego znajdujący się po dziś dzień w ZHRL w teczce 237 w Archiwum prof. Stanisława Kota opisuje walki, jakie od 19 września przyszło toczyć polskim kawalerzy- stom z postępującymi oa Wschodu oddziałami Armii Czerwonej, omawia grodzieńską potyczkę z uzbrojonymi bandami komunistycznymi oraz wymienia przyczyny opuszczenia miasta i odwrotu, aż do położonej 20 kilometrów dalej wsi Koziowce.
Po ciężkich walkach nocnych z 19 na 20 września z radzieckimi oddziałami zmechanizowanymi, w których zostaje zniszczonych pięć czołgów t-26, 101 pułk ułanów zmuszony zostaje do odwrotu. Zapada decyzja o przekroczeniu Kanału Augustowskiego, który ma stanowić koleją rubież obronną kawalerzystów.
25 września generał Przeździcki wysyła pluton, który ma nawiązać łączność z mającą bronić linii Kanału Augustowskiego grupą piechoty. Niestety, na jakąkolwiek próbę zorganizowanej obrony jest już zdecydowanie za późno. 77pp z Lidy został już „rozformowany” przez dowódcę płk Blumskiego. W dodatku – pisze autor raportu – na skutek pośpiesznych działań saperów zostają zniszczone zastawy, zaś odcinek kanału pomiędzy Wilkowiszkami, a Dąbrówką jest już całkowicie pozbawiony wody. Tym samym znika ostatnia przeszkoda mogąca stanowić rubież operacyjną działania kawalerii. Nocą z 26 na 27 września 101 pułk ułanów i 103 pułk szwoleżerów przekraczają granicę litewską będąc cały czas w styczności ogniowej z wojskami radzieckim.
Tyle naoczny świadek. Ja jeszcze poszukałem nazwiska owego dowódcy saperów…
Czasy się jednak zmieniają i wszystko wskazuje na to, że i Kanał Augustowski czeka jeszcze wspaniała przyszłość – tym razem w dziedzinie gospodarki zwanej turystyką. Pojawiło się na nim ostatnio nawet pierwsze kajakowe przejście graniczne na śluzie Kuszyniec. Jego otwarcie 30 kwietnia tego roku uznane zostało za ważne wydarzenie nie tylko we wzajemnych stosunkach pomiędzy obu krajami.
Po stronie polskiej odrestaurowano już większość śluz. Po stronie białoruskiej trwają szeroko zakrojone prace, a stan ich zaawansowania pozwala oczekiwać szybkiego zakończenia i powrotu tej wodnej drogi do dawnej świetności.
Tekst: Krzysztof Łukaszewicz
Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze Kwiecień.