Iława – dla jednych niewielkie, dla drugich duże miasto w południowo-zachodniej części województwa warmińsko-mazurskiego obchodzi w tym roku 700-lecie swojego istnienia. Dla wielu osób jest to tylko miasto mijane w czasie podróży koleją z Warszawy do Gdańska, dla innych miłe wspomnienie wspaniałych wakacji. Dla trzydziestu czterech tysięcy jej mieszkańców – miejsce magiczne, miejsce życia i pracy, radości i smutków.

Pierwszym skojarzeniem z Iławą jest woda. Najdłuższe w Polsce jezioro Jeziorak otula miasto swym południowym brzegiem. Jakże fantastycznie musiała wyglądać ta okolica w 1305 roku. Nieprzebyte lasy, dookoła woda. Jeziorak, jego odnogi i niewielkie jeziora oraz rzeczki je łączące czyniły miejsce, na którym dziś stoi miasto, niedostępnym dla nieproszonych gości. Pagórek pomiędzy odnogami Jezioraka był idealnym miejscem na obronną siedzibę ludzką.

W czasach nowożytnych ziemię iławską zamieszkiwali Prusowie, później podlegała Zakonowi Krzyżackiemu, potem stała się częścią Prus, została zniemczona. Zawsze na pograniczu. Najpierw słowiańsko-pruskim, później polsko-prusackim, a w końcu polsko-niemieckim. Granica zawsze biegła nieopodal. Mieszały się języki, kultury i religie.
W społecznym odbiorze ziemia iławska to część Mazur-albo, co bliższe prawdy, Warmii. Krainę tę różnie nazywano. Historycznie rzecz ujmując ta ziemia to Pomezania, kraina rozciągająca się na wschód od Wisły, z siedzibą biskupią w odległym o 10 kilometrów od Iławy Szymbarku.

Historia miasta związana jest z jej położeniem. Żadne wielkie wydarzenie historyczne nie rozegrało się w jej granicach. Historia zmieniała miasto, lecz Iława zawsze była poza głównym jej nurtem. Miasto zwane Niemiecką Iławą mylone jest często z Pruską Iławą, pod którą w czasach Napoleona doszło do wielkiej bitwy pomiędzy Francuzami i Rosjanami.
Mieszkańcy Iławy rodzili się, żyli i umierali, bogacili się i biednieli. Miasto podupadało i podnosiło się. Na iławskich cmentarzach leżeli i leżą zwykli ludzie. Wśród urodzonych w Iławie nie ma osób, które wpłynęły na losy świata, lecz w małej wiosce obok Iławy – Ławicach urodził się „dobroczyńca ludzkości” August Behring, odkrywca szczepionki przeciw błonicy i tężcowi, laureat Nagrody Nobla.

Iskierka polskości Iławy zapaliła się w roku 1920, w czasie Plebiscytu. Z tym wydarzeniem związane są nazwiska księdza Ludwiczaka, a także Stefana Żeromskiego, któremu Iławianie wystawili pomnik, nazwali jego imieniem liceum i ulicę. Mimo takiego wsparcia Polacy w Iławie przegrali Plebiscyt. Historia dotarła do Iławy ponownie w roku 1945 wraz z wojskami radzieckimi. Rosjanie obeszli się z nią brutalnie. W czasie walk z hitlerowcami miasto nie zostało zniszczone. Iława została potraktowana przez Rosjan jako zdobycz. Zniszczyli ją prawie doszczętnie. Kiedy patrzy się na przedwojenne fotografie nie można nie skonstatować, że zniszczono ładne, „porządne” niemieckie miasto o swoistym charakterze prowincjonalno-kurortowym.
Po decyzji o przyłączeniu części Prus Wschodnich do Polski do Iławy zaczęli napływać Polacy. Niemców została garstka, większość uciekła przed frontem. Kim byli pierwsi polscy osadnicy? Pochodzili z różnych dzielnic przedwojennej Polski. Wracali ci, którzy byli wywiezieni do Prus Wschodnich na roboty przymusowe, przyjeżdżali poszukiwacze przygód i majątku i ci, którym było za ciasno w stronach rodzinnych lub stracili swoją „małą ojczyznę” na zawsze.

Zaczęła się mozolna odbudowa miasta. Z początku tylko tak, aby było gdzie mieszkać i gdzie pracować. Tymczasowo. Bo Niemcy mogli wrócić. Zamalowywano niemieckie napisy, które z uporem wyłaziły spod polskiej farby. Na pięknym niegdyś rynku okoliczni rolnicy zaczęli zjeżdżać się na targi. Powoli miasto zaczęło wracać do życia. Związali z nim swoje losy bohaterowie II wojny światowej – legendarny obrońca Westerplatte Edmund Szamlewski dowódca wartowni nr 2, którego biografia może być kanwą wspaniałej powieści o ludziach XX wieku i żołnierz majora „Hubala” Józef Alicki.

Miasto zaczęło kojarzyć z kolejarzami i więzieniem. Iława to ważny węzeł kolejowy, jest w niej także pokaźne więzienie. W PRL–owskiej rzeczywistości zarówno węzeł PKP, jak i zakład karny miały swe gospodarcze i społeczne znaczenie.
W latach sześćdziesiątych dostrzeżono na nowo turystyczne walory miasta. Fundusz Wczasów Pracowniczych oferował wypoczynek nad Jeziorakiem z noclegami w kwaterach prywatnych. Rozwinęło się żeglarstwo.

Dla integracji mieszkańców Iławy wielkie znaczenie miał Telewizyjny Turniej Miast. Iława stanęła w szranki z sąsiednią Ostródą (odwiecznym swym rywalem) i wygrała. Były, co prawda kłopoty z wyegzekwowaniem nagród dla miasta, lecz turniej ten stanowi ważną cezurę w życiu Iławy i Iławian. Od tego czasu jest ona dla nich „naszym miastem”.
W latach siedemdziesiątych miasto zaczęło się „usocjalistyczniać”. Powstawały blokowiska, sztampowe kawiarnie i restauracje. Miasto rosło, ale bez charakteru. Odbudowano Stare Miasto. W stylu, który dziś woła o pomstę do nieba. Jest to jednak efekt myślenia a historycznego. Wtedy liczyły się izby mieszkalne. Ponadto cegły z ruin Starego Miasta tkwiły już w murach zabytków centralnej Polski. Znaleziono wyjście Salomonowe: bloki postawiono zgodnie z planem średniowiecznej zabudowy tego miejsca.

Ciosem dla Iławy było zapewne odebranie jej funkcji miasta powiatowego. Koniec lat siedemdziesiątych i początek osiemdziesiątych to okres zastoju i marazmu. Dopiero przełom społeczny roku 1989 dał kolejny impuls do rozwoju. Nie bez znaczenia był także fakt, że Iławą zaczęli rządzić nowi ludzie. Ludzie, którzy postawili na turystykę i kulturę. Uporządkowano centrum miasta, wybudowano halę sportową i amfiteatr.
Jaka jest Iława dzisiaj? Odzwierciedla wszystkie blaski i cienie transformacji ustrojowej. Obok bogactwa istnieje bieda i duże bezrobocie. Obok luksusowych willi nad Jeziorakiem – „poniemieckie” jeszcze domy czekające cierpliwie na remonty.

Iława ma dwie twarze: tę na własny użytek od września do końca maja, związaną z mrówczą pracą i wiązaniem końca z końcem i tę drugą, wakacyjną, kiedy i w mieszkańców miasta wstępuje jakiś „spiritus temporis” – od czerwca do września. Zapełniają się wówczas plaże, restauracyjki, tętni muzyką i śpiewem amfiteatr. To właśnie to miejsce, amfiteatr im. L. Armstronga wybrali na miejsce swoich spotkań jazzmani. Tutaj gwiazdy jazzu spotykają się na festiwalu „Złota Tarka”.

Niewielu Iławian ma świadomość, iż żegnając swoich bliskich, składają ich doczesne szczątki na cmentarzu, gdzie spoczywali przedwojenni mieszkańcy miasta. Na miejscu kirkutu jest dziś parking, a na jednym z najstarszych cmentarzy, w samym centrum, stoi fontanna i wiele małych restauracyjek. Tak się miesza przeszłość z teraźniejszością, niemieckość z polskością, smutek i radość.

Warto wysiąść z pociągu relacji Warszawa – Gdańsk, warto przyjechać do Iławy. Zanurzyć się w falach Jezioraka, pooddychać świeżym powietrzem i posłuchać dobrej muzyki w amfiteatrze. Zobaczyć prowincjonalne miasto dalekie od prowincjonalizmu.

Tekst: Stanisław Ługowski

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze Lipiec 2005.