W poprzednim numerze Magazynu „Świat – Podróże, Kultura” pisaliśmy o spalonym kościele w podopolskich Czamowąsach. Dzisiaj przypominamy inną wspaniałą pozostałość minionych czasów – drewniany kościółek ze Skrońska spalony prawdopodobnie dla zatarcia śladów po wcześniejszym obrabowaniu 26 września 1999 roku. Na opolszczyźnie znajduje się wiele zabytkowych kościołów wzniesionych z drewna.

 

skroPodawane w telewizyjnych wiadomościach liczby mówią o czterech tuzinach takich kościołów. Nie jest to prawda. Według obliczeń wojewódzkiego konserwatora możemy mówić o prawie dwustu obiektach, co prawda różnej wartości, lecz cieszących się wielką estymą lokalnych społeczności. Jedynie Skandynawia poszczycić się może podobną ilością równie starych, sakralnych budowli drewnianych. W przeciwieństwie do potomków Wikingów u nas nikt nie wie, jakie skarby kryją się za drewnianymi ścianami. Dla muzealników, którym udało się skatalogować pewną część wyposażenia, są one trwałym dziedzictwem kulturowym. Dla kolekcjonerów stanowią zaś nie lada gratkę. Szczególnie niemieckich, bardziej niż innych zainteresowanych gotykiem i jego kontynuacją. Nic więc dziwnego, że najpoważniejsze wydawnictwo dotyczące śląskich kościołów drewnianych ukazało się parę lat temu w Niemczech. Autorem Die Oberschlesischen Schrotholzkirchen jast W.Halfar.

Historia skrońskich kościołów sięga 1004 roku, a więc czasów państwa Bolesława Chrobrego. Pierwszy z udokumentowanych historycznie obiektów został wzniesiony w 1220 roku jako kościół zakonu Augustnianów (do 1375 roku). Natomiast drewniany kościółek, który spłonął 26 września 1999 wzniesiony został na popiołach poprzedniej budowli około 1600 roku. Był orientowany, to jest skierowany na wschód. Prezbiterium miał zakończone trójbocznie z zachrystią. Nawa z kruchtą oraz przedsionkiem wyznaczała kierunek zachodni. Nad nimi nadbudowana została drewniana wieża. Całość nakryta została stropem płaskim i siodłowymi, krytymi gontem dachami. Nad nawą wzniesiono sześcioboczną, krytą blachą wieżyczkę na sygnaturkę z hełmem cebulastym. Tak wyglądał w czasach, gdy o Skrońsku koło Olesna mówiono Skronskau Kr. Rosenberg. Z punktu widzenia turysty bliżej jest jednak do Skrońska z Gorzowa Śląskiego.

Wewnątrz kościoła znajdował się barokowy ołtarz z lipowymi rzeźbami świętych, które stanowiły „łasą” dla zbieraczy okazję. Ze względu na pewne zapóźnienie kulturowe ziem dolnośląskich dominowały jednak rzeźby gotyckie pochodzące z wieku piętnastego, tj. Matka Boska z Dzieciątkiem (około 1420), Święta Jadwiga czy Święta Maria Magdalena. Nie brakowało rzeźb powstałych w wieku XVIII. Ściany zdobiły malowidła.
W kościele znajdowały się ponadto dwa renesansowo-barokowe epitafia rodziny Skrońsklich pochodzące z 1657 i 1664 roku.

Kościółek w Skrońsku zgorzał ponad pięć lat temu. Nikt nie miał najmniejszych wątpliwości, że było to podpalenie. W pogorzelisku nie znaleziono nawet drogocennych naczyń mszalnych. Nie wiadomo też ile zginęło rzeźb i obrazów. Mimo, że pierwsze wozy pojawiły się dziesięć minut po podniesieniu alarmu, przez ponad pięć godzin dziesiątki ludzi walczyły z „ognistym kurem”. Zabytek klasy „zero” spłonął doszczętnie. Wcześniej takiż sam los spotkał budowle sakralne w Bytomiu, Ciasnej, Zebełkowie, Łączy, Zawadzie Książęcej i Gronowicach.

Opolski szlak drewnianych budowli sakralnych z roku na rok przyciąga coraz więcej turystów zarówno z Polski, jak i Niemiec. Ci drudzy często ściągają tu w poszukiwaniu swych korzeni i miejsc związanych z życiem przodków. Nic dziwnego, że to właśnie język niemiecki jest tym, w którym powstaje najwięcej prac o zachowanych tu zabytkach. Dla nas jednak najważniejsze jest to, że mimo znacznej odległości i istniejących tu niegdyś granic, generalnie wszystkie kościoły drewniane na Śląsku charakteryzują się małopolskim rodowodem ciesielskim. Budowane były „na zręb”, a jedynie wieża i dobudówki posiadają konstrukcję ramowo-szkieletową lub ramowo-słupową. Ściany wznoszono „na zręb”, tworząc poziome pokłady brewion wiązanych na narożach w specjalny sposób, aby przy pomocy wycięć można było zespolić dwa sąsiadujące brewiona. To właśnie dzięki tym ciesielskim zabiegom budowle stawały się trwalsze i miały szansę przetrwać do naszych czasów.

Tekst: Krzysztof Łukaszewicz

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze Październik 2005.