Dawno, dawno temu, grupę kupców – bo wówczas jeszcze ze względów bezpieczeństwa raźniej było podróżować w towarzystwie – spotkała niemiła przygoda. Na wyboistej leśnej drodze, z dala od ludzkich siedzib, złamało się koło jednego z wozów. Tak koło. Nie oś! Te, bowiem łamano tak często, że na taką ewentualność każda karawana była przygotowana.

Sytuacja wyglądała na patową, lecz nie dla naszych kupców wywodzących się z hanzeatyckiego miasta Torunia, których co najmniej kilku trudniło się handlem najsłynniejszymi toruńskimi produktami – piernikami. Zamiast koła nałożono na oś większych rozmiarów piernik i dalejże w drogę!

Może to tylko anegdota, ale tyle już razy słyszałem tę opowieść, w różnych zresztą miejscach i okolicznościach, że zaczynam sam wierzyć, iż coś takiego gdzieś i kiedyś mogło się zdarzyć. Dzisiaj już jest to mało ważne, ale pozostaje faktem, że Toruń piernikami słynie. Przekonałem się o tym po raz kolejny w roku ubiegłym, w czasie jesiennego pobytu w mieście. Szybko zapadający zmrok, wietrzna i słotna aura zdawały się zatrzymywać ludzi w „czterech ścianach”, jedynie w rozmieszczonych wokół ratusza firmowych sklepach z piernikami panował jak zwykle tłok.

Zwią­zek Pru­ski i Ko­per­nik
Nie ma chyba osoby bardziej kojarzonej z tym miastem, niż urodzony właśnie tutaj Mikołaj Kopernik. Mimo, że astronom przebywał tu krótko, to jednak odcisnął nieusuwalne piętno na mieście. Co prawda potrafił i stwarzać problemy, z których największym stało się ustalenie jego narodowości. Ileż to kart papieru zapisano, by udowodnić a to niemieckie, a to znowu polskie korzenie skromnego warmińskiego kanonika. Zupełnie bez sensu. Kopernik był po prostu „tutejszym” potomkiem osadniczej fali, niewyobrażalnego dzisiaj tygla jaki stworzyli przybysze z Niemiec i polscy osadnicy wespół z zamieszkującymi te ziemie od dawna Pomorzanami. Wszyscy oni jednak bardziej czuli swe związki z Hanzą – stowarzyszeniem kupieckich miast Europy Północnej, niż z jakąkolwiek nacją w dzisiejszym rozumieniu tego słowa.

DSC_1222

Chełmno, Toruń, Elbląg, Gdańsk, Królewiec oraz Braniewo przez dziesięciolecia wysyłało swych przedstawicieli na Hansatag – coś w rodzaju kupieckiej WHO. I dopiero upadek owego zadziwiającego tworu zaczął przyczyniać się do powstawania poczucia odrębności – nazwijmy to narodowej – ich mieszkańców, zespolonych tym silniej, że po grunwaldzkiej klęsce Zakon – będący dotychczasowym gwarantem stabilności politycznej, bezpieczeństwa i spokoju wewnętrznego ziem – przestał spełniać swe funkcje.
Jeśli jeszcze dodamy, że i miejscowe rycerstwo zaczynało już mieć dość dotychczasowych panów, łatwo pojmiemy dlaczego w dniu 14 marca 1440 roku w niedalekim Kwidzynie 53 przedstawicieli rycerskich rodów oraz 19 miast podjęło decyzję o powołaniu Związku Pruskiego, który na początku miał jedynie na celu „naprawę” podupadłego pod Grunwaldem systemu. Początkowo Związek miał nawet pewne poparcie ze strony Wielkich Mistrzów, szybko jednak przestał się im podobać i w konsekwencji musiał szukać innego pana. Tym panem okazał się Kazimierz Jagiellończyk, którego poddani coraz silniej parli do ostatecznej rozgrywki z Krzyżakami.

Wojna trwała aż 13 lat. Zakończył ją tzw. Drugi Pokój Toruński, który od krzyżackiego państwa odrywał obszar zwany rychło Prusami Królewskimi, a którego silne handlowe miasta szybko zaczęły się bogacić na handlu z ogromnym obszarem ówczesnej Rzeczpospolitej. I to właśnie w takich – dostatnich już czasach – urodził się późniejszy słynny astronom.

DSC_1313

To­ruń­skie zam­ki, go­tyk, ba­rok
W Toruniu, niestety, nie ma zamku, a raczej niewiele z tego zamku pozostało. Krzyżacką fortalicje zburzyli mieszczanie buntując się przeciwko panowaniu rycerzy z czarnym krzyżem na płaszczach i uznając zwierzchnictwo polskiego władcy Kazimierza Jagiellończyka. Próbowano go co prawda rekonstruować w połowie
dziewiętnastego stulecia, ale bez rezultatów. Po dziś dzień zachowały się fragmenty murów i sklepienia piwnic oraz wieża z 2 połowy XIII w. Nie więcej szczęścia miał inny, zupełnie nieznany „toruński” zamek w Dybowie wzniesiony w latach dwudziestych piętnastego stulecia na lewym brzegu Wisły z polecenia Władysława Jagiełły. Ten doczekał szwedzkiego „potopu” i wtedy to został w znacznym stopniu zniszczony. Rozebrany zaś został z polecenia władz pruskich w XIX wieku. Uzyskaną z rozbiórki cegłę można jeszcze dziś napotkać w resztkach zachowanych fortów dawnej toruńskiej twierdzy. Nie miał więc Toruń specjalnego szczęścia do zamków, chociaż nie jeden za to wspaniały zamek dostał się w polskie ręce dzięki postanowieniu podpisanego w Toruniu traktatu pokojowego.

W centrum toruńskiego rynku wznosi się potężna bryła gotycko-barokowego ratusza. Stąd rozchodzą się szerokie ulice biegnące we wszystkich kierunkach. Wszędzie pełno wspaniałych, starych kupieckich kamienic, z których znaczną cześć poddano już rewitalizacji i przekształcono w muzea czy galerie. Będąc w Toruniu nie można pominąć barokowego „Domu pod Gwiazdą”, powstałego na miejscu dawnej siedziby Bractwa św. Jerzego, neogotyckiego „Dworu Artusa”, „Czerwonego Spichlerza” przy Łaziennej – niegdysiejszego domu patrycjuszowskiej rodziny Eskenów, zdobionego bogatą florystyczną fasadą Pałacu Dąbskich przy Żeglarskiej.

Oczywiście na ulicy Kopernika znajduje się niezbyt, jak na toruńskie standardy, pokaźny dom ojca astronoma. Ale to właśnie chyba daje najlepszy dowód na to jak lukratywnym zajęciem był w ówczesnym Toruniu handel, który pozwalał nawet „takiemu średniakowi” kształcić swe dzieci nie tylko w Krakowie, ale i w odległej Francji czy słonecznej Italii.
Jest w Toruniu nad Wisłą „Krzywa wieża”, można tu podziwiać liczne spichlerze, zachowane bramy czy funkcjonującą od 1489 roku gospodę „Pod Fartuchem”, ale dla mnie najpiękniejsze są jednak toruńskie kościoły: Wniebowzięcia NMP (XIV w.) z mauzoleum Anny Wazówny, św. Jakuba (XIV W.) uchodzący nie bez racji za jeden z piękniejszych w Polsce, św. Jana z „Tuba Dei” – z jednym z największych polskich dzwonów, czy wzniesiony w XVIII przez Luteran – kościół św. Ducha.

Ostatnie stulecia
Upadek miasta ściśle związany jest z zanikiem politycznego, militarnego i gospodarczego znaczenia Rzeczpospolitej. Tu wszak miał miejsce w 1724 tzw. „tumult toruński” – pierwsze na wielką skalę zajścia pomiędzy „papistami” a Jutrami”, którego daleko idącą konsekwencją była popierana przez Katarzynę II dysydencka konfederacja protestanckiej szlachty, a w dalszej kolejności rozbiory. Jednak mimo – wszechogarniającej schyłkową Rzeczpospolitą – ciemnoty, Toruń może poszczycić się żywym jak na owe czasy życiem intelektualnym i funkcjonującym – niejako przeciw powszechnym trendom – Toruńskim Towarzystwem Uczonym (1752).

W czasach pruskich w Toruniu wzniesiono potężną twierdzę, której część podziemnych kazamat użytkują dziś po społu winiarze i żołnierze WP.

W Toruniu na świat przyszedł Samuel Bogumił Linde (ma pomnik), Tony Halik (ma muzeum) i Alex Wolszczan (ma pulsara). Pomnik swój ma również Kopernik i nieznany nam z imienia legendarny flisak, który przyczynił się do wygnania żab z miasta. W końcu lat sześćdziesiątych kolekcjoner z Warszawy Tadeusz Wierzejski podarował miastu swój wspaniały zbiór, który stał się zaczynem kolekcji toruńskiej Muzeum Sztuki Dalekiego Wschodu (kamienica „Pod Gwiazdą”).

DSC_2062

Dawną świetność i tradycję widać zresztą na każdym kroku, co czyni Toruń jedno z najchętniej odwiedzanych przez turystów miejsc Polski. Toruń ma po prostu swoją duszę. I nie tylko u nas w dobrym tonie jest mówić, że się tu byto. Tak samo myślą o nim w Niemczech, Francji, Stanach, a nawet we Włoszech i Japonii.

Tekst: Krzysztof Łukaszewicz

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze Styczeń-Luty 2005.