W VI wieku n.e. w Konstantynopolu, który wówczas był stolicą Cesarstwa Rzymskiego stanęła jedna z największych świątyń cywilizacji ludzkiej. Ów bizantyjski moloch narodził się z próżności i megalomanii samego cesarza Justyniana, stając się jednocześnie kamieniem milowym europejskiej architektury.

Piąty wiek naszej ery rozpoczął właśnie swoją przedostatnią dekadę, gdy w jednej z rodzin chłopskich zamieszkałej na terenie dzisiejszej Serbii przyszedł na świat niejaki Piotr (Petrus) Sabbatus. O jego przyszłości zadecydowała reguła, która mówi, że nic tak dobrze nie rokuje kariery jak rodzinne koneksje. Otóż wujem Petrusa, był jeden z najbardziej wpływowych generałów bizantyjskich – Justyn. Dzięki niemu w wieku ośmiu lat, chłopiec przybył do Konstantynopola. Tam pobierał gruntowne nauki, aby w przyszłości stać się prawą ręką mianowanego na tron cesarski wuja. Od tego czasu los pochodzącego z Serbii Petrusa był przesądzony. Szkolony aby rządzić, przejmował schedę po Justynie i dziesięć lat później, w roku 527 sam zasiadł na tronie bizantyjskich cezarów, przyjmując imię Justyniana. Dla Bizancjum rozpoczął się wówczas „Złoty wiek”. Cel Justyniana był ryzykownie ambitny – Renovatio Imperium Romanum – w jej pełnej krasie. Otoczył się więc doborową kadrą oficerów, prawodawców, inżynierów, matematyków i architektów. Doszkolił armię. W ciągu kilkunastu lat odbił ziemie, które Cesarstwo traciło przez kilka stuleci.

W skład Imperium Ramanum znowu weszła Płn. Afryka, Hiszpania, Płw. Apeniński. Mieszkańcy Konstantynopola ponownie zaczęli z dumą nazywać Morze Śródziemne – Mare Nostrum. Kiedy potęga bizantyjska rozbłysła nad Bosforem, przyszedł czas na potwierdzenie władzy metodą najdoskonalszej propagandy, jaką stosowali wszyscy władcy świata – poprzez sztukę. Architekci wezwani przez Justyniana wypełniali Konstantynopol nowymi pałacami, kościołami i ogrodami. Jednak najważniejsza ze świątyń miała dopiero powstać. Jej historię zacząć można przewrotnie od opowieści o małżonce cesarza Justyniana Teodorze.

Gdy Justynian był jeszcze doradcą swego wuja, była w Cesarstwie pewna hetera, równie piękna, co wyuzdana. Tłumy legionistów ściągały by podziwiać jej zmysłowe kształty w czasie występów na scenie. Jak pisze Daniel Boorstin powołując się na rzymskiego historyka Prokopiusza z Cezarei „Nieraz zjawiała się na składkowych biesiadach w towarzystwie dziesięciu czy kilkunastu dobrze zbudowanych młodzieńców, których jedynym zajęciem była rozpusta, i całą noc spędzała ze współbiesiadnikami w łóżku, a kiedy już wszyscy mieli tego dosyć, szła do ich niewolników i parzyła się z każdym z osobna”.

Jednak owa perwersyjna piękność w pewnym momencie diametralnie zmieniła swoje postępowanie. Zrywając z dotychczasowym trybem życia stała się przykładem chrześcijańskich cnót i zalet. Nie przeszkodziło jej to zagiąć parol na młodego, ambitnego Justyniana. Mimo sprzeciwów ze strony cesarzowej Eufemii, pochodzący z serbskich wzgórz Petrus (aktualny władca Bizancjum) poślubił byłą aktorkę i kurtyzanę, która od tej pory zasiadała obok niego na tronie rzymskich cesarzy. Para, aby potwierdzić swój status, nakazuje umieszczanie własnych wizerunków we wszystkich budowanych kościołach. Dzięki temu ich podobizny odnajdziemy wśród mozaik San Apollinare Nuovo i San Vitale w Rawennie. Pobożność młodej pary jest zastanawiająca, gdy do-
wiadujemy się o decyzji, jaką podjął Justynian za namową żony, aby stłumić bunt ludności w Konstantynopolu (nazywany zamieszkami Nika) przy pomocy regularnego wojska. W owej rzezi, jaka rozegrała się na ulicach stolicy Bizancjum, zginęło wówczas około 30 000 ludzi, a ogromna część miasta spłonęła lub została zniszczona. Była to cena jaką para władców zdecydowała się zapłacić za utrzymanie się na tronie. Jednym ze zniszczonych wówczas kościołów, była postawiona kilkaset lat wcześniej niewielka świątynia Hagia Sophia.

Justynian chcąc zmienić swój wizerunek postanowił odbudować kościół, tworząc z niego największą, najbardziej monumentalną, a jednocześnie najbogatszą świątynię chrześcijaństwa. Była to też okazja do zmierzenia się z mitem antycznej architektury w wydaniu zachodnim, za której ideał uważano rzymski Panteon. Do wykonania planów budowli Justynian zatrudnia antycznego wizjonera Anthemiosa z Tralles – geometrę specjalizującego się w zagadnieniach stożków i paraboli. Dysponował on wiedzą, która pozwalała mu wybudować gmach przesklepiony jedną z największych kopuł jakie widział świat antyczny. Po nakreśleniu planów w pośpiechu zabrano się do budowy. Świątynię postawiono w niebywałym tempie. Rywalizujące ze sobą dwie drużyny wzniosły mury i domknęły górną kopułę w ciągu pięciu lat, dziesięciu miesięcy i czterech dni. Na uroczystości poświęcenia świątyni uśmiercono tysiąc wołów, sześć tysięcy owiec, sześćset jeleni, tysiąc świń i dziesięć tysięcy ptaków. A jednak to nie wystarczyło aby zapewnić świątyni trwałość. W ciągu kolejnych dwudziestu lat budowany w pośpiechu kościół dwukrotnie się zawalał. Ciężaru sklepienia nie wytrzymywała delikatna konstrukcja pendentywów podpierających wysoka na 55 m kopułę. Dopiero zatrudniony do odbudowy kolejny architekt Izydor z Miletu wzmocnił ją na tyle, że miała szanse utrzymać się do dzisiejszych czasów.

Nowatorska jest również dekoracja wnętrza wykorzystująca światło i cień. Ściany wypełnione były setkami metrów kwadratowych, złoconych mozaik i fresków. Wlewające się w dzień poprzez ażurowe ściany słońce tworzyło wewnątrz świetliste słupy i kurtyny, zaś w nocy mozaiki migotały tysiącami blików odbitych od spalających się świec. Pierwotna dekoracja nie dotrwała do naszych czasów. Wystąpienia przeciwników obrazów – ikonoklastów doprowadziły do umniejszenia bogactwa wystroju jeszcze za czasów Bizancjum, zaś dzieła destrukcji dopełnili muzułmanie, którzy w XVI wieku zdobyli Konstantynopol. Miasto zostało wówczas przemianowane na Istambuł, zaś kościół Mądrości Bożej zmieniono w meczet i zatynkowano wszelkie ścienne dekoracje.
Dopiero w XX wieku dzięki staraniom archeologów rząd turecki umożliwił odsłonięcie części dekoracji ściennej. W związku z licznymi apelami w roku 1935 Hagia Sophia stała się dostępnym dla wszystkich muzeum.

Rola jaką odegrała ta budowla w dziejach architektury europejskiej jest kluczowa. Dwie wielkie tradycje sięgnęły właśnie do tego obiektu jako wzorca dla własnej architektury sakralnej. Legenda dotycząca początków księstwa Ruskiego głosi, że w X wieku książę Włodzimierz wysłał swoich przedstawicieli w 4 strony świata, aby ci po powrocie zdali mu relacje gdzie znaleźli rzeczy najpiękniejsze i najwznioślejsze. Ponoć relacja kuriera z Konstantynopola opisująca kościół Mądrości Bożej, tak pobudziła wyobraźnię księcia, że zapragnął przyjąć chrzest w porządku wschodnim. Materialnym znakiem nawrócenia była budowa w Kijowie cerkwi pod wezwaniem Św. Mądrości Bożej, postawionej na wzór świątyni z Konstantynopola. Charakterystyczna centralna forma o kopułowym zwieńczeniu przyjęła się potem w całym świecie ruskim, dając w rezultacie typową formę prawosławnej cerkwi. Podobną fascynację przejawiali też muzułmanie. Najpierw dobudowali do Hagia Sophia cztery minarety. Następnie po wykonaniu pomiarów wnętrza zaczęli ją masowo kopiować (w samym Stambule odnajdziemy niemal identyczne jak Hagia Sophia: meczet Sulejmana Wspaniałego i meczet Błękitny)
W ten oto sposób ogromny gmach Hagia Sophia, który w zamierzeniach twórców miał jedynie konkurować z rozwiązaniami antycznymi, stał się niedoścignionym drogowskazem dla architektury całych wieków średnich.

Tekst: Piotr Janowczyk

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze Wrzesień 2005.