Cypr leżący na szlaku najważniejszych kierunków handlowej wymiany i wojennych wypraw wschodniego rejonu Morza Śródziemnego jest pod każdym względem wyjątkowy. Ma też swoje liczne tajemnice. Jedne możemy odkrywać sami, inne dopiero czekają na odkrywców. Każda wyprawa na tę wyspę wiąże się z poznaniem czegoś nowego, czegoś co zostanie w pamięci na całe życie.

A Jak Atlantyda
Atlantyda znajduje się na południowy wschód od Cypru – uważa Robert Sarmast, amerykański poszukiwacz. Na poparcie swych twierdzeń, posługuje się wynikami ostatnich badań sonarowych dna morskiego we wschodnim basenie Morza Śródziemnego.
Rzeczywiście na dnie, głęboko pod powierzchnią znajdują się struktury, które mogły zostać wzniesione ludzką ręką, ale też mogła je stworzyć natura.
Robert Sarmast, na co dzień jest architektem z Los Angeles, niczym odkrywca ruin Troi Robert Schlimman, swą poszukiwawczą pasję podporządkował jednemu celowi, a mianowicie znalezieniu legendarnej, platońskiej Atlantydy. Szuka jej już trzeci rok z rzędu. Według niego, co potwierdzają niektórzy geolodzy, Cypr był kiedyś wielkim półwyspem mającym lądowe połączenie z Wybrzeżem Lewantyńskim. Wyspą stał się dopiero mniej więcej 9 tysięcy lat temu po gwałtownym podniesieniu się poziomu wód Morza Śródziemnego. Amerykanin twierdzi, że mityczna Atlantyda leżała nie gdzie indziej, jak właśnie w tej części półwyspu, którą pochłonęły wody. Dokładnie 80 km na południowy wschód od wybrzeży Cypru.

– Nie mamy jeszcze możliwości dostarczenia namacalnych dowodów w postaci cegieł lub fragmentu muru, ponieważ miejsce to przykryte jest jeszcze kilkunastoma metrami osadów i leży na głębokości 1500 m, jednak dowody są już niezbite – powiedział Sarmast na konferencji prasowej. Jego zdaniem sonarowe odczyty dokładnie odpowiadają opisowi zamieszczonemu przez Platona w dialogach „Timajos” i „Krytias”.

Zawodowi archeolodzy z Pavlosem Flourentzosem na czele są jednak bardziej septyczni w ocenach. Wyprawa „Flying Enterprise” finansowana przez fundację założoną przez Sarmasta i Cypryjską Organizację Turystyczną kosztowała już ok. 250 tys. dolarów.

B Jak Berengaria
Panowanie niepopularnego wśród miejscowej ludności Izaaka Komnenosa nie trwało długo. Zaczęło się dość niespokojnie, a zakończyło burzą w przenośni i dosłownie. Wiosną 1191 roku, podczas trzeciej krucjaty rozszalałe morze zapędziło do południowych brzegów wyspy, w okolice Limassol, trzy okręty z floty, które przewoziły do Syrii krzyżowców angielskich. Na pokładzie jednego z tych okrętów znajdowała się Berengaria z Nawarry, naówczas narzeczona wodza angielskiego króla Ryszarda Lwie Serce, oraz jego siostra, królowa Joanna Sycylijska. Izaak, jakby mu było mało kłopotów z własnymi podanymi i dotychczasowymi wrogami, zajął okręty, uwięził krzyżowców, a za znamienite damy zażądał okupu.

Cieszył się swym pomysłem nie więcej niż tydzień, bo tyle dni potrzebował Ryszard by pojawić się ze swą flotą u wejścia do portu. Kto wie jak by się ta cała sprawa zakończyła, gdyby w trakcie rokowań Izaak nie uciekł w głąb wyspy do Nikozji. Wojska Ryszarda szybko rozprawiły się z nielicznymi obrońcami, niemiłosiernie łupiąc pospołu wszystkich, których uznano za wrogów. Wkrótce w Limassol odbyły się huczne zaślubiny Ryszarda z Berengarią. Obecni na przyjęciu goście z Palestyny z Gwido z Lusignan szybko przekonali Anglika do strategicznego znaczenia wyspy i zagrożenia, jakie dla wszystkich wyniknąć może ze zbyt bliskich kontaktów Izaaka z Saladynem.

W tej sytuacji podbój Cypru, który przyniósł jego uczestnikom ogromne łupy, był więc już tylko kwestią czasu. Najlepiej wyszli na tym sam Ryszard i jego żona Berengaria, którzy zagarnęli ogromny skarbiec Izzaka, otrzymali bogate podarki od chcących zaskarbić sobie łaski nowego pana poddanych, a na koniec sprzedali Cypr zakonowi Templariuszy za niebotyczną sumę 100 000 bizantów.

D Jak Dorota
Wiek siedemnasty nie należał do kobiet, szczególnie ubogich, więc tym niezwyklejsze wydają się być ich kariery. Szczególnie na pograniczu świata chrześcijan i islamu, gdzie w zasadzie jedynym dominującym argumentem w ewentualnym sporze była wyłącznie siła. Nie zawsze jednak, czego dowodem jest niezwykła życiowa kariera niejakiej Doroty Falak. W zasadzie to niewiele o niej samej i jej młodości wiadomo poza tym, że przyszła na świat około 1630 roku w jednej z podopolskich wiosek.

Czytać nauczyła się w wiejskiej szkółce parafialnej. Pisać również, co świadczy, iż rodzice czy opiekunowie należeli do osób dość światłych i zamożnych, by pozwolić dziewczynie na tak nietypowe ongiś zajęcia. Jak doszło do tego, że przywędrowała do Opola – nie wiadomo. Faktem jest, że w tym mieście rozpoczęła pewnego dnia służbę u jednego z miejscowych cyrulików, który okazał się na tyle nieostrożnym, że pozwolił „zaglądać” dziewczynie w pilnie strzeżone tajemnice. Niekiedy się nią wręcz wyręczał, chwaląc sobie takiego oddanego dniem i nocą pomocnika.

Służbę chyba jednak miała nie lekką. W owym czasie ludzie wystający ponad otaczającą ich miarę, dość łatwo padli ofiarą zbyt podejrzliwych sąsiadów. Szczególnie w Opolu, które po dwu wielkich pożarach z trudem powracało do życia. Nic dziwnego, że próbującą swych sił w sztuce cyrulików pannę oskarżono o czary… Przed stosem uratowała ją ucieczka i podróż z ormiańskimi kupcami aż do Jass, gdzie zyskała naprawdę wielką sławę. W 1673 przeniosła się do Budy i to akurat w chwili, gdy ulubiony syn miejscowego paszy szwankował poważnie na zdrowiu. Zaryzykowała … i przywróciła go do zdrowia. W zamian za to wytargowała patent uprawniający ją do intratnego handlu niewolnikami na terenie całego Imperium Osmanów. Handlowała ludźmi na obszarze Morza Egejskiego, odwiedzając nawet Cypr stanowiący wówczas jedną z baz niewolniczego interesu. W końcu osiadła w Stambule.

Tekst: Krzysztof Łukaszewicz

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze Wrzesień 2005.