Uliczkę znam w Barcelonie… – śpiewała przeszło dwie dekady temu cała Polska, ale tak naprawdę uliczki, te prawdziwe i te z przenośni, prawdziwej perły basenu Morza Śródziemnego były znane jedynie nielicznym.

Dzisiaj ich urok może jednak podziwiać każdy, kto posiada ku temu odpowiednie środki, a więc pieniądze. Wraz z mnogością połączeń tanimi liniami pomiędzy Warszawą a stolicą Katalonii wyprawa tam nie wydaje się specjalnie kosztowna. A ten, kto się w końcu na taką eskapadę zdecyduje, narzekać na pewno nie będzie.

Park GuellI – Barcelona

Park Guell in Barcelona, Spain.

Dla mnie osobiście Barcelona to Gaudi i „Barca” – jeśli tylko przymknę oczy na ponad dwa tysiąclecia istnienia miasta. To jedno z najpiękniejszych miast Europy, pełne urokliwych zaułków i zabytkowych budowli (Sagrada Familia, aleja Ramblas, Park Guell, dzielnica Barri Gotic, klasztor Montjuic) oraz ogromny port morski i lotniczy (Prat de Llobregat). W Barcelonie znajduje się również jeden z największych obiektów sportowych Europy
– Camp Nou, który może pomieścić ponad sto tysięcy widzów.

Starożytne Bardo, rzymskie Barcinum do czasów wcielenia go do królestwa Aragonii w 1137 roku znalazło się pod władzą własnych hrabiów, których okazała siedziba góruje nad miastem. Utrata niezależności i przyłączenie najpierw do Aragonii, a potem do Królestwa Hiszpanii wcale miastu dobrze nie wyszło, ale jeszcze gorzej wychodziły wszelkie próby odzyskania samodzielności. Dopiero wiek XIX przyniósł daleko idące zmiany, czyniąc z miasta największy obszar przemysłowy w Hiszpanii. Tu miały swoje początki wszelkie ruchy postępowe, zarówno w polityce jak i w sztuce. Tu miała swe prapoczątki hiszpańska republika, tu też działał Gaudi. Nic więc dziwnego, że wkroczenie faszystowskich wojsk Franco do miasta 26 stycznia 1939 położyło kres nie tylko miejscowej autonomii, ale i całej Republice. I odtąd na długie lata swego rodzaju wyznacznikiem ambicji niepodległościowych Katalonii stała się „Barca”, powstała 25 listopada 1899 roku FC Barcelona, której każdorazowe zwycięstwo nad stołecznym „Realem” stawało się tu wielkim narodowym świętem. Tak jest zresztą po dziś dzień i chyba pozostanie na zawsze, bo każdy Katalończyk, pozostanie do końca świata kibicem „Barcy”.

Sagrada Familia

Zostały jednak światowej rangi dzieła budowlane, doskonale wkomponowane pomiędzy „znaczące” miasto: dwa wzgórza Montjuic na południu, a Tibidabo na zachodzie, i dzisiaj Barcelona uchodzi za jedyne w skali świata miasto, w którym znajduje się aż dziewięć obiektów wpisanych na listę Światowego Dziedzictwa. Z czasów nam bliższych zaś ponad 45 tysięcy miejsc w hotelach, doskonale sportowe obiekty Letnich Igrzysk Olimpijskich 1992 roku oraz 62 pola golfowe i kilkadziesiąt kilometrów wspaniałych plaż.

Lecąc w marcu na Majorkę miałem kilka godzin postoju na Prat de Llobregat. Wyprawa z niego do miasta trwa zaledwie pół godziny, a autobusowy bilet kosztuje mniej niż trzy euro i ci, co pojechali, nie wrócili zawiedzeni. Szkoda tylko, że tym razem pogoda nie dopisała. Ale przecież nie zawsze można mieć wszystko.

* * * * *

Dosłownie w przededniu otwarcia targów Lato 2006 zorganizowany został w Warszawie workshop Katalonii, na którym oczywiście nie mogło zabraknąć Barcelony – jej stolicy i chyba najbardziej ekspansywnego miasta w całym basenie śródziemnomorza. Zaś wśród morskich portów na pewno.

Z dumą zaprezentowano osiągnięcia zakończonego właśnie Roku Żywności, Kuchni i Gastronomii, zapraszając na rozpoczynający się właśnie Rok Handlu. Nie powinno to dziwić nikogo znającego chociaż trochę Barcelonę, bowiem to miasto posiada chyba najdłuższy w Europie handlowy pasaż ciągnący się nieprzerwanie na odcinku ponad pięciu kilometrów. Zapowiedziano również otwarcie szeregu wystaw dzieł Picasso, których pretekstem jest stulecie powrotu wybitnego malarza do miasta. Namawiano, chyba
skutecznie, do odwiedzin, mimo że nie było w tym roku na warszawskim AWF osobnego stoiska Hiszpanii.

Mało kto chyba wie, ale są jeszcze i inne, mniej znane Barcelony. Jedna dla odróżnienia posiadająca przydomek Pozzo di Gatio nad rzeką Grangolla znajduje się na… Sycylii nieopodal Messyny i ruin starożytnego Tyndaris. Druga znajduje się w Wenezueli. Trzecia i czwarta Barcelona znajdują się na pewno w Krakowie -zupełnie przyzwoity bar mleczny przy Topolowej oraz bar studencki przy Michałowskiego, co ciekawe posiadające nawet własne strony www. W tych większych Barcelonach już byłem. W krakowskich jeszcze nie, więc jeśli nie będę wówczas w Hiszpanii, postaram się tam wpaść przynajmniej na chwilę 24 września, w La Merce – dniu święta patronki Barcelony.

Tekst: Krzysztof Łukaszewicz

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze maj 2006.