Ku czci Bismarcka wystawiono na świecie 240 wież, nazwano jego imieniem archipelag na Oceanie Spokojnym. Pancerniki klasy Bismarck były dumą niemieckiej floty podczas II wojny światowej. Czyż więc posłużenie się nazwiskiem Żelaznego Kanclerza w odniesieniu do marynowanych śledzi nie zakrawa czasem na kpinę?

O genezie nazwy Bismarckhering krążą anegdoty. Słynącemu z twardego stawiania spraw pruskiemu politykowi przypisuje się na przykład stwierdzenie, że „gdyby śledzie były równie drogie jak kawior, ludzie bardziej by je cenili”. Najczęściej jednak przytaczana jest historia przetwórni ryb w Stralsundzie, którą w II połowie XIX wieku założył przedsiębiorczy kupiec, Johann Wiechmann. Dopomógł mu łut szczęścia, bo ponoć kwotę, która pozwoliła na inwestycję wygrał na loterii. Zmysł kupiecki natomiast, kazał mu przesłać na ręce Bismarcka beczułkę marynowanych śledzi w 1871 roku. Produkował je ponoć wedle własnej, do dziś rozpowszechnionej w Niemczech receptury. Rok zaś 1871 miał kluczowe znaczenie dla współczesnych dziejów Niemiec. Doszło wtedy do ich zjednoczenia i odrodzenia cesarstwa pod berłem Wilhelma I. Ale to Otto von Bismarck był bohaterem historycznego spektaklu, gdyż akt koronacji króla Prus na cesarza był kulminacyjnym punktem prowadzonej przez kanclerza od lat polityki, zwłaszcza wobec Austrii i Francji. Przysłane ze Stralsundu śledzie podobno przypadły Bismarckowi do gustu. I to tak, że na prośbę kupca, by ten mógł swój sztandarowy produkt nazywać Bismarckhering, kanclerz w osobiście skreślonym liście, wyraził zgodę. Ba, manuskrypt miał wisieć na honorowym miejscu w gabinecie kolejnych szefów zakładów, dopóty, dopóki nie zaginął wraz z innymi pamiątkami przeszłości podczas II wojny światowej.

Snack-bar na Berlin HBF, Bismarck Baguette, fot. Paweł Wroński

Wszystkie anegdoty poddaje w wątpliwość dziennikarka i historyczka kultury Petra Foede. W wydanej w 2009 roku książce „Wie Bismarck auf den Hering kam. Kulinarische Legenden.“, autorka tłumaczy, że lata reaktywacji cesarstwa, to również szczytowy okres powodzenia i kariery Żelaznego Kanclerza. Modne więc stało się w owym czasie nazywanie jego imieniem wielu rzeczy, w tym niejednej potrawy. A gdy moda przygasła, próbie czasu oparł się jedynie marynowany śledź. Po dziś dzień przyprawiany zgodnie ze stralsundzką recepturą, popularny składnik sałatek i dodatek do kanapek, choćby dostępnych w każdym dworcowym Snack-barze, Bismarck Baguette.

Niezależnie od tego, czy przychylimy ucha anegdocie, czy rozważaniom ex-cathedra, jedno jest pewne. Śledzie z nazwiskiem wybitnego męża stanu to strzał w dziesiątkę. Bowiem jak wielu wybitnych, Otto von Bismarck nie przykładał wagi do szczegółów. Zajęty dziejowymi wyzwaniami przed jakimi stały Niemcy lubił ponoć proste potrawy, cenił surowe otoczenie i dyscyplinę. Marynowany, niezmiennie wedle tej samej receptury śledź, symbolizuje te cechy doskonale.

Zamiast info – dla ciekawych – filmy z kanału Youtube.
* Nakręcony w 1940 w reżyserii Wolfganga Liebeneinera „Bismarck”, obraz nie pozbawiony wprawdzie czytelnych elementów nazistowskiej propagandy, dobrze jednak oddający realia epoki bohatera.


* Współczesna biografia kanclerza, „Otto von Bismarck: QuickHistory” – film otwiera playlistę z dokumentami poświęconymi pruskiemu kanclerzowi.