Pewien znajomy z generacji moich dorosłych dzieci spytał, co za atrakcje mógłbym mu polecić we Lwowie na wieczór kawalerski. Świetny pomysł  – przyklasnąłem. Mnóstwo możliwości, dojazd prosty,  a koszty niewygórowane, o ile tylko zachowacie odrobinę przytomności.

Na lwowskim starym mieście i w niewielkiej od niego odległości działa mnóstwo lokali, w których ani się obejrzycie, jak wieczór przeminie. Nawet o nieco perwersyjnej – rzecz jasna – traktowanej z przymrużeniem oka, ofercie.

Smacznie i pomysłowo
Zacznijmy od Мазох cafe. Tak, tak nazwa nie jest przypadkowa, a skojarzenie z masochizmem jak najbardziej trafne. Na ulicy przed wejściem  wita przybyłych figura pana Leopolda Sacher-Masocha. Pisarza i mieszkańca Lwowa, którego powieści zyskały sobie w XIX-wiecznej Europie rzesze fanów. U ich bohaterów, odnajdujących rozkosz w odczuwaniu bólu, austriacki psychiatra Richard von Krafft-Ebing odnalazł tak wiele symptomów dewiacji, którą się właśnie zajmował, że w 1886 r.
nazwał ją masochizmem. Wejście do lokalu mieszczącego się przy ulicy Serbskiej 7, w kształcie karykaturalnie powiększonej dziurki od klucza, nie pozostawia wątpliwości, że zaprasza do mrocznej sfery ludzkiego jestestwa. Ściany wewnątrz zdobią cytaty z powieści Masocha, a przez dźwięki muzyki przedzierają się okrzyki smaganych – na własne życzenie – biczem czy pobrzękiwanie łańcuchami tych, których posłuszna ich życzeniom obsługa przykuła do żelaznych siedzisk.

Można też oddać się w ręce kata. Bez obaw, w restauracji o oryginalnej nazwie: Грильова Ресторація М’яса та Справедливости (Mięso i sprawiedliwość) niczego się nie straci. Jeśli już, to przeciwnie – zyska. Zwłaszcza na wadze, bo specjalnością są dania z grilla. Obfite porcje, do których zamawiania zachęca kat lwowski we własnej osobie, a które przygotowują jego pomocnicy. Nawiązanie historyczne wynika z miejsca, w którym lokal usytuowano. Przy obronnych murach Lwowa, w dawnym arsenale, przy Wałowej 20.

W kontekście kawalerskiego wieczoru oferującej potrawy-afrodyzjaki restauracji Казановa (Casanova) raczej nie polecam. Co innego Трапезна, która jest częścią szerszego artystycznego przedsięwzięcia – Музей Ідей (Muzeum Pomysłów), przy Wałowej 18, w dawnym klasztorze Bernardynów. Odbywają się tam wernisaże i koncerty, a ogródek z telebimem zamienia się często w plenerowe kino.

Na początek standardowo
Inne jeszcze możliwości daje wizyta we lwowskim browarze, który zapisał wspaniałą kartę w dziejach europejskiego piwowarstwa. Działa od 1715 r.
Szeroko poza granicami Ukrainy cieszy się sławą wyrabiane w nim piwo „Lwowskie”. Browar zajmuje pojezuicki kompleks na Krakowskim Przedmieściu. A z jego pierwszym menedżerem, Robertem Domsem i piękną Zosią, która ponoć tak szefowi dobrze piwo podawała, że została jego żoną, wiąże się powtarzana do dziś romantyczna historia. Z wielkoprzemysłową produkcją konkurują smakiem piwa z minibrowaru Kumpel (na starówce są dwa ich lokale). Znakomite chmielowe trunki świetnie komponują się z potrawami z Zachodniej Ukrainy, zwłaszcza bazującymi na owczym serze, przygotowanymi według receptur karpackich górali – Hucułów i Bojków.

IMG_5305Zdaję sobie sprawę, że wizyty w browarze lub minibrowarach to na kawalerski wieczór za mało. Chyba że jako preludium do dłuższej zabawy w jednym z klubów, których liczba we Lwowie jest doprawdy imponująca. Rozbrzmiewają one muzyką do białego rana, a obsługa włada sprawnie obcymi językami, w tym polskim. Tak jak w klubie Metro (pełna nazwa: Міжнародний Молодіжний Розважальний Комплекс „Метро”) przy Zielonej 14, reklamującym się sloganem „Fun for Every One”. Jest największą lwowską dyskoteką z kilkoma barami i restauracją, parkietami pod dachem i na wolnym powietrzu. Tuż obok lwowskiego uniwersytetu, przy alei Czornowoła 2, mieści się Міленіум (Millenium). Dojście do niego spod Lwowskiej Opery zajmie nie więcej niż 10 minut. Słynie z trzech tanecznych hal i bogatego repertuaru muzycznego, w którym obok house i techno jest także ukraiński pop. Sąsiedztwo Uniwersytetu i niewygórowane ceny w restauracji Motorna Diwka przyciągają studentów oraz backpackersów z całego świata.

Można też zażyć emocji, zabawę łącząc z grą w bilard. Najwięcej stołów oferuje Занзібар przy Lipińskiego 36. Czynny jest do ostatniego klienta, a wstęp jest wolny. Alternatywą są popularne w lwowskich klubach sale do gry w pokera (choćby MI100, Split Club). Zalecałbym jednak ostrożność, gdyż – jak nie ukrywają gospodarze – to w sam raz dla ludzi, którzy lubią przepuścić trochę gotówki.

IMG_5042

Dla odzyskania formy
Po szaleństwach nocy dobrze jest się wyspać, a potem trochę poruszać. Na jogging polecam Zamkowe Wzgórze. Spiralna aleja prowadzi na wysoki kurhan, z którego roztacza się wspaniała panorama starego Lwowa. Wystarczy też nie więcej niż 20 minut jazdy tramwajem nr 7, żeby z centrum dostać się do Gaju Szewczenki. Ten piękny park rozpościera się na wzgórzach wyrastających nieco na wschód od centrum. A jego kluczową atrakcją jest skansen – Muzeum Narodowej Architektury i Życia Codziennego Zachodniej Ukrainy. Ścieżki między sektorami pokonują głębokie jary i wspinają się stromo po zalesionych stokach. Cudowne miejsce do biegania albo na dłuższy spacer. Wytchnienie znajdziecie w kozackim chutorze – postrzelacie z łuku, skosztujecie tradycyjnych smakołyków, popijając je chlebowym kwasem, i to nie takim z butelki, ale domowej roboty.

Nieco mniej aktywnie, za to z pewnością interesująco, czas minie wam na oryginalnej wycieczce, jaką oferuje kompania Kumpel Tour. Pomysłodawcą, a często też prowadzącym jest na nich Ihor Lylo, historyk sztuki, zakochany w rodzinnym mieście. O Lwowie pisze i opowiada. A że pracą naukową związany jest również z Uniwersytetem Jagiellońskim, biegle mówi po polsku. Ihor, a jego wzorem i inni przewodnicy, krążą z chętnymi po zakamarkach starego Lwowa nocą, zapuszczając się do historycznych piwnic. Jednak w weekend, a zwłaszcza w dzień lepsza wydaje mi się trasa po lwowskich dachach. Po takich, na które normalnie się nie wchodzi, a z których widoki na Lwów są najciekawsze – dachach hoteli, banków i prywatnych kamienic, na które wyjeżdża się windami, nierzadko takimi, które same w sobie mają barwną historię.

IMG_4899

– Nie zapominaj też proszę, że we Lwowie podają wspaniałą kawę – rozwijałem pomysły. Tradycja palenia kawy sięga XVII w. i wiedeńskiej wiktorii Jana Sobieskiego. Bo to ze Lwowa pochodził Ignacy Kulczycki. Prowadził interesy z Turkami, znał ich język i obyczaje. Ziarna kawy znalezione w namiotach Kara Mustafy wykorzystał w ten sposób, że otworzył w Wiedniu jedną z dwóch pierwszych kawiarni. Gdy 100 lat później, po rozbiorach, Lwów stał się stolicą Galicji, kawiarnie się rozpowszechniły. Tradycja jest kultywowana. W 2013 r. Kulczyckiemu wystawiono nawet pomnik na placu Daniela Halickiego.

Jedno tylko widzę zagrożenie – zakończyłem. W oczach znajomego pojawił się niepokój. – Lwowianki są bardzo ładne, więc twoja narzeczona może być zaniepokojona! Może lepiej pomyśl, czy zamiast kawalerskiego wieczoru nie spędzić tam weekendu we dwoje…

INFO

Najprostszy dojazd do Lwowa autobusami
PKS Polonus. Dogodnie na weekend – wyjazd z Warszawy w piątek o 1830. U celu, w sobotę o 630. Kursy powrotne: wyjazd w niedzielę o 2020; przyjazd do Warszawy o 545. Bilety od 60 zł w jedną stronę. http://pkspolonus.pl/

We Lwowie jest mnóstwo hoteli. Polecam Ekotel. Przyjemny, nowoczesny, korzystnie usytuowany przy ul. Akademika Andriya Sakharova 42. Ceny niewygórowane – od 110 hrywien od osoby (1 UAH – 0,15 PLN). Chętnie przyjmują grupy. http://hotel-ekotel.lviv.ua/pl