Różne są miasta, położone na wzgórzach, na równinach, w kotlinach. Ale żadne nie sprawia tak wertykalnego wrażenia, jak Lizbona. Tu wszystko odbywa się w pionie. Odnosi się wrażenie, że atrakcje turystyczne zostały tak zaprogramowane, by móc wspinać się, spoglądać w dół i podziwiać panoramy z perspektywy ptaka.

Sercem miasta jest plac Praça do Comércio , otoczony klasycystycznymi budynkami, z pomnikiem króla Józefa I pośrodku, otwarty na deltę rzeki Tag. Plac najchętniej oglądany jest z góry, z platformy widokowej łuku triumfalnego Arco da Rua Augusta, zbudowanego w 1875 roku, podobnie jak jego otoczenie, po wielkim trzęsieniu ziemi. Na górę wwozi nas szybka nowoczesna winda. Cała budowla z białego wapienia mierzy ponad 30 metrów wysokości, a składa się na nią 6 potężnych, ponad 11 metrowych kolumn oraz kilka figur przedstawiających alegoryczne cechy: jest siedmiometrowa Chwała, poniżej Pomysłowość i Męstwo, są postaci osób zasłużonych dla portugalskiej historii oraz symbole rzek Tag i Duoro. Postaci skierowane są w stronę rzeki, na którą otwiera się miasto.

Tuz pod łukiem triumfalnym przejeżdżą kultowy tramwaj nr 28, który jest normalnym środkiem transportu publicznego, ale wypełniają go głównie turyści. Żółty zabytkowy wehikuł przemierza trasę jak roller- coaster „góra-dół, góra-dół”. Mija obowiązkowe punkty na mapie Lizbony, od dawnej arabskiej dzielnicy Alfamy przez centralne Baixa i Chiado, klimatyczną Bairro Alto, aż po zabytkowy Cmentarz Przyjemność (Cemitério dos Prazeres) w dzielnicy Estrela. Drewniane wagoniki pną się miejscami niemal pionowo, a bywa i tak, że aby ten sympatyczny staroć mógł skręcić w prawo w wąziutkiej uliczce, szyny przechodzą na lewą stronę drogi.

Kulminacyjną formą tramwajową są unikalne tramwaje – windy. Są to wagoniki z końca XIX wieku, pierwotnie poruszane systemem wodnym, potem parą wodną, obecnie mają napęd elektryczny. Dolna część wagonu jest podniesiona nad torami, co zrozumiałe, zważywszy, że kąt nachylenia torów wynosi 18 – 23 %. Wagoniki wymijają się na środku trasy ku uciesze turystów, bo można pomachać do pasażerów zdążających w przeciwną stronę. Sam przejazd wagonikiem to wielka frajda, a na szczycie tras każdej z trzech wind tramwajowych:  Elevador do Lavra, da Glória i da Bica, znajdują się, rzecz jasna, miejsca widokowe, z których podziwiamy panoramę miasta.

W odróżnieniu od wind tramwajowych, Elevador de Santa Justa, mimo że nazywa się tak samo, jest jednak prawdziwą windą. I to jaką piękną! Wnętrze windy jest wykwintne, z drewnianą elegancką boazerią i lustrami.  Neogotycka ozdobna konstrukcja przypomina paryską Wieżę Eiffla i jest niemal jej rówieśniczką, a jej projektant Raoul Mesnier de Ponsard uważany jest za ucznia Gustawa Eiffla. Winda Santa Justa, żelazna zgrabna konstrukcja o wysokości 45 metrów wznosi się w samym centrum Lizbony, a po wjechaniu na górę i pokonaniu jeszcze 50 krętych żeliwnych schodków z górnego tarasu mamy widok w dół wprost na uliczki dzielnicy Baixa przecinające się pod kątem prostym. Górna stacja windy znajduje się na poziomie klasztoru karmelitów Carmo i można tu dojść z wysoko położonych uliczek dzielnicy Chiado.

Planując zwiedzanie Lizbony, trzeba brać pod uwagę różnice wysokości. Chodzenie po mieście z przewodnikiem i mapą może nastręczać sporo trudności ze względu na stromizny. Na mapie widzimy, że wybrany cel jest tuż na sąsiedniej ulicy, dosłownie za parę minut, a tymczasem mapa jest płaska, a za rogiem pojawiają się … schody, schody, schody. To miasto dla wytrwałych lub zaradnych. Czasem można złagodzić różnicę wysokości pokonując trawersem trasę dłuższą, ale mniej stromą. Bywają też skróty, dla przykładu żeby dostać się na górny poziom malowniczych schodów Calcada do Carmio, zamiast wspinać się, wystarczy wjechać windą stacji kolejowej Rossio na perony, usytuowane w górnej części miasta.

By dopełnić kanonu wertykalnych wrażeń, odwiedzamy liczne „miradoures” – miejsca widokowe, rozlokowane w różnych punktach miasta. To prawdziwe perełki na trasach turystycznych. Ba, mam wrażenie, że cała Lizbona podporządkowana jest punktom widokowym. Że człowiek żyje po to, by się wspinać, podziwiać widoki, a potem zejść, by znów się wspiąć. Widoki są wspaniałe, na monumentalny zamek św. Jerzego, na kaskadowo zawieszone na siedmiu wzgórzach budowle, czerwone dachy i jasne ściany, zielone parki, na rozległe wody Tagu z rysującą się sylwetką Łuku Triumfalnego. Najwięcej platform widokowych oferują dzielnice Alfama i Chiado, ich nazwy często pochodzą od kościołów i klasztorów, stąd Miradouro de São Pedro de Alcântara, de Santa Luzia, de Santa Catarina, de Nossa Senhora do Monte, de Portas do Sol.

I na koniec wisienka na torcie – niezwykłe doświadczenie w przęśle Mostu 24 Kwietnia (Ponte 25 de Abril).  Most wziął nazwę od rewolucji w 1974 roku. Ma ponad 2 km długości, na wyższym poziomie biegnie 6 – pasmowa droga, na niższym dwa tory elektrycznej kolejki. Zbudowany przez Amerykanów, przypomina Golden Gate Bridge w San Francisco, przemierza go ok 380 000 osób rocznie. Nietypowa ekspozycja nazywa się „7 Pilar experience”. W tym pilarze – muzeum oglądamy most od środka – umocowania przęseł, elementy konstrukcji, a szklana winda wznosi nas na wysokość mostu, wysoko nad ziemię. Na platformie można wstąpić na szklaną podłogę klatki zawieszonej nad ulicą – to wymaga mocnych nerwów.  A po drugiej stronie mostu, w Almadzie – figura Jezusa Króla, prawie taka, jak w Rio, wysoka na 26 metrów, a cała konstrukcja mierzy około 100 metrów wysokości. U jej stóp, co znajdziemy ? oczywiście platformę obserwacyjną, na którą można wjechać windą.

tekst i zdjęcia: Elżbieta Tomczyk – Miczka