„Niewolnica oferuje usługi za dwie monety. Wyrafinowane upodobania”.
Brzmi jak anons współczesnej prostytutki? Ma dwa tysiące lat i powstał
w cieniu złowrogo 
dymiącego wulkanu.

Lupanar, czyli burdel, to miejsce, które w Pompejach najchętniej i najliczniej odwiedzają dziś turyści. To jeden z 25 domów publicznych, jakie działały na pełnych obrotach w 10-tysięcznym mieście pod Wezuwiuszem, nim pochłonęły je popioły erupcji z 79 r. Czy to była kara Niebios za „Sodomę i Gomorę” rozpasanej seksualnie społeczności? Gdy ziemia zaczęła się trząść, na długo przed wybuchem mieszkańcy składali ofiary przebłagalne swoim bogom. Wierzyli, że to pomoże, tak jak motyw fallusa zdobiący biżuterię, ściany, a nawet chodniki miał zapewnić płodność ziemi, a więc prosperity, i chronić od wszelkiego zła.

Inna Kamasutra
Pompejański Lupanar przy Vicolo del Lupanare (Zaułku Burdelu) jest piętrowym budynkiem niewielkich wymiarów. Na parterze, w klitkach, na kamiennych łożach rozkoszy zażywali mniej zasobni w gotówkę i tytuły, na piętrze – w większych, pełnych światła pokojach – reprezentanci najwyższych klas społecznych. Ścianę przy wejściu zdobi seria fresków instruktażowych – pompejańska „Kamasutra”, mniej wyszukana artystycznie za to pokazująca, „jak to robiono w Pompejach”. Preferowano pozycje z dominującą kobietą i „od tyłu”. Panowie też świadczyli usługi – obu płciom, panie również. I było to naturalne. Terminy lesbijka i homoseksualizm ukuto znacznie później. „W społeczeństwie, którego nie dręczyły wątpliwości grzechu, pruderia czy złośliwości współczesnej literatury, miłość była naturalnym przejawem aktywności człowieka, obsceniczność, jak ją rozumiemy dziś, nie istniała – wyjaśnia włoski archeolog Antonio Varrone w książce „Erotyka pompejańska”.

Wyznania na ścianie
„Uważaj, Twoja żona daje innemu – teraz już wiesz”, „Tu Romula zabawia się ze Stafilo”, „Kto nie widział Wenus namalowanej przez Apella, niech spojrzy na moją dziewczynę – jest tak wspaniała jak tamta”, „Jestem Twoja za jedną monetę”, „Kochankowie są niczym pszczoły – spędzają swoje życie w miodzie”. Mury Pompejów pełne są graffiti dawnych mieszkańców, a wszystko „kręci się” wokół miłości i erotyki. Figury bogów są przecież nagie, jak młodziutki, piękny Apollo ocalały w ruinach własnej świątyni z pięknie wymodelowaną klatką piersiową i członkiem. W pachnącym mirtem ogrodzie Casa della Venere in Conchiglia tytułowa Wenus rodzi się w muszli, a szal zdmuchuje jej z gołych ramion wiatr. Jest bardziej niewinna niż ta w wersji Botticellego. 

Półnadzy byli sami pompejanie ucztujący podczas wystawnych cenae, kolacji, gdzie popijano z kielichów i jedzono z naczyń zdobionych scenami dziś określanymi za nieobyczajne. Namalowany na ścianie jednego ze sklepów osioł gwałcący lwa nie jest perwersją, ale transpozycją tematu świata na opak, w którym cierpliwość może pokonać siłę. Orgiami kończyły się doroczne Bachanalia, ale wówczas nikt ich tak nie nazywał. Po prostu dobrze się bawiono. Zbyt dobrze – senat rzymski zakazał ich nie za rozpasanie, ale za wymordowanie 7 tysięcy uczestników jednej z takich „imprez”. Zasłonę wstydu nasunęły wieki nam bliższe. Dlatego jeszcze niedawno słynnej Villa dei Misteri nie mogły zwiedzać kobiety, a panów ekscytowały w środku „taaakie fallusy”. 

Anna Kłossowska