Żeglując wzdłuż czarnogórskiej riwiery, podziwiam lazurowe wybrzeże i strzeliste górskie szczyty. Kiedy schodzę na ląd, poznaję spuściznę kulturową małego kraju owianego wielką tajemnicą.

Nasza czarnogórska przygoda zaczyna się w Kotorze. Miasto wciśnięte w najdalszy zakątek Zatoki Kotorskiej, z trzech stron otoczone górami, zostało założone w III w. i przez wiele stuleci było jednym z ważniejszych portów na Adriatyku. Gdy było częścią Republiki św. Marka (od początku XV w. do końca XVIII w.), przeżywało okres rozkwitu. Dziś – ze względu na liczne pamiątki dawnej świetności – zostało wpisane na listę UNESCO.

Zbieramy załogę, odbieramy jacht i udajemy się po zakupy, by zaopatrzyć się w prowiant na tygodniową żeglugę. Większe sklepy znajdują się w centrum, niedaleko przystani. Świeże warzywa i owoce oraz lokalne produkty, np. sery lub rakiję, najlepiej kupić na targu przy nadmorskiej promenadzie pod przepięknymi arkadami.

Korona miasta
Z portu na stare miasto prowadzi XVI-wieczna Brama Morska z płaskorzeźbami Madonny z Dzieciątkiem oraz św. Trypuna męczennika, patrona miasta. Nad głównym placem góruje Gradski Toranj – wieża zegarowa zbudowana w 1602 r. przez Wenecjan. Wąskie, bezimienne uliczki (każdy dom ma za to swój osobny numer) prowadzą na mury obronne, które ciągną się ponad cztery kilometry. Ich zarys powstał już w III w., większość jednak wznieśli Wenecjanie. Na wysokości 260 m n.p.m. mury wieńczy twierdza św. Jana. Dotarcie tu wymaga dobrej kondycji, ale nagrodą za trudy wspinaczki są przepiękne widoki na Zatokę Kotorską i okoliczne miejscowości.

Brama na morze
W drodze na pełne morze cumujemy w położonym u wylotu Zatoki Kotorskiej „mieście kwiatów”, czyli Herceg Novi. Najstarszą jego część, założoną w XVI w., otaczają liczne twierdze. Wśród cyprysów, palm, drzew cytrusowych oraz romańskich, bizantyjskich i orientalnych budowli czuje się tę charakterystyczną, śródziemnomorską atmosferę. Nie tylko nam bardzo podoba się to miasto. W sezonie trudno znaleźć wolne miejsce w knajpkach i klimatycznych nadmorskich kawiarenkach.

Fiordy
Zatoka Kotorska to szczególnie atrakcyjny dla żeglarzy fragment czarnogórskiego wybrzeża. Czujemy się tutaj jak w Norwegii, tylko jest o wiele cieplej. To jedyny fiord w południowej Europie. Wrzyna się w ląd na głębokość prawie 30 km, dzieląc Zatokę Kotorską na mniejsze zatoczki. Opalamy się na pokładzie i jednocześnie podziwiamy zaśnieżone górskie szczyty. Niezwykłe miejsce, niezwykłe widoki…

Pozostała część wybrzeża jest co najmniej równie atrakcyjna. Krajobrazy są tak piękne, że trzeba choć raz w trakcie rejsu zdecydować się na nocleg na kotwicy w jednej z przyjemnych zatoczek. Warto jednak starannie wybrać miejsce na cumowanie, bacznie przyglądając się powierzchni wody. Unoszące się na niej kawałki styropianu to spławiki, które sygnalizują obecność sieci. Aby nie narażać się rybakom, lepiej zawczasu wyposażyć się w dobrą lornetkę oraz latarkę i używać ich odpowiednio w dzień i w nocy.

Riwiera
Żeglarzom lubiącym dobrą zabawę nie trzeba reklamować portu Budva. To największy kurort na wybrzeżu Czarnogóry. Latem tętni życiem niemal do rana. Dużym zainteresowaniem turystów cieszy się wzniesiona w XV w. starówka. Zwiedzamy ją i my, zanim wyruszymy do Baru.

W drodze na południe mijamy skalistą Wyspę Świętego Stefana. To symbol czarnogórskiej riwiery. Jest połączona z lądem jedynie bardzo wąskim przesmykiem. Przez stulecia dla okolicznych mieszkańców była schronieniem, kryli się tu przed najazdami wrogich wojsk. W 1442 r. na wyspie wzniesiono obronną twierdzę, z czasem otoczyły ją małe kamienne domki. Stoją do dziś, poprzetykane placykami, wąskimi uliczkami, gdzieniegdzie malowniczymi schodkami. Cały ten piękny zakątek w latach 50. XX w. zamieniono na hotel. Rolę tę twierdza pełni także teraz. Uchodzi za miejsce niezwykle ekskluzywne. Pewnie dlatego wstęp na wyspę jest płatny.

Barwy wieków
Ostatnim etapem na naszym żeglarskim szlaku jest Bar. Stąd udajemy się pieszo do Starego Baru – kamiennego miasta, którego znaczna część popadła w ruinę. Są tu pozostałości ok. 240 cerkwi, kościołów, pałaców, średniowiecznych budynków mieszkalnych i gospodarczych, które były wznoszone w X i XI w. Za murami ciągnie się XVII-wieczny akwedukt doprowadzający wodę ze źródła oddalonego o 3 km. Miasto było niszczone w trakcie licznych najazdów, trzęsień ziemi, a jakby tego było mało – dwa razy w wyniku eksplozji amunicji. Mieszkańcy opuścili je ostatecznie w 1979 r. Obecnie trwają prace, które mają na celu rekonstrukcję miasta. Wspinamy się na pobliskie wzgórze. Rozciąga się stąd imponujący widok na czerwonawe ruiny Baru i otaczające je srebrnozielone gaje oliwne.

Niestety, nie starcza nam już czasu, aby poczuć orientalny klimat Ulcinj, ostatniego czarnogórskiego miasta przed granicą z Albanią. Mówi się, że to miniaturka Stambułu, gdzie Wschód łączy się z Zachodem. Może następnym razem…

Żegnają nas baraszkujące wśród fal delfiny. Wracamy do Kotoru, by zdać jacht i ostatni raz spojrzeć z twierdzy św. Jana na rozświetlone uliczki miasta. Po porannej wizycie w przytulnej kawiarence ruszamy w drogę do domu. I mamy nadzieję, że wkrótce tutaj wrócimy. Tym razem na dłużej.

Dojazd: najwygodniej samochodem. Wybierając rejsowy autobus lub samolot, najlepiej dojechać do Dubrownika, skąd wiele firm oferuje transfer do Czarnogóry.

Waluta: euro

Czarter jachtu: w Kotorze, Herceg Novi, Budve i Barze. Za tydzień żeglugi jednostką, która pomieści 10 osób, w szczycie sezonu zapłacimy ok. 3000 EUR. W sąsiedniej Chorwacji ceny bywają niższe; www.montenegrocharter.com