Berlin, niekwestionowana w naszych czasach metropolia Środkowej Europy, dostarcza mnóstwa pretekstów do odwiedzin. Miasto oplecione pajęczyną autostrad, z lotniskami na bliskich peryferiach i dworcami kolejowymi w samym centrum jest łatwo dostępne. A ofertę noclegową i gastronomiczną ma tak szeroką, że z równym powodzeniem można się pławić w luksusach jak nie rujnować domowego budżetu.

Miłośnicy sztuki mogą wielokrotnie odwiedzać Museuminsel i podziwiać bez znudzenia tamtejsze zbiory – od bezcennych skarbów Starożytnego Egiptu po dzieła malarskie współczesnych mistrzów. Wielbiciele nowoczesnej architektury nasycą oczy fascynującymi realizacjami, które zabliźniły rany po zburzonym murze. A obfitością koncertów, przedstawień, wystaw i okazji do shoppingu oferta berlińska bije na głowę wszystkie nasze największe miasta razem wzięte. Co jednak robić, gdy jedziemy tam w towarzystwie w tytułowym wieku 7-14? Muzea ich nie porwą. Na nowoczesne obiekty ledwo rzucą okiem. Z oferty gastronomicznej wybiorą zapewne pizzę z colą, bo chociaż na stacjach benzynowych domagają się hot dogów, to biała kiełbasa ze słodką musztardą raczej ich nie zachwyci, a na zawierające było nie było alkohol Berliner Weiße za wcześnie. Mam za sobą takie doświadczenie. Przeprowadzone z powodzeniem. Recepta na sukces sprowadza się do dwóch wskazówek: „pokazać Berlin z góry” i „dać się wyszaleć”.

Berlin. Makieta zamku królewskiego i jego otoczenia w XIX w. Fot. Paweł Wroński

Berlin. Makieta zamku królewskiego i jego otoczenia w XIX w. Fot. Paweł Wroński

Pokazać Berlin z góry
To nie przenośnia, i nie chodzi o mapę. Choć pokazanie na mapie nie zawadzi. Wprawdzie gdy to zrobiłem i porównałem z Warszawą, moja prelekcja specjalnego aplauzu nie wzbudziła. Dopiero potem, podczas przejazdów po mieście liniami U-Bahn (metra) i S-Bahn (kolejki naziemnej), doczekałem się komentarza, świadczącego o tym, że moja prelekcja nie została puszczona mimo uszu. „Kwadrans? W Warszawie byśmy tu jechali godzinę!”

Ponieważ nasz niedrogi hotelik, prowadzony przez starsze małżeństwo znajdował się nieopodal słynnego stuletniego domu towarowego z luksusowymi artykułami z całego świata KaDeWe (Kaufhaus des Westens), postanowiliśmy tam zajrzeć. O ile nazwa zafrapowała chłopców, o tyle jej wyjaśnienie ochłodziło entuzjazm. Na szczęście, niemal w sąsiedztwie jest fantastyczny sklepik z Lego, w którym nie zapomniano o stanowisku komputerowym z grami… Lego, oczywiście. A że u nas takiego jeszcze nie ma, bez trudu zawarliśmy satysfakcjonującą wszystkich umowę. Dorośli do KaDeWe, a małoletni poczekają. Obu frakcjom godzinka minęła jak z bicza strzelił.

Korzystając z autobusu, kilka minut później staliśmy u stóp XIX-wiecznej Siegessäule – Kolumny Zwycięstwa. W środku Tiergarten. Kolumna z lśniącą w słońcu postacią złotej Nike, ciasne, kręte schodki wiodące na widokową galerię oraz panorama w której zielone płuca Berlina jak mówi się potocznie o usytuowanym centralnie parku, otaczają pierścieniem miejskie dzielnice – spodobały się. Z Tiergarten niedaleko do kolejnego punktu widokowego jakim jest szklana kopuła na Reichstagu. I nawet iść nie trzeba, bo kilka autobusów podrzuci do celu. Trzeba tylko pamiętać, że aby wejść do siedziby niemieckiego parlamentu, trzeba się zarejestrować przez Internet, minimum dwa dni przed planowaną wizytą. Dalej idzie jak po maśle, bo spod Reichstagu do zwieńczonej kwadrygą Bramy Brandenburskiej nie dalej niż 300 metrów, a kolejne punkty widokowe rozrzucone są przy głównej alei dawnego Berlina Wschodniego jaką jest szeroka Unter der Linden. I znowu można, albo jechać. W zależności od pogody i kondycji – słowem – jak kto woli. Aż w rejon Uniwersytetu Humboldta, gdzie znajdziemy dwa obiekty. Nietrudne zresztą do odnalezienia, bo jednym jest katedra z gigantyczną kopułą. Kopuła ma zewnętrzną galerię. Chodząc po niej można obejrzeć panoramę całego miasta – 360 stopni. Niemal vis a vis wystawiono nowoczesny budynek Humboldtbox, budzący skojarzenia z Kostką Rubika. Zawiera tak na prawdę ekspozycję poświęconą restauracji zabytkowego centrum miasta i prac związanych z rekonstrukcją królewskiego zamku. Wszystko pięknie pokazane na misternie wykonanej makiecie. Widoku i stąd go nie brakuje, gdyż na miasto można popatrzeć z tarasu kawiarni usytuowanej na ostatnim piętrze. Znakomite połączenie, bo któż się oprze walorom miejsca, gdy zje na prawdę smaczne ciastko lub tort i popije wybranym napojem?!

Berlin_wieza-TV

Berlin. Wieża TV, fot. Paweł Wroński

Na pobliskim Alexander Platz wznosi się słynna wieża telewizyjna. Była wizytówką Berlina Wschodniego od lat 60. XX wieku. Nadal jest budowlą charakterystyczną, tym bardziej, że wciąż najwyższą – liczy bowiem 368 m i nie pojawił się jak dotąd gmach wyższy od niej. Na szczytowej kondygnacji przypominającej wielką kulę, mieści się restauracja, ale można ograniczyć się jedynie do podziwiania panoramy przez ogromne tafle szyb. Jedyny kłopot to kolejka do wejścia, bo chętnych nigdy nie brakuje, zwłaszcza w weekendy.

Ostatni akordem naszej berlińskiej trasy były Hackesche Höfe – fascynujący kompleks sklepów, galerii, kawiarni, usytuowanych w przyziemiach stłoczonych kamienic przy połączonych przejściami i ponumerowanych podwórzach-studniach. Zaskakująco, bo tam właśnie, dorosłym i młodzieży spodobało się najbardziej to samo miejsce – „Ampelmann Galerie Shop” w V podwórzu. To nowoczesne designerskie studio, którego projektanci wylansowali berlińską pamiątkę. Kroczącego dziarsko ludzika. Zielonego ludzika, ze świateł jakie pojawiły się na skrzyżowaniach Wschodniego Berlina i do jakich nawiązano współcześnie. Motyw ludzika wykorzystuje się dziś na wiele sposobów. Są więc ludziki żelkowe, magnetyczne, na kubeczkach, koszulkach, papeteriach i w notesach… Tylko wybierać, każdy znajdzie „swojego”.

Dać się wyszaleć
Kolejny dzień był z założenia dniem sportowym. Aby zrealizować plan. wyruszyliśmy w odległe rejony – do dzielnicy Friedrichshain. Wzdłuż ulicy Revlaer ciągną się tam stare magazyny. Nie otacza ich płot z tabliczkami „Wstęp wzbroniony!”. Ta strefa tętni życiem, bo tak na prawdę oddano ją dzieciom i młodzieży, organizując tor do jazdy na BMX-ach, przystosowując wielką halę dla rolkarzy i wzmacniając zrujnowane ściany i kominy, tak by można się było po nich bezpiecznie wspinać, a przy ziemi bulderować. Ba, życie wylewa się nawet na sąsiednie ulice, przynosząc dekoracje graffiti. Działa tu także jeden z największych berlińskich pchlich targów. A usytuowane w okolicy studia tatuażu, sklepy i lokale gastronomiczne nastawione są ewidentnie na klientelę w młodszym wieku i studencką. Oferują modne towary i obfite porcje jedzenia w niskiej cenie, napoje i luz podkreślony odpowiednio dobraną muzyką. Naszym celem była Skatehalle. Z okazji planowanej wizyty jechały z nami z Polski deskorolki. Fantastycznie wyposażona hala nie zawiodła oczekiwań. Co ciekawe, dzięki oddzielnej strefie dla fanów BMX-ów, bezpieczeństwo było w niej daleko większe niż w niejednym z powstających i u nas, podobnych przybytków.

Berlin_Skatehalle

Berlin. Bowl w Skatehalle, fot. Paweł Wroński

W tym miejscu pytanie można odwrócić. Co mają robić dorośli gdy dzieci szaleją w hali i nawet nie chcą słyszeć o wyjściu. Jeśli o mnie chodzi, to z przyjemnością się powspinałem. Tym bardziej, że nie musiałem targać sprzętu z Polski. Na miejscu jest wypożyczalnia. Podobnie zresztą jak w deskarskiej hali. W obu miejscach ceny przystępne. I co najciekawsze, panuje nienaganny porządek. Może to niemiecka cecha wpajana od najmłodszych lat, bo ochroniarzy nigdzie nie widziałem. Albo ich nie było, albo tak zręcznie wtopili się w tłum.

Dwa dni minęły ani się obejrzeliśmy, i nikt z nas się nie nudził. Przyznać muszę, że nie na wszystkie punkty widokowe żeśmy się dostali. Ale to akurat dobrze, bo gdy słyszę pytanie – kiedy jedziemy do Berlina, wiem, że będziemy mieli skąd popatrzeć na miasto. A i Skatehalle ma ciekawą alternatywę. Stanowi ją Mellowpark. To całe miasteczko z urządzeniami do przeróżnych aktywności. Będzie więc gdzie zrealizować punkt drugi recepty. Będzie się gdzie wyszaleć.

INFO
www.berlin.de

Do Berlina ze wschodniej i z centralnej Polski najlepiej dojechać pociągiem. Z zachodniej – samochodem. Samoloty Air Berlin z Polski lądują na lotnisku Tegel skąd do centrum najszybciej dojeżdża się autobusami linii TXL (bilet 2,70 euro, można kupić u kierowcy.

Noclegi najlepiej zarezerwować przez Internet. Wskazując przedział cenowy i termin otrzymujemy wykaz wolnych miejsc, a na mapie dokładną lokalizację obiektu: www.berlin-info.de

Informacje i cenniki miejscówek do uprawiania modnych wśród młodzieży aktywności:
– Skatehalle (znajduje się w dzielnicy Fredriechshain, przy Revaler Strasse w południowo wschodniej części miasta): www.skatehalle-berlin.de
– Mellow Park (usytuowany jest na granicy dzielnic Treptow i Köpenick w południowej części Berlina, An der Wuhlheide 256): www.mellowpark.de

Berlin. Anioł wieńczący Kolumnę Zwycięstwa, fot. Paweł Wroński

Punkty widokowe, a zarazem interesujące obiekty Berlina:
– KaDeWe (z restauracji na ostatnim piętrze roztacza się także ciekawy widok na miasto): www.kadewe.de
– Kolumna Zwycięstwa (Berliner Siegessäule): www.siegessaeule.de
– Reichstag (z elektroniczną recepcję, dla pragnących wyjść pod kopułę; Berliner Reichstagskuppel): www.bundestag.de
– Katedra berlińska (Berliner Dom): www.berlinerdom.de
– Humboldtbox: www.humboldt-box.com
– Wieża telewizyjna (Berliner Fernsehturm): www.tv-turm.de
– Widokowe loty balonem na uwięzi z Potsdamer Platz (nie opisana w tekście możliwość): www.air-service-berlin.de

Zwiedzanie ułatwi Berliner Welcome Card. 48- albo 72-godzinna ważna tylko w Berlinie lub w opcji z Poczdamem. Zapewnia zniżki w wysokości 25-50% na bilety na imprezy oraz do atrakcji wyszczególnionych w książeczce z mapą centrum i bezpłatne przejazdy środkami komunikacji publicznej w Berlinie oraz Poczdamie. Dorosłemu może towarzyszyć bezpłatnie 3 dzieci do 14 roku życia. Kartę trzeba skasować tak jak bilet w pierwszym pojeździe (www.berlin-welcomecard.de).

Tekst był publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze marzec 2013 na str. 16-21.