Największa rzeka Francji, uchodząc do Morza Śródziemnego, tworzy rozległą deltę – Plaine de la Camargue. Jest to kraina rozlewisk, bagien i słonych lagun. Królestwo białych koni, czarnych byków i różowych flamingów.

Zjeżdżając z wzniesień Owernii przez Sewenny do Nimes, odczuwamy zmianę klimatu: wzrasta temperatura powietrza i wilgotność. Lato z ciepłego zmienia się w upalne, duszne. Zmienia się także krajobraz: wulkaniczne surowe pejzaże rozpływają się i ustępują miejsca śródziemnomorskim równinom, palmom i prowansalskim domkom z czerwonymi dachówkami. Delta Rodanu jest jednym z najbardziej osobliwych miejsc Starego Kontynentu; fantazyjnym konglomeratem regionalnej kultury, egzotycznej przyrody i bogatej historii. Walory te zdecydowały o powstaniu Regionalnego Parku Narodowego Camargue.

Geniusz i szaleniec
Bramą do Camrague jest miasteczko Arles. Tu Rodan rozdziela się na dwie odnogi – wschodnią Wielkiego Rodanu i zachodnią Małego Rodanu. Miasto pełne jest rzymskich i średniowiecznych zabytków wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Nawet jeżeli zatrzymamy się tu na kilka godzin, z pewnością jego atmosfera zapadnie nam na długo w pamięć. Przewodniki zwracają uwagę na „antyczne Arles” i wymieniają najważniejsze zabytki z początku naszej ery: arenę, termy Konstantyna, teatr, kryptoportyk, cmentarz Les Alyscamps. Mnie bardziej inspiruje wycieczka śladami genialnego malarza postimpresjonisty Vincenta van Gogha, który przybył do Arles w 1888 r. Ponoć dlatego, że potrzebował upału, by jego krew mogła krążyć normalnie. Z pewnością pobyt w mieście to okres, w którym w pełni ukształtował się jego styl malarski. To właśnie tu powstały kolejne wersje słynnych „Słoneczników”, „Irysy”, a także „Nocna kawiarnia w Arles” i „Pokój artysty”. Obrazy malarza przedstawiają pejzaże Camargue, niektóre bez zmian można podziwiać także dzisiaj.

Na południe od miasta rozciąga się niemal tysiąc kilometrów kwadratowych delty. Droga wiedzie groblami wśród zielonych pól ryżowych, nad lagunami i pośród łąk, na których pasą się półdzikie konie rasy camargue. Stada niewielkich białych koników przemierzają swobodnie równiny. Zatrzymujemy się przy pasących się na poboczu siwkach, które ufnie wyciągają szyje i z godnością przyjmują podane na dłoni jabłka. Jak twierdzą naukowcy, konie uwiecznione na malowidłach naskalnych w Lascaux to właśnie camargue… Gdzieniegdzie widoczne są mas – pasterskie zagrody obecne na obrazach van Gogha. Dzisiaj zmieniono je w galerie, muzea lub małe hoteliki dla turystów.

Trzy Marie
Na samej plaży, między morzem a jeziorami des Launes i L’Imperial, leży Saintes-Maries-de-la-Mer będące dogodnym punktem wypadowym w zakamarki delty. W czasie wakacji jest tu tłoczno i gwarno. W hotelach i na polach kempingowych trudno o wolne miejsce. Tłumnie zjeżdżają tu miłośnicy karawaningu z Włoch. Ich karawany szczelnie wypełniają duży parking tuż przy plaży. W ciągu dnia słońce wygania urlopowiczów na plażę. Miasteczko pustoszeje, co umożliwia spokojne zwiedzanie – wieczorem uliczki wypełniają się ludźmi spędzającymi przyjemnie czas na zakupach lub w licznych restauracjach.

Wędrujemy do Saintes-Maries-de-la-Mer nadmorską promenadą, którą po zmroku oświetlają stylowe lampy. Mijamy arenę do… korridy. W regionie słynącym z hodowli czarnych byków (zwierzęta te występują także na arenach hiszpańskich) korrida jest popularną rozrywką. Jeden z miejskich pomników przedstawia walkę torreadora z camarguańskim buhajem. Miasteczko zawdzięcza nazwę swym patronkom – trzem świętym Mariom: Jakubie, Salomei oraz Magdalenie. Według legendy święte Marie były prześladowane w Jerozolimie. Prześladowcy wsadzili je do łodzi i zostawili na morzu bez żagla, wioseł, żywności i nadziei, na pewną śmierć. Marie jednak przeżyły i dotarły do miejsca, w którym stoi dziś kościół Notre-Dame-de-la-Mer. W świątyni przechowywane są relikwie Marii Salomei oraz Marii Jakuby. W krypcie z XV w. spoczywają szczątki ich egipskiej służącej św. Sary – patronki Cyganów. Każdego roku pod koniec maja Romowie odbywają pielgrzymkę do jej grobu i uczestniczą w uroczystym nabożeństwie odprawianym nad morzem. Wzdłuż murów kościoła prowadzi chemin de ronde – chodnik, z którego wartownicy wypatrywali pirackich i saraceńskich okrętów. Warto się tu przespacerować o zachodzie słońca, by obejrzeć panoramę miasta i nadmorskiej równiny.

Flamingi i małże
Suchy wiatr nawiewa drobny pył zmieszany z morską solą, który pokrywa skórę i szczypie w oczy, mimo to przynosi odrobinę ulgi w gorący dzień. Zamiast wylegiwać się na plaży, ruszamy w głąb Camargue. Turyści mają do wyboru wiele możliwości zwiedzania delty. Lokalne biura turystyczne organizują wycieczki z przewodnikami szlakami: pieszymi (o łącznej długości 40 km), konnymi oraz samochodowymi (autami terenowymi można dojechać do wielu ciekawych, a trudno dostępnych miejsc). Interesującą propozycją jest jedno- lub dwudniowy spływ kajakiem w dół Małego Rodanu. Jeżeli ktoś ma mało czasu, najlepiej skorzystać z oferty Parku Ornitologicznego Pont de Gau. Na 60 ha można zobaczyć wszystkie przyrodnicze atrakcje: bagna z rzadkimi gatunkami roślin, jeziora, kolonie ptaków, pasące się konie i byki. Obserwacje ułatwiają liczne ścieżki przyrodnicze i tarasy widokowe.

Ze względu na ograniczony budżet jako środek lokomocji wybieramy rowery, które wypożyczamy w Le Velociste. Wyjeżdżamy z Saintes-Maries-de-la-Mer na północ i kierujemy się do rezerwatu nad Etang du Vaccares – największym jeziorem w delcie. Po drodze zatrzymujemy się w przydrożnym sklepiku z produktami regionalnymi. Właścicielem jest wesoły Romano. Klientów wita w ich narodowych językach, ale z polskim ma problem, choć szybko się uczy „dzień dobry” i „jak się masz”. Żar leje się z nieba, więc kupujemy butelkę chłodnego białego wina, którą opróżniamy na brzegu laguny. Z daleka widać brodzące w płytkiej wodzie flamingi różowe. Te eleganckie zwierzęta o smukłej sylwetce, szyi wygiętej w kształcie litery „S” i biało-różowym upierzeniu są najczęściej wypatrywanymi i fotografowanymi ptakami spośród 400 żyjących tu gatunków.

Pedałujemy groblą Digue à la Mer wzdłuż południowej granicy rezerwatu. Flamingi „pasą się” na wyciągnięcie ręki. Możemy im się przyjrzeć dokładnie i docenić ich piękno. Przed nami 11 km drogi w słońcu, między plażą a jeziorami. Żeby dotrzeć do latarni morskiej La Gacholle, musimy przedostać się przez piaszczyste wydmy – krajobrazy przypominają mi Pobrzeże Słowińskie. Tu już nie sposób jechać; koła grzęzną w piasku. Prowadzimy nasze wehikuły aż nad morski brzeg i zażywamy ochładzającej kąpieli. Po drodze mijamy szkielet delfina, powietrze drga z gorąca – po prostu wybrzeże szkieletów…

Wieczorem zanurzamy się w gwar śródziemnomorskiego miasteczka. W porównaniu z Lazurowym Wybrzeżem jest tu nieco taniej. Zamawiamy mule w białym winie, wymieniamy wrażenia z wycieczki, obserwujemy leniwie ulicę. Biesiadującym przygrywa hiszpański bard. Słońce zalewa ciepłym światłem mury domów. Kończy się uroczy dzień śródziemnomorskich wakacji…

Dojazd: do Arles kursują liczne pociągi z Marsylii, Awinionu i Nimes. Z Arles do Saint-Maries-de-la-Mer dojedziemy autobusem. W podróż po Francji można się też wybrać własnym autem (dojazd drogą nr 570).

Waluta: euro, 1 EUR – 5 PLN

Noclegi: w miasteczku Arles jest kilka hoteli (np. Hotel I’Abrivado, Hotel d’Ville), schronisko młodzieżowe Lou Nis Camarguen oraz dwa kempingi de la Brise i le Close du Rhône. W sezonie kemping kosztuje 20–25 EUR (2 osoby, namiot i samochód/doba).

Orientacyjne ceny: wejście na teren Parku Ornitologicznego Pont de Gau
– 7/4 EUR, wypożyczenie rowerów – 15 EUR/dzień, obiad z owocami morza
i winem ok. 20 EUR.

www.arlestourisme.com
www.parc-camargue.fr 

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze Marzec 2012 na str. 74-76.