W VII w. n.e. hinduistyczny kapłan Sri Markandey przywiódł grupę osadników z Jawy na małą wysepkę i na zboczach największego krateru zakopał pięć metali: srebro, złoto, brąz, żelazo i miedź. Dziś w tym miejscu wznosi się Besakih, największy kompleks świątynny na Bali.

W lejącym się z nieba lepkim upale stoję urzeczona i patrzę na sześć poziomów tarasów uwieńczonych włochatymi dachami… Im więcej strzech na chramie, tym bardziej świątobliwie. Między dziedzińcami można dostrzec białe, czerwone i żółte parasolki. Po schodach biegają kobiety w kolorowych sarongach z tacami na głowach. Niosą na nich ofiary dla bogów – płatki kwiatów, ryż, wonne kadzidełka, ciasteczka, banknoty. Takie same dary widuję rano przed każdym sklepem, straganem, w każdym aucie i na motorze.

Dyktatura kalendarza
Każda z 22 świątyń wzniesionych na zboczu wulkanu Agung ma patrona, który od czasu do czasu w niej odpoczywa. Wierni przynoszą więc wciąż nowe ofiary z najsłodszych owoców, najbardziej udanych wypieków i najlepszego mięsa. Bogowie trzymają się wszak porządku balijskiego kalendarza, który wskazuje ponad 50 odwiedzin rocznie. Ten sam kalendarz dyktuje Balijczykom, co kiedy można robić – są dni odpowiednie do kupna auta, dobre na przeprowadzki, śluby, a nawet pogrzeby. Jak ktoś umrze nie w porę, trzyma się zwłoki w pudle z lodem nawet przez dwa miesiące…

Święto stulecia
Raz na sto lat trzeba wyprawić wielką, kilkumiesięczną fiestę Eka Dasa Rudra, która oczyszcza duszę wyspy i gwarantuje dobrobyt. W marcu 1963 r. święto osiągało właśnie kulminacyjną fazę, kiedy z gardzieli wulkanu zaczął się sypać popiół. Eksplozja urwała sto metrów zbocza, a lawa zalała okoliczne wioski, niszcząc wszystko na swej drodze. Besakih dziwnym trafem ocalał. Po erupcji Balijczycy dokończyli obrządku, przynosząc bogom, co im zostało najlepszego. Prawdopodobnie wyglądało to jak dzisiaj – wierni klęczeli w nabożnym spokoju, kołysząc się w rytm balijskich dzwoneczków. Eksplozja radości >> W świątyniach jest cicho i dostojnie. Z twarzy klęczących kapłanów, kobiet donoszących tacki z ofiarami, mężczyzn zapalających kadzidełka emanuje spokój. Podczas wielkich świąt balijska radość życia wybucha niczym Agung. W słynnych źródłach w Tirta Empul jest głośno, gwarno, niemal jarmarcznie. Liczni pielgrzymi przybywają tu wykąpać się w wodzie o cudownych właściwościach. Do południa kobiety odziane w najlepsze jedwabne szaty znoszą na głowach ogromne konstrukcje z owoców i ciast. Potem wielobarwna procesja grajków, tancerzy, kapłanów i wymalowanych dziewczynek ciągnie do chramu. Pada deszcz, ale wszyscy są roześmiani, serdeczni, dają nam sarong, zapraszają do środka.

Złe duchy
Do świątyni wstępu nie mają tylko nieczyści – menstruujące kobiety, rodzice niemowląt, dzieci z mleczakami, żałobnicy, szaleńcy. To wszystko „sebel” – stan opętania złymi duchami, które wnikają przez cielesne otwory, powodują choroby, katastrofy, kłótnie i nieurodzaj. Dla złych duchów zostawia się zgniłe kąski jedzenia i wyrzuca pierwszą łyżkę ryżu na ziemię. Stojące na świątyniach monstrualne figurki, nierzadko o pornograficznej wymowie, mają za zadanie odstraszać złe moce, więzić je w kamieniu. Aby ludziom żyło się dobrze, aby pola ryżowe przynosiły obfite plony, a zadowoleni bogowie zsyłali na Bali słońce, deszcz i pokój.

Wiza: 30-dniowa turystyczna (jednokrotnego wjazdu) kosztuje 25 USD. Można ją kupić po przylocie na lotnisku w Denpasar albo w Ambasadzie Republiki Indonezji w Warszawie; ul. Estońska 3/5; tel. (22) 617 51 79, (22) 617 51 08

Dojazd: z Warszawy do Denpasar, stolicy Bali, można lecieć z Qatar Airways (cena ok. 4400 zł w dwie strony), LOT-em (od 3700 zł) lub KLM (od 3500 zł)

Waluta: rupia indonezyjska 10 000 IDR = 3,2 zł Jak zwiedzać: najlepiej samochodem. Na lotnisku można wynająć auto od 15 do 30 USD za dzień. Ze wzgledu na lewostronny ruch na Bali warto zdecydować się na samochód wraz z kierowcą – od 40 do 80 USD

www.go-bali.pl
www.balitravelportal.com

Tekst i zdjęcia: Agata Pavlinec

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze zima 2010/2011 na str. 80-85.