Pod drzewem w bambusowych zaroślach leży tygrys. Chakradhara. Niedawno wyznaczył swoje łowieckie terytorium.

Słońce już wstało, więc dorastający wieku męskiego dwulatek zaszył się w cieniu i wypoczywa. Siedzę na grzbiecie słonia. Strażnik zatrzymał wielkie zwierzę tak, żeby gałęzie nie przeszkadzały w podziwianiu oddalonego nie więcej niż 10 metrów drapieżnika. Słoń nie zaatakuje tygrysa. Po co?! Tygrys nie zaatakuje słonia bo wie, że nie ma szans. Ludzie na grzbiecie słonia i wielki ssak zlewają się kocurowi w jedną całość. Nic więc nam nie grozi, a jednak to emocjonujące. Tygrys uniósł głowę i stał się czujny; w nim także spotkanie wyzwala adrenalinę.

Pręgowany maharadża
Wszystko dzieje się na zboczu zalesionego pagórka. W Bandhavgarh, w prowincji Madhya Pradesh w centralnych Indiach. Niby w sercu dżungli, a tygrys przytrzymuje łapą… worek ze słomą. – Zwędził go słoniom – śmieje się strażnik. – I przytargał w ulubione miejsce. Pierwsze w życiu własne miejsce, gdyż w wieku dwóch lat samce opuszczają rodzinę. Samice pozostają z matką około pół roku dłużej. „Mój tygrys” ma dwie siostry i brata. Podobnie jak matka, wszystkie są nazywane Chakradhara, od wielkiej łąki u stóp wzgórza, w centralnej części rozległego terytorium, na którym polują. W Parku Narodowym Bandhavgarh, w strefie do której mogą wejść turyści, żyje kilka matek z potomstwem. Każda grupa przebywa w swoim rewirze łowieckim. Tylko stare samce trzymają się osobno i chodzą własnymi ścieżkami. W granicach parku (105 km2 i 300 km2 otuliny) żyje ponad dwadzieścia pasiastych drapieżników. Ogółem, w 25 parkach narodowych Indii jest ich już około 1600, co stanowi ukoronowanie czterdziestoletnich zabiegów nad odtworzeniem ginącego gatunku (Project Tiger).

Bandhavgarh był w przeszłości terytorium łowieckim maharadżów Rewy. W sercu parku, na wzgórzu, znajduje się prastary fort, zrujnowane pałace i świątynie. U stóp wzgórza śpi imponujący rozmiarami kamienny Vishnu. Wykuty z czerwonego piaskowca bóg złożył głowę na kwiecie lotosu, a stworzony przezeń świat wiruje wokół w odwiecznym cyklu życia i śmierci, zmieniających się pór roku, ulewnych deszczy i susz. Los tygrysów z Bandhavgarh wpleciony jest w ten cykl. Przybywający na polowania władcy jeszcze w XX wieku zabijali setki drapieżników, trofea zdobiły pałacowe sale. Rekord pobił bodaj maharadża Venhant Roman Singh, który w 1914 roku upolował ich 111. Jego potomek, Martand Singh, schwytał w 1951 roku ostatniego widzianego w Indiach na wolności białego tygrysa. Nadał mu imię Mohan i zaczął krzyżować z żółtymi osobnikami (wszystkie białe tygrysy są teraz potomkami Mohana). Wkrótce potem, maharadżowie Rewy podarowali państwu Bandhavgarh, i rząd przekształcił je w park narodowy – jeden z kilkunastu tygrysich mateczników w Indiach.

Z perspektywy słonia
Do każdego jeepa dosiada się przy bramie strażnik. Pilnuje przestrzegania parkowych przepisów i pomaga przewodnikowi wytropić zwierzęta. Pracownicy parku znają obyczaje obserwowanych codziennie zwierząt. Ba, rozpoznają bezbłędnie, z którym mają do czynienia. Kluczowe znaczenie dla poszukiwań mają jednak strażnicy na słoniach. Jeepy muszą się bowiem trzymać wyznaczonych dróg. W czasie jazdy strażnik większą uwagę zwraca na pozostawione na drodze ślady niż na okolicę. Dopiero gdy zauważy świeże tropy, zaczyna bacznie obserwować zarośla. Drogi przecinają tygrysie terytoria tak, że łatwo znaleźć trop wędrującego zwierzęcia. Jednak z jeepa nie łatwo coś dostrzec. Bez przeszkód i bez obawy w gąszcz wchodzą tylko słonie. Kiedy uda się namierzyć tygrysa, strażnik na daje sygnał. Wznosząc tumany kurzu, jeepy pędzą we wskazane miejsce. Nie wiadomo przecież jak długo tygrys będzie tam siedział. Poza tym, kto będzie pierwszy, ten się lepiej ustawi, a klienci z pewnością docenią gorliwość, nie szczędząc tipsów, które zazwyczaj przekraczają znacznie honorarium pracownika.

Chakradhara się oddala
Pod pagórkiem Chakradhary zgromadziło się osiem jeepów, wszystkie, które rankiem wjechały do parku. Pojawiły się też trzy słonie. Chętni mogli na nie wsiadać, by podejść do drapieżnika. W ten sposób znalazłem się blisko drapieżnika. Nigdy niewiadomo jak długo potrwa spotkanie oko w oko. Nasze skończyło się gdy słoń poślizgnął się, a potrąciwszy gałęzie narobił hałasu. Tygrys się błyskawicznie poderwał, wyprężył, fuknął w naszym kierunku i zniknął w zaroślach. Oczekującym zawieźliśmy złą wiadomość.

W ciągu dwóch dni obejrzałem całą rodzinę. Najpierw młode Chakradhary, które spotkały jeżozwierza. Z drogi widziałem jedynie wystające zza bambusowego pnia nastroszone kolce. Tygrysy podchodziły i trącały go łapami, starając się nastraszyć i zmusić ofiarę do ucieczki. Żeby biec musi złożyć kolce i wtedy drapieżniki miałyby szanse. Jednak jeżozwierz nie dawał się sprowokować. Tkwił uparcie pod drzewem. Patowa sytuacja znudziła tygrysy. Najpierw rozłożyły się obok i tylko co pewien czas któryś próbował szczęścia. Potem, po prostu sobie poszły. Tego samego dnia po południu, na łąkach nad potokiem widziałem ich matkę. Wypoczywała wśród traw.

Drugiego dnia dwa razy znalazłem się blisko tygrysa. Zawsze na słoniu. Raz nawet tak blisko, że można go było sportretować. Za drugim, słoń szedł równolegle do drapieżnika, skradającego się w kierunku jelenia. Jeleni jest mnóstwo w Bandhavgarh. A ich niepokój jest ważną wskazówką. To nieomylny znak, że gdzieś w pobliżu czai się drapieżnik. Chociaż, może to być także mniejszy kuzyn tygrysa – lampart.

Z powodu obfitości zwierzyny kocury są najedzone, a ich futro lśni wspaniale. Podobno za jednym razem tygrys zjada 30 kilogramów mięsa. Nie poluje jednak codziennie i nie za każdym razem z sukcesem. Podczas naszego spotkania, Chakradhara nic nie upolował. Jeleń uciekł. Nie wiem czy z powodu obecności słonia, czy dlatego, że jeleń krył się w bambusowym gąszczu. W każdym razie, polujący kocur robi wrażenie. Zastyga wpatrzony w ofiarę. Tylko naprężone mięśnie świadczą o gotowości do skoku, a rozszerzające się nozdrza zdradzają napięcie.

Tygrysie pożegnanie
Przed zmierzchem, jeepy zmierzają do bram parku. Godziny są święte, bo za spóźnienie, parkowym pracownikom grożą kary grzywny, a nawet utrata licencji. Ale tego dnia siostra Chakradhary wyszła na drogę przed samochodami i szła traktem. Turystów ogarnęło podniecenie i udzieliło się kierowcom. Podjeżdżali jak najbliżej, starając się na wąskiej drodze wyminąć inne pojazdy. Aby tylko znaleźć się z przodu kawalkady. Hałas się potęgował, a spokojna z początku tygrysica, odwracała się pomrukując coraz groźniej.

Podobno przed kilku laty, w trakcie podobnego zamieszania, tygrys chwycił za ramię, wychylającego się z jeepa turystę. Strażnicy odpędzili zwierzę krzykiem i nic się nie stało. A małżonka zaatakowanego z zimną krwią nakręciła nawet film z całego zdarzenia. Młoda tygrysica nie wykazywała jednak agresywnych zamiarów. Wydawała się nawet powoli oswajać z obecnością podnieconych ludzi. W końcu przystanęła. Rzuciła za siebie dumne spojrzenie… I odeszła dostojnie do matecznika.

This slideshow requires JavaScript.

INFO
Oficjalne strony Parku Narodowego Bandhavgarh: www.bandhavgarhnationalpark.com
Projekt ochrony tygrysów bengalskich: www.projecttiger.nic.in
Kontakt do pracującego przy Project Tiger przyrodnika i pasjonata (z nim znakomicie podgląda się drapieżniki): Amber Sharma (ambersharma80@gmail.com)
Ponadto o historii gatunku, w tym białych tygrysach:
www.lairweb.org.nz/tiger/rewa.html
www.tigerhomes.org/animal/white_tiger.cfm

Dojazd
Do Kalkuty lub Delhi Lufthansą (www.dlh.de); dalej lokalnymi liniami lotniczymi do Jabalpuru (skąd 4 godz. jazdy samochodem; 175 km) lub do Khajuraho (6-7 godz. jazdy samochodem; 237 km). Przelot z Delhi lub Kalkuty kosztuje 100-130 USD od osoby. Najbliższa stacja kolejowa w Umarii (35 km). Z w/w miejscowości kursują autobusy. Taxi z Khajuraho – 5-6 tys. INR, z Jabalpuru – 3,5-4 tys., z Umarii – nie więcej jak 1 tys. Można też wynająć samochód – ze względu na specyfikę ruchu drogowego – najlepiej z kierowcą; w przypadku usług biur podróży transfery samochodem z klimatyzacją są w cenie usługi.

Noclegi
Najdogodniej u bram parku w Tala (tam również wynajem przewodników). Jest tam kilkanaście lodge’ów o różnym standardzie; polecam Mogli Jungle Resorts (www.mogliresorts.com).
Wiza turystyczna do Indii ważna przez miesiąc jest bezpłatna (www.indianembassy.pl)

Waluta
Indyjska rupia (INR). 1 PLN – 16 INR (marzec 2011); kalkulator walut: www.pl.coinmill.com/INR_PLN.html

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze kwiecień 2011 na str. 38-43.