Pécs malowniczo położony na wzgórzach w otoczeniu winnic i sadów daktylowych został w tym roku Europejską Stolicą Kultury. Wśród wielu wysokich rangą imprez, jakie odbędą się w mieście, każdy znajdzie coś dla siebie.

To miał był wypad do Maroka lub Tunezji. Znużona długą zimą chciałam pojechać do kraju, w którym będę się mogła wygrzewać w słońcu. Znajomi zaproponowali mi jednak wycieczkę na Węgry. – Jedź z nami do Pécs na Wiosenny Festiwal – zachęcali – miasto leży na południu, tuż przy granicy z Chorwacją. Lato trwa tu najdłużej w całym kraju, a wiosna na pewno dawno już tam zawitała. Po długich wahaniach, bardziej ze względu na towarzystwo i program festiwalu (muzyka klasyczna i nowoczesna, jazz, taniec, literatura, folklor) niż na miasto, o którym wiedziałam tylko tyle, że w tym roku pełni rolę Europejskiej Stolicy Kultury, zdecydowałam się na wyjazd do kraju naszych bratanków.

W drodze do celu
Droga z Budapesztu do Pécs prowadzi wzdłuż Dunaju. Jednej z najdłuższych europejskich rzek wprawdzie nie widać, ale za to mijamy ciekawe miasta, w których zatrzymujmy się na dłuższe postoje. W Dunaújváros obejrzeliśmy nowoczesny park z intrygującymi rzeźbami ze stali. W miasteczku Paks podziwialiśmy kościół zaprojektowany przez Irme Makovecza, wybitnego orędownika architektury organicznej. Oglądanie tych atrakcji zajęło nam sporo czasu. Zapadał już zmrok, kiedy dotarliśmy do położonego na Wielkiej Nizinie Węgierskiej Kecskemét, w którym produkuje się wyśmienitą morelówkę kecskeméti barackpálinka. Ponieważ woleliśmy przyjrzeć się miastu za dnia, pojechaliśmy dalej, obiecując sobie, że wpadniemy tu w drodze powrotnej.

Miasto wielu kultur
Podczas nocnego spaceru po Pécs towarzyszył nam ciepły wiosenny wiatr. Nieśpieszna wędrówka wąskimi uliczkami oświetlonymi światłem latarni daje wyobrażenie o egzotycznym pięknie miasta, które następnego dnia odsłania przed nami całą swoją krasę. Urodę tę wyryły w kamieniu przenikające się nawzajem kultury: węgierska, bałkańska i turecka. Wielonarodowościowe miasto bez granic, jak reklamuje się Pécs, czerpie także z tradycji mniejszości narodowych: Serbów, Chorwatów, Ukraińców, Cyganów, Greków i Rusinów. Pierwszymi osadnikami byli Celtowie. Po nich przyszli Rzymianie, którzy w Sopianae, jak nazwali miasto, mieszkali do IV w. n.e. Z tego okresu zachowały się wczesnochrześcijańskie grobowce. Część grzebalna znajdowała się pod ziemią. Nad grobami należącymi do bogatych dostojników budowano kaplice. Grube na ponad metr ściany grobowców zdobią motywy biblijne. W V w., kiedy rozpoczęła się wędrówka ludów, miejsca pochówku zamieniono na mieszkania. Obecnie zabytek odzyskał dawną świetność i od 2000 r. znajduje się na Liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. W XVI w. Pécs został przejęty przez Turków. W mieście położonym tarasowo na wzgórzach Mecsek potomkowie Osmana I zadomowili się na prawie 150 lat. Budowali meczety (jeden z nich – paszy Jákovali Hassmána – nadal pełni swe funkcje), łaźnie (ruiny przy ul. Ferenceska), bazary, mauzolea świętych. Zapoczątkowali też uprawę migdałów i fig, do dziś rosnących w parkach i ogrodach. Perełką wśród zabytków architektury osmańskiej jest meczet paszy Gázi Kászima. Największa świątynia muzułmańska w Europie Środkowej wznosi się dumnie w samym sercu miasta. Masywną sylwetkę budowli przykrywa niebieska kopuła zwieńczona symbolem półksiężyca i krzyża. I choć obecnie meczet zamieniono na kościół, to we wnętrzu zachowały się wykaligrafowane na ścianach wersety z Koranu oraz mihrab, ozdobna nisza w sali modlitw wskazująca Mekkę. Meczet jest wizy-tówką największego w mieście placu Széhenyi. To właśnie tu zbierają się uczestnicy licznie odbywających się w tym roku wydarzeń kulturalnych, a świeżo upieczeni rodzice przychodzą ze swymi pociechami, by zrobić pamiątkowe zdjęcie.

Od porcelany do op-artu
Przy placu wznosi się także okazała siedziba władz regionu, jej fasadę i dach zdobią kolorowe kafelki pochodzące z miejscowej fabryki porcelany i ceramiki Zsolany. Dzięki manufakturze założonej w 1853 r. przez Miklósa Zsolany miasto zyskało bajkowy charakter. Fabryka zdobyła sławę w okresie secesji. Wiele dachów i fasad domów z tego okresu zdobią kolorowe majoliki Zsolnay. Odnajdziemy je m.in. we fryzie teatru narodowego (przy skwerze Szinház), na fasadach położonych nieopodal domów bogatych mieszczan Vasváry Ház i Csukás Ház oraz w hotelu Palatinus. Podczas spaceru po mieście nie sposób przejść obojętnie obok takich dzieł fabryki Zsalnay jak plac pocztowy, apteka Szerecsen czy fontanna z głową byka. W pobliżu fontanny znajduje się outlet fabryki, gdzie można kupić gustowną, aczkolwiek wcale nie tanią pamiątkę. Kto ma mniej gotówki, powinien odwiedzić dom z 1324 r., najstarszy w mieście, gdzie mieści się Muzeum Zsolnay (ulica Káptalan 2). Nacieszywszy oczy ceramicznymi i porcelanowymi dziełami sztuki udajemy się do położonego po sąsiedzku muzeum Victora Vasarely’ego. Odnajdujemy tu bogatą kolekcję prac pochodzącego z Pécs prekursora sztuki optycznej: od wczesnego okresu fascynacji Bauhausem, przez geometryczne grafiki, aż po op-art, ze słynną „Zebrą” na czele. Na tej krótkiej ulicy znajduje się jeszcze kilka ciekawych muzeów, ale my udajemy się do Muzeum Katedralnego, by zobaczyć najcenniejsze elementy pierwotnego wyposażenia katedry św. Piotra.

Romantyczny zwyczaj
Czterowieżowa neoromańska świątynia z piaskowca stoi na miejscu kościoła chrześcijańskiego z 1009 r., kiedy to Pécs został siedzibą biskupstwa. Jednym z najwybitniejszych biskupów był propagator renesansu i poeta Janus Pannonius, którego imię nosi miejscowy uniwersytet, najstarszy na Węgrzech (powstał w 1367 r.). Obok katedry wznosi się pałac biskupów. Na jednym z balkonów rezydencji stoi metalowa rzeźba Franciszka Liszta. Wybitny kompozytor i pianista doby romantyzmu pozdrawia wiwatujący tłum. Spacerując po mieście częściowo otoczonym dobrze zachowanym średniowiecznym murem, nietrudno ulec jego egzotycznemu urokowi, który podkreślają zapachy świeżej papryki, salami, śródziemnomorskich owoców i orientalnych przypraw sprzedawanych na targu w centrum miasta. Podczas pobytu w Pécs ani razu nie żałowałam zmiany planów. Szkoda tylko, że mój mąż nie mógł odbyć ze mną tej podróży. Wówczas zapewne wzorem innych peszan zawiesilibyśmy na ogrodzeniu przy ulicy Janusa Pannoniusa metalowe kłódki na znak dozgonnej miłości. Tysiące takich symboli z wygrawerowanymi inicjałami i zapewniającymi szczęście zaklęciami od 20 lat tworzy romantyczną legendę miasta.

Tekst: Gabryelska

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze kwiecień-maj 2010 na str. 32-37.