W pierwszych dniach maja zostanie oddany do ponownego użytku, wpisany na Światową Listę UNESCO i zabudowany z polecenia naszego króla-emigranta Leszczyńskiego, plac Stanisława. To wielkie architektoniczne dzieło wzniesione zostało pod okiem Here de Corny – jednego z największych budowniczych połowy osiemnastego wieku. Jest też największym przedsięwzięciem budowlanym tamtej epoki, podjętym przy udziale Polaków.

Sam Leszczyński, mówiąc krótko, nie za bardzo miał czym wsławić się w Rzeczpospolitej, dla której był tylko przyczyną nieszczęść, „hańby i dalszego jeno jej upadku”. Gdy Szwecja – na którą postawił, „poległa pod Połtawą”, schronił się nieborak we Francji, gdzie cudownym zbiegiem okoliczności jego córka Maria zwróciła uwagę Ludwika XV, który zdecydował się ją poślubić. Dziwiono się temu związkowi wówczas nie mniej niż dzisiaj. Maria byta bigotką, w dodatku głupią i brzydką jak noc, ale to owdowiały właśnie władca zdecydował. Chociaż do decyzji nie przekonał go na pewno ani obraz pędzla Godorta, ani tym bardziej niełatwe do wymówienia i zapamiętania nazwisko oblubienicy. Oczywiście miłość władcy, podobnie zresztą jak i pańska łaska, na pstrym koniu jeździ, więc i ów związek do dozgonnych nie należał. Zawarty został jednak w cudownym dla Leszczyńskiego czasie, gdy Francja mogła jeszcze dyktować jeśli nie wszystkie, to przynajmniej część warunków europejskich układów pokojowych.
Tak więc na włoską emigrację powędrowali przedstawiciele panującej dotąd w Lotaryngii dynastii, a do Nancy sprowadził się teść Ludwika, mający prawo zachowania aż do śmierci tytułu królewskiego.

1_STAN

Leszczyński, Lotaryngia
Wówczas Lotaryngia była krainą mlekiem i miodem płynącą i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Produkowany tu miód przewyższał cały zbiór Rzeczpospolitej, a tutejsi władcy dbali o rozwój rzemiosła, górnictwa i metalurgii. W książęcych manufakturach wyrabiano słynne szkła. Kiesę władców znacznie wzbogacało rozwinięte papiernictwo, browarnictwo i garncarstwo. By jednak zbytnio nie usamodzielniać Stanisława, Ludwik rzeczywistą władzę nad prowincją powierzył oddelegowanemu z Paryża specjalnemu intendentowi.
Uwolniony od wszelakich trosk Leszczyński, pędzić począł spokojny żywot sybaryty, do którego był zresztą stworzony. Snuł plany reform, rozmyślał, filozofował, ale nade wszystko przedkładał radości łoża i stołu. Był też palaczem co się zowie i potrafił wypalić dziennie ponad trzydzieści fajek. Nic więc dziwnego, że wśród podanych zyskał – może niezbyt szlachetnie brzmiące, za to jakże wymowne miano „skórzanej gęby”. Spędził w ten sposób trzydzieści lat z okładem, zyskując, o dziwo, miano troskliwego gospodarza. Jego gust zaś na trwałe odcisnął się na kształcie lotaryńskich pałaców i ogrodów, wspaniałych fasadach budynków oraz wielkich przestrzeniach. Dzięki temu zyskał z kolei miano „króla mody” – tak określili go wielcy koryfeusze osiemnastego stulecia – Monteskiusz i Wolter.
Zarówno w Nancy, w Luineville, Chatenheux czy Commercy – wszędzie widać królewską rękę, a to, co stworzyła, napawa dumą nawet Francuzów, którym – czego jak czego, ale wielkich i wspaniałych budowli nie brakuje.

Mija właśnie dwieście pięćdziesiąta rocznica budowy Place de Royale zwanego obecnie Placem Stanisława – wspaniałego założenia przestrzennego, którego uroczyste otwarcie po dokonaniu niezbędnych renowacji nastąpi 5 maja. Fetować się to będzie nieomal na modłę osiemnastego stulecia, a spodziewany jest napływ wielu znakomitości. Oczywiście, nie może zabraknąć tam także Polaków.

Tekst:Krzysztof Łukaszewicz

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze Marzec–Kwiecien 2005.