Przez dziesięć październikowych dni nad ulicami Perugii będzie się unosić zapach czekolady. Około miliona gości, odwiedzających każdego roku festiwal Eurochocolate, tylko w ramach degustacji, pochłonie niemal 200 ton słodkiego przysmaku.

Edycja 2015 roku będzie już 22. w historii wydarzenia, które znalazło się we Włoszech na 4 miejscu wśród 10 najpopularniejszych masowych imprez międzynarodowych. Festiwal wyprzedził m. in. Palio w Sienie i Festiwal Piosenki w San Remo. W ciągu dwudziestu  minionych lat przyciągnął do stolicy Umbrii 32,2 mln. osób. Zaledwie o 2 mln mniej niż lider rankingu – karnawał w Wenecji.

Czekolada na 1001 sposobów
W zabytkowej scenerii, na ulicach i placach miejskich wyrastają na czas Eurochocolate dziesiątki straganów. Prezentowana w nich przez koncerny z całego świata czekolada ma najprzeróżniejsze formy i konsystencję. Przechadzając się w od stoiska do stoiska można kosztować w czekoladowych pojemniczkach słodkich ratafii, zasilić organizm bateriami ChocoPower, zjeść Choco Pizzę w jednym z kilku proponowanych smaków, kupić czekoladowy makaron, albo po prostu – bo zazwyczaj pod koniec października jest już zimno – ogrzać się filiżanką gęstego napoju.

Stałym elementem programu jest festyn rzeźbiarski w pierwszą festiwalową sobotę. Bloki czekolady zamieniają się wówczas w to co wyobraźnia i serce dyktują artystom, a tryskające spod ich dłut czekoladowe wióry, rozdawane są gawiedzi bezpłatnie. Do historii przeszło wydarzenie z 2003 roku. Z 3,5 ton czekolady zmieszanej z tysiącami orzechów laskowych odlano wówczas tabliczkę o długości 7 i grubości 2 metrów. Ważyła 5980 kilogramów. Rekord odnotowano w Księdze Guinnessa.

Do festiwalowej codzienności należą dziecięce wspinaczki na ściankę o fakturze klasycznej czekoladowej tabliczki, otwarte dla szerokiej publiczności pokazy cukierniczych mistrzów oraz seminaria dla ludzi z branży i ekspertów. Uczestnicząc w organizowanych w tym czasie warsztatach dla amatorów uświadomimy sobie, że czekolada komponuje się z migdałami, serem Gorgonzola, kopytkami i ryżem, równie dobrze jak z kalmarami czy kremem z krewetek. W podziemiach renesansowej twierdzy Rocca Paolina zwiedzimy wystawę dowodzącą niezbicie, że to ziarno kakaowca było motorem ewolucji, a jego wykorzystanie wprowadziło ludzkość w wysublimowaną epokę ChocolAge. Notabene na czas festiwalu zmienia się nazwę twierdzy, adekwatnie do sytuacji, na Rocca Pralina. I nie jest to jedyna metamorfoza, gdyż główny miejski pasaż przemianowany zostaje z Corso na Morso (od słowa „gryźć”) Petro Vannucci.

Intuicja nie zawiodła inicjatora Eurochocolate, miejscowego architekta, a dziś także prezesa komitetu organizacyjnego, Eugenia Guarducciego. Czekolada okazała się magnesem nie gorszym niż gondole, cenne zabytki czy koncerty gwiazd. Zainspirował go monachijski Oktoberfest, ale szukając motywu przewodniego, Guarducci sięgnął do lokalnej tradycji. Jej symbolem jest owinięta sreberkiem pralinka Bacio, sztandarowy produkt miejscowej fabryki czekolady, Peruginy. Baci (l.mn. od „bacio”) pojawiły się na rynku na początku lat 20. minionego stulecia. Początkowo określano je cazzotto. Słowo oznaczające kuksańca nie wydawało się właściwe, i dość szybko wylansowano bardziej romantyczną nazwę.

10 = 66 tysięcy
Nie ma róży bez kolców. Media, głównie regionalne i lokalne, krytykują Eurochocolate za to, że impreza ma charakter prywatny i jest nastawiona na zysk. Koszty ponoszą miasto i mieszkańcy. Trzeba przecież postawić na nogi policyjne rezerwy, znacząco wzmaga się hałas i tłok, a utrudnienia w ruchu drogowym stają się nieznośne. Zyski natomiast wędrują w całości do kieszeni organizatorów. Promotorem imprezy jest dziś koncern Nestle, właściciel Peruginy. Wspomagają go inne prywatne firmy, ale to miasto musi zadbać o porządek i bezpieczeństwo. Opinia, że mieszkańcy nie są zadowoleni z 10-dniowego „czekoladowego stanu wyjątkowego” nie jest przez media wyssana z palca. Debata nad korzyściami i kosztami związanymi z imprezą nasila się przy każdej edycji festiwalu. Pytanie organizować czy nie stawiane jest każdego roku od nowa.

Mocnym wsparciem dla „tak” okazały się wyniki badań przeprowadzonych w latach 2004-2010 ogłoszone pod koniec 2013 roku („Measuring the impact of a profit-oriented event on tourism: the Eurochocolate Festival in Perugia, Italy”). I chociaż ich autorzy mnóstwo miejsca poświęcili kwestiom metodologicznym oraz utyskiwaniom na trudności z zebraniem rzetelnych danych, z konkluzji wynika niezbicie, że Eurochocolate się opłaca. Wprawdzie nie w wymiernych kwotach, bo co piąty ze statystycznych gości zostawia na straganach mniej niż 10 euro, a tylko 9,4% odwiedzających w tym czasie Perugię wydaje na czekoladowe smakołyki powyżej 50. Ale przede wszystkim dlatego, że festiwal przynosi istotne korzyści marketingowe. O nim i o Perugii jest zawsze głośno na całym świecie. Ponadto wzmaga się ruch turystyczny w mieście, i to w sezonie ogórkowym. W ciągu roku Umbrię odwiedza około 5,5-6 mln krajowych i zagranicznych turystów. Celem większości z nich jest Asyż, miasto rodzinne św. Franciszka. Natomiast dla Perugii właśnie na czekoladowe dni przypada roczne apogeum. Ba, ponad 34% gości Eurochocolate okazuje się lojalnymi fanami festiwalu i wraca chętnie na kolejne edycje. Summa summarum, dziesięć czekoladowych dni generuje odczuwalny najmocniej przez hotelarzy i restauratorów ruch wyrażony wskaźnikiem 66.420 osobo-dni turystycznych.

INFO
www.eurochocolate.com
Funpage na FB: www.facebook.com/faceciok