Jeśli masz konto na Instagramie lub TikToku, to z pewnością znasz niebieskie miasto Chefchaouen. Błękitne budynki, labirynty wąskich uliczek, schody prowadzące to w górę, to w dół uwieczniono już na tysiącach zdjęć i filmów.
Chefchaouen (Szafszawan) znajduje się na samej północy kraju, już blisko morza i Gibraltaru. Trudno powiedzieć, że leży na szlaku wycieczek, wręcz przeciwnie, prowadzą do niego kręte i niebezpieczne drogi, ale jego urok sprawia, że nikt nie żałuje nadłożonych kilometrów. Miasto zostało założone w 1471 roku w górach Rif przez uciekających z Hiszpanii Żydów i Maurów, a na temat jego kolorystyki krąży wiele teorii (niektóre są dość niewiarygodne). Niektórzy twierdzą, że zostało pomalowane na niebiesko przez Żydów, którzy osiedlili się w Chefchaouen po ucieczce z Europy podczas II wojny światowej, ponieważ w ich wierze kolor ten symbolizuje niebo, a oni znaleźli tu upragnione ocalenie. Inni mówią, że błękit ma odstraszać komary, a zdaniem jeszcze innych to po prostu kolor morza. Nie wiadomo, która wersja jest prawdziwa, ale wygląda na to, że dobrze się sprawdziła w Chefchaouen, które w tych barwach wygląda cudownie!
Bardzo, bardzo niebiesko
W Chefchaouen spędziłem cztery dni, miałem więc czas na piesze wędrówki wąskimi i krętymi uliczkami, gdzie budynki wzniesione na zboczu góry zachwycają niebieską i lazurową barwą ścian. Wszystko wygląda tu jak ze snu… Nie przeszkadzała mi nawet deszczowa aura i to, że było bardzo zimno. Pamiętaj, jeśli wybierasz się do niebieskiego miasta Maroka w marcu, weź ze sobą na wszelki wypadek sweter i kurtkę przeciwdeszczową. Ale i tak było warto. Mnie Chefchaouen zauroczyło kompletnie. To ciche i spokojne miasteczko jest aż absurdalnie piękne. To także idealne miejsce na relaks… i oczywiście pstrykanie instagramowych zdjęć. Większość czasu spędziłem, przesiadując w lokalnych restauracjach i wędrując bez celu po targach i uliczkach. Robiłem niezliczoną ilość zdjęć i podziwiałam piękno tego błękitnego miasta. Chefchaouen to jedno z najbardziej turystycznych miejsc w Maroku, a jako że leży w górach Rif, oferuje też wiele możliwości wędrówek. Otaczający je krajobraz jest naprawdę niesamowity. Można też wybrać się na dłuższy wypad: Tanger oddalony jest o około dwie godziny jazdy, co daje cztery, pięć godzin na zwiedzanie; do Rabatu jest trochę dalej, bo na podróż trzeba przeznaczyć cztery godziny, ale i tak na pobyt w mieście zostają nam dwie godziny.
Muzeum Kasbah
Sercem miasta jest medina i stare fortyfikacje, gdzie warto odwiedzić muzeum Kasbah. Muzeum funkcjonuje także pod nazwą Muzeum Etnograficznego i znajduje się wewnątrz Kasby Chefchaouen. Powstało w XIV-wiecznym forcie w 1985 roku i jest otoczone zielonymi ogrodami, tworząc oazę świeżości w środku miasta. Jest podzielone na sześć części, w których prezentowane są: tradycyjna broń, modele haftów, instrumenty muzyczne, stroje ludowe, ceramika, naczynia drewniane i miedziane. Tak na marginesie – te tradycyjne stroje należą do czterech głównych plemion regionu: Lakhmas, Ghzawa, Bani Msara i Rhouna. Można tu również obejrzeć piękną srebrną biżuterię. To cudowne, spokojne miejsce w środku ruchliwej mediny. Jeśli chcesz znaleźć cichy zakątek, by odpocząć wśród cytrynowych i pomarańczowych drzew, w otoczeniu starych zabytkowych murów, Muzeum Kasbah jest do tego idealnym miejscem. A z wyższych poziomów fortyfikacji rozciąga się fantastyczny widok.
Cascades D’akchour
Wielbicielom dłuższych wędrówek polecam oddalony od Chefchaouen o 25 km (15 mil) malowniczy kompleks wodospadów. Znajduje się on w górach Rif w pobliżu małej marokańskiej wioski Akchour. Po drodze podziwiać można malownicze górskie widoki, mniejsze wodospady oraz naturalne baseny skalne, w których można się na chwilę zanurzyć lub potraktować je jako idealne tło dla przerwy na posiłek. W powietrzu unosi się zapach typowej marokańskiej potrawy przyrządzanej w tagine (tajine, tadżin), czyli stożkowatym glinianym garnku używanym do długiego gotowania/duszenia potraw na wolnym ogniu. Wszędzie stoją restauracyjne stoliki i krzesła, a sympatyczni Marokańczycy z uśmiechem zapraszają do degustacji.
Tekst: Mohamed Sarrar
Zdjęcia: Dorota Olendzka