Przyjrzyjmy się teraz lokalnej tradycji kulinarnej na terenach powiatu bielskiego. Tradycja kulinarna w każdym społeczeństwie zawsze odgrywała niebagatelną rolę. Łączyła członków danej społeczności, budowała jej tożsamość, prowadziła do uznania określonych wartości, często związanych z kultem religijnym. Nie inaczej na terenie powiatu bielskiego. W tradycyjnych domach to kobiety, czyli żony, matki, babcie, bezpośrednio dbały o poszanowanie tradycyjnych przepisów i stały na straży podtrzymywania dziedzictwa kulturowego.

W dzisiejszych czasach rolę tę przejęły Koła Gospodyń Wiejskich, które zrzeszają pasjonatki tradycyjnej kuchni, lokalnych obrzędów i zwyczajów. 

Wydarzenia lokalne, takie jak: odpust, wiejski festyn, czy dożynki, były nie tylko okazją do spotkań towarzyskich i jednoczenia się społeczności, ale również do przygotowania potraw, które miały je uświetnić. Piekło się na te okazje np. kołacze drożdżowe z dodatkiem swojskiego masła, jaj, sera, maku, owoców sezonowych. Górę ciast dekorowano posypką (kruszonką) z masła, cukru i mąki.

Każda uroczystość rodzinna – wesele, pierwsza komunia, chrzciny, pogrzeb – była nierozerwalnie związana ze sporządzaniem odpowiednich potraw, takich jak: rosoły z domowym makaronem, gulasze, kotlety schabowe, rolady wołowe, pieczenie wieprzowe itp. Również święta kalendarza liturgicznego: Boże Narodzenie, Wielkanoc, Boże Ciało, Wszystkich Świętych, kojarzyły się z jedzeniem, które przygotowywało się specjalnie na te uroczystości. Święta były dobrą okazją, aby spotkać się z rodziną i raczyć się potrawami mięsnymi, gdyż w ciągu dni powszednich mięsa raczej się nie jadało. 
W tygodniu przygotowywano skromne posiłki, ale wysokoenergetyczne, które miały dostarczyć sił do ciężkiej pracy fizycznej na roli lub w fabrykach rozsianych w miejscowościach wokół Bielska-Białej. Podstawą diety był chleb wypiekany w domu, w piecach kaflowych. Był on otoczony wielkim szacunkiem. Przed krojeniem bochenka robiło się na nim znak krzyża, a jeśli kromka spadła na podłogę, to po jej podniesieniu, należało ją ucałować. Chleb zjadało się do ostatniej kromki, a jeśli był już czerstwy, to wykorzystywało się go np. do zrobienia zakwasu na żurek. Chleb kroiło się w grube pajdy, smarowało domowym masłem, powidłami własnej roboty, pastami robionymi z jaj i warzyw z przydomowego ogródka lub pasztetem albo smalcem, który pozostał ze świniobicia.
Zupy gotowano najczęściej: fasolowe, kapuśniaki, ziemniaczane, żury lub warzywne. Zupy również były treściwe, zagęszczane zasmażką, a doprawiane nie tylko solą i pieprzem, ale również kminkiem, czosnkiem, majerankiem, cebulą, kondrotkiem (bluszczykiem, kocimordką), cząbrem, miętą itp. Gorzej było na przednówku, gdyż spiżarnie robiły się puste z zapasów zimowych i szukało się surowców takich jak szczaw.


W tygodniu jadało się raczej jedno danie, to znaczy albo zupę, albo danie główne. Gotowało się potrawy mączne i bezmięsne, takie jak: kluski na parze, kopytka, kluski szkuciate, placki ziemniaczane, duszonki. Te ostatnie mają wiele odmian. Sporządzane są na bazie ziemniaków z dodatkiem świeżej kapusty, marchewki, boczku wędzonego, kiełbasy wędzonej, cebuli, czasem mięsa i zieleniny. Wszystkie odmiany tej potrawy mają wspólną cechę: muszą być układane warstwowo w kociołku żeliwnym i pieczone nad ogniskiem. Wtedy nabierają charakterystycznego smaku i zapachu. Ta tradycja przetrwała do dzisiejszych czasów i przez całe lato i jesień w okolicy roznosi się specyficzna woń duszonek z przydomowych ogrodów.


Po ciężkim tygodniu pracy nadchodziła niedziela, która była szczególnie szanowana. W tym dniu nie wykonywało się ciężkich prac domowych. Całe rodziny uczestniczyły we mszy w kościele, po której spotykano się na obiedzie. Była to okazja, by przyrządzić bardziej wykwintne potrawy niż w dniu powszednim. Jadano kurczaki pieczone, króliki w śmietanie, gęsinę pieczoną. Wszystkie zwierzęta pochodziły z własnego chowu. Po obiedzie przychodził czas na desery i ciasta. Przygotowywało się je z produktów sezonowych – jabłek, czy innych owoców. Przykładem takich wypieków są: szarlotka, owoce sezonowe pod kruszonką, budyń dyniowy, legumina. Natomiast w okresie zimowym były to kołacze z makiem lub serem, zawijoki z kakao, buchty drożdżowe, krem waniliowy. 

Szczególne miejsce w tradycji sporządzania potraw miała produkcja nalewek. Spełniały one rolę nie tylko napoju wyskokowego, którym raczono się, aby uświetnić uroczystości rodzinne, ale wiele z nich miało służyć również jako lekarstwa na różne dolegliwości, np. przeziębienie, czy niestrawność. Robiono je praktycznie ze wszystkich dostępnych roślin, które można było zebrać na łąkach i w lasach: z pokrzywy, mlecza, czarnego bzu, młodych końcówek świerka, liści brzozy, ale rówież uprawianych w ogródkach: z malin, pigwy, śliwek, mięty, agrestu, truskawek, winogron. W każdym domu gospodynie miały swoje wypróbowane i sprawdzone przepisy na nalewki. Przygotowywano je w okresie wiosennym i letnim, a następnie przez wiele tygodni przechowywano w domowych spiżarniach. 

Sporo tradycyjnych potraw zostało nieco zmodyfikowanych i dostosowanych do obecnych czasów. Zupy stały się lżejsze, bez zasmażek, czy gęstych śmietan. Mięso i wędliny jada się częściej niż kiedyś, ale są one bardziej atrakcyjne dzięki wyszukanym dodatkom, które wzbogacają ich smak i urozmaicają wygląd. Wszystkie te zmiany i modyfikacje spowodowane są niewątpliwie znacznie lepszą sytuacją ekonomiczną społeczeństwa, łatwą dostępnością wielu towarów sprowadzanych często z zagranicy. Przed laty mięsa podawało się najczęściej w postaci gotowanej, bo sam fakt, że pojawiały się na stole, był już wydarzeniem w wielu domach.
Wraz ze zmianą stylu życia zmieniło się podejście do gotowania. Tradycyjne potrawy, często pracochłonne, wypierane są przez szybkie i gotowe dania. Dlatego tym ważniejsze jest, aby podtrzymywać i pielęgnować dziedzictwo kulturowe, które wyróżniało lokalną społeczność. 

Zapraszamy do lektury

Link do pdf-a: https://magazynswiat.pl/wp-content/uploads/2022/08/Kulinarne-smak-PLi.pdf