We wrześniu 2023 roku media obiegły informacje dotyczące trzęsienia ziemi jakie miało miejsce w prowincji Al-Haouz w górach Atlas. Dziś wiele osób zastanawia się czy podróż w te rejony w obecnej sytuacji ma sens. O tym jak widzą to mieszkańcy Maroko i jak bardzo liczą na powrót turystów rozmawiamy z mieszkającą tu na stałe, autorką książki “Maroko. U mnie w Marrakeszu”.

Proszę powiedzieć kilka słów ze swojej perspektywy o tym co wydarzyło się tutaj w ciągu ostatnich dni oraz jaki miało to wpływ na funkcjonowanie Marrakeszu – popularnego kierunku podróżniczego oraz jednego z największych miast Maroko.

Dzień Dobry. Nazywam się Katarzyna Ławrynowicz. Od 12 lat mieszkam w Marrakeszu.  Mam tutaj swoją rodzinę i prowadzę też sklep w starej medynie. Okazjonalnie zajmuję się też oprowadzaniem turystów. W ciągu pierwszych dwóch dni po trzęsieniu ziemi zmiany były bardzo widoczne. Ludzie w Marrakeszu byli w szoku i strachu. Dwie pierwsze noce większość spędziła na zewnątrz. Spali w ogrodach, parkach, przy domach, na pustych miejskich placach. Niektórzy z nich, choć nie są to już tłumy, nadal nie byli w stanie wrócić do domów, które albo się zawaliły albo wciąż grożą zawaleniem.

Jednak jeżeli chodzi o turystykę w Marrakeszu, to już po tych dwóch, trzech dniach wszystko wróciło do normy. Ponieważ w samym mieście nie było katastrofalnych zniszczeń. Niektóre wieże, czy mury obronne uległy zawaleniu, jednak ofiar nie było aż tak dużo. Oficjalnie podano, że było to 14 osób. Natomiast w rejonach górskich rzeczywiście doszło do katastrofy. Mam tutaj na myśli góry pomiędzy Marrakeszem a Agadirem i okolice szczytu Toubkal (Jebel Toubkal to najwyższy szczyt Afryki Połnocnej 4167 m. n.p.m. – przyp. red.). Są to bardzo wysokie góry. Jest tam masa ofiar i bardzo wiele zawalonych w całości domów. Jest to szczególnie utrudnione, bo na niektóre drogi spadły skały i nie ma przejazdu. Tymczasem do tych górskich wiosek często prowadziła tylko jedna droga. Z tego co wiem, po dziś dzień trwa tam pomoc żywnościowa i akcje ratunkowe.

Mówimy tu o lokalizacjach, gdzie turyści trafiają raczej rzadko. A jak to wygląda z perspektywy dużych miast. Co można powiedzieć dziś, po dziesięciu dniach o sytuacji w tych właśnie lokacjach?

One zupełnie nie zostały dotknięte. Mam tu na myśli miasta takie jak: Agadir, Meknes, Fez, Casablanca, Rabat. Ludzie tam odczuli zaledwie lekkie wstrząsy. Nie doszło tam do zniszczenia nawet jednego budynku! Faktycznie jeżeli mówimy o górach, to jest to obszar, który nie jest często uczęszczany przez turystów. Tylko i wyłącznie przez podróżujących z zamiarem zdobycia szczytu Jebel Toubkal. Więc tak naprawdę, aktualnie możemy przyjechać do Marrakeszu i skorzystać z większości dotychczas oferowanych wycieczek i atrakcji. Nadal możemy pojechać na pustynię, przejechać przez góry Atlas drogą prowadzącą do pięknego miasta Ourzazate. Droga jest czynna i nie doszło tam do żadnych zniszczeń. Jeśli więc chodzi o konsekwencje trzęsienia ziemi to mówimy głównie o rejonie między Marrakeszem a miastem Tarudant.

W Pani ocenie, oprócz pomocy humanitarnej, która jest moderowana przez duże instytucje światowe, rządowe lub społeczne w jaki sposób możemy pomóc mieszańcom Maroka z perspektywy Polski, tak aby najlepiej wesprzeć lokalną społeczność?

Myślę, że bardzo ważne jest to abyśmy tu po prostu przyjeżdżali! To jest najważniejsze!

Nie anulowali biletów. Abyśmy tutaj byli jako turyści, spali w hotelach, jedli, kupowali i w ten sposób wspierali miejscową społeczność. Ponieważ rejon południowy – Marrakesz oraz rejony górskie są ze sobą ściśle powiązane. Wielu ludzi pochodzi z gór Atlasu ale mieszka w Marrakeszu. Utrzymują tam rodziny. Oni mówią, że jeżeli zatrzyma się turystyka to będzie potrójna klęska. Bo Ci ludzi stracą dochód. Warto więc powtarzać, że tutaj w mieście Marrakesz, jest aktualnie zupełnie bezpiecznie!

Pani punkt znajduje się w samym centrum Marrakeszu. Proszę jeszcze powiedzieć czym zajmujecie się Państwo na co dzień?

Prowadzimy rodzinną manufakturę olejów organicznych i kosmetyków marokańskich, które wytwarzamy ręcznie. Mamy w swoim asortymencie również zioła oraz przyprawy, które sprzedajemy w kilku punktach starej medyny, m.in.: na głównym placu Marrakeszu Jemaa el-Fnaapod nazwą Arganie Shop. Oprócz tego nadal działa punkt mojego teścia, który zapoczątkował ten rodzinny biznes na placu Rahba Kedima.

Zatem wszystkich, którzy zastanawiają się nad podrożą do Maroka zapraszamy do odwiedzenia również tego miejsca i dziękujemy za rozmowę.

Apelujemy do czytelników, aby wspierali mieszkańców Maroka swoją obecnością! Opowiedzcie o swoich planach podróży na swoich profilach społecznościowych, podzielcie się historiami z Maroka i zachęcajcie innych do odwiedzenia tego pięknego kraju. Razem możemy uczynić wiele i przyczynić się do odbudowy lokalnej społeczności.

Link do: Arganie Shop
Rozmowa zarejestrowana 18 września 2023 r. przez Piotra Janowczyka
Zdjęcia: Piotr Janowczyk, Dorota Olendzka
Link do książki Katarzyny Ławrynowicz: “Maroko. U mnie w Marrakeszu”