– Ożeń się ze mną – zaproponował bez wstępów kelner w hotelowym barze, choć poprosiłam tylko o espresso. Na oko jeszcze nastolatek, podrywał jednak niczym zawodowiec. Zajrzał mi głęboko w oczy, po czym chwycił moją dłoń i potrząsając nią gwałtownie, wykrzyknął triumfalnie: – Nie masz obrączka, nie masz mąż! A ja Cię kochać!
Ochota na kawę przeszła mi natychmiast. Co za natręt! Dopiero przyjechałam, jeszcze nie zdążyłam się zameldować, a po kontakcie z egipskim upałem czułam się jak wyjęta z pralki „Frania”. Wyszarpnęłam rękę i podbiegłam do recepcji, aby jak najszybciej się zameldować i znaleźć się w pokoju. – Madam alone? – portier uśmiechnął się czarująco. – Jakby czuć się sama… – zawiesił głos, wręczając mi klucz. I znowu to znaczące spojrzenie, prosto w oczy. Najwyraźniej mnie kokietował. – Ki diabeł, wściekli się tutaj? – byłam zmęczona, a na flirty, zwłaszcza z personelem, nie miałam ochoty. Poza tym to był pięciogwiazdkowy obiekt – w Europie niedopuszczalne, aby obsługa tak luksusowego obiektu spoufalała się z gośćmi. Rozejrzałam się za walizką, ale ją już taszczył wystrojony w biały kitelek boy. Gdy jechaliśmy windą na górę, starałam się ignorować jego wzrok wbity w mój przecież niewyeksponowany dekolt. Jakoś już się nie zdziwiłam, gdy, po otwarciu pokoju, wyznał: – Robię masaże. Sexy też! Tylko machnęłam ręką, zamknęłam drzwi za natrętem i parsknęłam śmiechem.
Koleżanki uprzedzały mnie, że Egipcjanie są nachalni, jednak nie sądziłam, że do tego stopnia. W ciągu tygodniowego pobytu w kurorcie propozycji małżeństwa zaliczyłam co najmniej dziesięć, ale ofert „numerków” za pieniądze już znacznie więcej. Aby wszystko było jasne – płacić miałabym ja! Dziwne? Nienormalne? Skądże! Słońce, urlop, bezpieczna odległość od kraju sprawiają, że wiele pań, przybywając nad Morze Czerwone, poddaje się romansowej atmosferze. Młode czy stare, z talią osy czy biodrami jak szafa, Rosjanki, Polki, Brytyjki – każda, największa nawet potwora znajdzie tutaj swojego amatora. Wystarczy, że kiwnie palcem i przystojny potomek faraonów już pręży muskuły, zdolny do największych poświęceń. W imię miłości? Nie łudźmy się – raczej kasy, bo doskonale wiedzą, że spragnione harlequina w realu kobiety chętnie sięgają do mieszka.
tekst: ANNA KŁOSSOWSKA
Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze maj 2014 na str. 56-57.