Podróżując po bezdrożach północnej Etiopii, odnalazłam wiele śladów biblijnej przeszłości. Legendarne miejsce przechowywania Arki Przymierza, wykute w skale kościoły i tysiącletnie księgi, z których modlą się kapłani. Ta wyprawa była dla mnie lekcją historii i pokory.

Podróż rozpoczynam w Addis Abebie, stolicy Etiopii. Miasto rozpostarte na wysokości ok. 2400 m n.p.m. u podnóża wygasłego wulkanu Entoto zostało założone przez cesarza Menelika II. Miejsce, czyli pustynną równinę z gorącymi źródłami siarkowymi znakomicie działającymi na cerę, wybrała cesarzowa Taitu Betul. W ciągu kilku lat pustynie zamieniono w gaj eukaliptusowy. Miasto dynamicznie się rozwija, dziś liczy prawie trzy miliony mieszkańców.

Nowy kwiat
Wbrew swej nazwie (Addis Abeba w języku amharskim oznacza „nowy kwiat”) nie grzeszy urodą. Jest tu jednak kilka miejsc, których nie można ominąć. Aby lepiej się przygotować na spotkanie z plemionami zamieszkującymi Dolinę Omo na południu, pierwsze kroki kieruję do muzeum etnograficznego, gdzie są prezentowane bogate zbiory przedmiotów codziennego użytku, można też obejrzeć filmy przybliżające obrzędy i obyczaje grup etnicznych. Ważnym budynkiem w stolicy jest katedra Świętego Jerzego (Kyddus Gijorgis) ufundowana na cześć obrońców kraju, którzy w 1896 r. pokonali włoskich najeźdźców. Dzięki ich bohaterskiej postawie Etiopia nigdy nie została skolonializowana. Katedra była świadkiem kluczowych wydarzeń w kraju. W jej okazałych wnętrzach koronowano władców, m.in. słynnego Hajle Sellasje I, ostatniego cesarza Etiopii.

Prababka Lucy
Wizytę w Muzeum Narodowym w Addis Abebie zostawiam na koniec, jak przysłowiową wisienkę na torcie. Budynek muzeum to skarb narodowy, podobnie jak eksponaty przedstawiające skamieniałe pozostałości hominidów. Najcenniejszym znaleziskiem archeologicznym jest Lucy, czyli częściowy szkielet przedstawicielki gatunku Australopithectus afarensis. Prababka ludzi żyła w dolinie Awash w Etiopii 3,2 mln lat temu i prawdopodobnie w chwili śmierci miała zaledwie 19 lat. Kości hominida zostały odnalezione w 1974 r. przez archeologa Donalda Johansona. Naukowiec zainspirowany przebojem Beatlesów „Lucy in the Sky with Dimonds” nadał swemu znalezisku imię Lucy. Etiopczycy wolą amharską nazwę Diknesz, co znaczy „jesteś cudowna”. Obecnie Lucy przebywa w „podróży służbowej” w Stanach Zjednoczonych. Rząd etiopski wypożyczył szkielet do badań naukowych. W muzeum można obejrzeć jedynie odlew.

Tajemnica Arki Przymierza
Aksum to prastara stolica Etiopii i kolebka historii tego kraju. Ponoć rządy sprawowała tu legendarna Makeda, królowa Saby, która poślubiła żydowskiego króla Salomona. Ich syn Menelik I ok. X w. p.n.e. został pierwszym cesarzem Etiopii. Legenda głosi, że cesarz wykradł Arkę Przymierza z Jerozolimy i ukrył ją w Aksum. Etiopczycy wierzą, że obecnie znajduje się w maleńkim kościele Świętej Marii z Syjonu (Ynde Marjam Tsyjon). Kiedy wreszcie po pokonaniu ponad tysiąca kilometrów docieram na miejsce i chcę zobaczyć tę świętość na własne oczy, przewodnik studzi mój entuzjazm. Nie wolno mi wejść do kościoła. Arkę Przymierza może oglądać tylko jedna osoba, jej strażnik. Gdy strażnik umiera, wybierany jest nowy. Żyje samotnie w świątyni i nigdy jej nie opuszcza, z nikim się nie kontaktuje i nie rozmawia. Jak to możliwe, skąd bierze jedzenie? Moje wątpliwości nie znajdują jednak zrozumienia przewodnika. – To wielki zaszczyt strzec najcenniejszej rzeczy w kraju, a może i na świecie – stwierdza krótko Sejum. – I nikt nigdy jej nie zobaczył? Nawet cesarz? – dopytuję, bo nie dowierzam. – Nikt. Nawet cesarz – spokojnie odpowiada Sejum. – A jeśli jej tam w ogóle nie ma? Skąd możesz to wiedzieć, skoro nikt prócz strażnika jej nie widział? – nie daję za wygraną – Po prostu wiem – pada odpowiedź, po której mój sceptycyzm kapituluje.

Dotyk historii
Podczas spaceru przez Aksum, przyglądam się obeliskom i stelom, które mają aż 1600 lat i dawniej wyznaczały miejsca pochówku najważniejszych dostojników państwowych. Każda stela waży ok. 500 t. Najwyższa z nich ma 24 m, została ukradziona przez Włochów w 1937 r. Do Etiopii powróciła dopiero trzy lata temu, niestety przecięta na trzy kawałki. Obecnie zrekonstruowana i ponownie ustawiona w pionie, w towarzystwie innych, nieco mniejszych, daje świadectwo zamierzchłej przeszłości. Spaceruję uliczkami, którymi w czasach antycznych chadzała Makeda, królowa Saby, zatrzymuję się przy sztucznym zbiorniku, nazywanym Studnią Królowej Saby. Zaglądam do licznych kościołów, podziwiam wielobarwne malowidła, podobne zobaczę w klasztorach wzniesionych na jeziorze Tana.

Na moją prośbę duchowni prezentują misternie zdobione krzyże. Ich kształt i ornamenty są charakterystyczne dla Etiopii. Kapłani podczas codziennych nabożeństw korzystają z prastarych, świętych ksiąg. Ich kartki wykonane z garbowanej koziej skóry są zapisane ręcznie w języku gyyz (używanym podczas obrzędów liturgicznych) i zdobione misternymi malunkami. Kapłani, wertując kartki księgi, odczytują słowa modlitwy, jaką przed wiekami odmawiali etiopscy chrześcijanie. Fotografuję zafascynowana. Kapłan z dumą prezentuje księgę i zachęca: – Sama zobacz, przewróć karki. Ręce mi się trzęsą z emocji, że mogę dotknąć tak cennego skarbu.

Skalne kościoły
Około 500 km na południe od Aksum odnajduję ósmy cud świata. Leży niemal w chmurach na wysokości 2630 m n.p.m. W XII w. miasto nazywało się Roha, a władał nim mądry i pobożny król Lalibela. W czasach jego panowania chrześcijanie z Etiopii odbywali pielgrzymki do Jerozolimy, a w trakcie wędrówki wielu umierało z wycieńczenia. Zatroskany Lalibela postanowił zbudować poddanym kościoły, które miałyby zastąpić święte miejsca w Jerozolimie. 40 tys. robotników zatrudnionych przez króla w ciągu zaledwie 20 lat wykuło w litej skale aż 11 kościołów. Są one połączone podziemnymi korytarzami i tworzą imponujący labirynt. Najbardziej podoba mi się nieco oddalony od pozostałych kościół św. Grzegorza, monolit wykuty na planie krzyża. Im więcej czasu spędzam w kościelnych murach, tym bardziej jestem skłonna uwierzyć legendzie, która głosi, że ludziom pomagały zastępy aniołów. Codziennie przed wschodem słońca w kościołach odbywa się trzygodzinne nabożeństwo. Po mszy wierni wracają do domów i swoich obowiązków. Tylko dżinsy i adidasy wystające spod białych szat wiernych świadczą o tym, że jednak czas nie stanął tu w miejscu.

Etiopscy Żydzi
W pobliżu Gonder, gdzie znajdują się pałace cesarskie, leży niewielka miejscowość Uelleka. Zamieszkują ją Felaszowie – Żydzi wyznający judaizm w niezmienionej od wieków postaci. Wiarę opierają jedynie na Torze, czyli pierwszych pięciu księgach Starego Testamentu. Słowo „felasz” w języku gyyz oznacza „tułacz”. Oni nazywają sobie Biete Izrael, czyli Domem Izraela. Ponoć przybyli do Etiopii z Jerozolimy z cesarzem Menelikiem I. Przez stulecia przestrzegali zasady „attenkuan”, czyli braku kontaktu z osobą „nieczystą”, tzn. nieznaną lub niezwiązaną z Pięcioksięgiem. W 1977 r. uznano ich za zaginione plemię Izraela i na mocy  prawa powrotu rozpoczęto przesiedlanie Felaszów do Izraela. Ci, którzy pozostali w wiosce dając świadectwo biblijnej przeszłości, mają przyjazne usposobienie. W ich towarzystwie każdy podróżnik czuje się długo oczekiwanym gościem.

Wiza: jest wydawana na lotnisku, kosztuje 20 USD.

Waluta: Birr (ETB)

Kiedy jechać: najlepiej wiosną i jesienią

Noclegi: w hotelu klasy turystycznej trzeba zapłacić ok. 20 USD za dobę. Luksusowy hotel w stolicy, np. Sheraton lub Hilton, kosztuje powyżej 200 USD.

Transport: wewnętrzne przeloty liniami Ethiopian Airways między głównymi miastami kraju, wynajęcie samochodu terenowego: 100–150 USD na dobę.

Tekst: Edyta Buchert

Tekst publikowany na łamach magazynu “Świat Podróże Kultura” w numerze czerwiec 2011 na str. 17-21.